Rozdział 11

362 32 16
                                    

Suguru ostrożnie owijał bandaż wokół nadgarstka chłopaka. Jego wzrok co jakiś czas wędrował w stronę twarzy młodszego, ale nie próbował nawiązywać żadnej rozmowy. Wiedział, że Megumi i tak by się nie odezwał. Milczał odkąd opuścili park. Nawet Gojo nie był w stanie przez ten czas do niego dotrzeć. Rany do jakich doprowadził chłopak nie były głębokie, ale nie oznaczało to tego, że nie wymagają opatrunku.

- No, już po wszystkim - odparł zaraz posyłając przyjazny uśmiech w stronę Fushiguro, który przez cały czas wpatrywał się tępo w ziemię.

Geto westchnął lekko zaraz podnosząc się z fotela. Przeszedł do kuchni zabierając ze sobą apteczkę, gdzie Satoru właśnie rozłączył się przez telefon. Z tego co udało mu się usłyszeć musiał rozmawiać z ojcem chłopaka. Suguru podszedł do swojego partnera zaraz biorąc jego dłoń w swoje. Na długich palcach mężczyzny widniały skaleczenia. Nie wymagały jednak dużego opatrunku. Plastry powinny wystarczyć.

- I jak? - Gojo odłożył telefon na bok widząc jak Suguru zaczyna wycinać podłużne paski, aby móc zakleić zranione miejsca. - Daj spokój, to tylko drobne skaleczenia.

Suguru wiedział, że dobro pacjentów Gojo jest dla jego partnera najważniejsze. A przynajmniej ważniejsze niż samopoczucie białowłosego. Dlatego też, Geto musiał o niego dbać na tyle ile on sam mu pozwalał. Chociaż skaleczenia nie były poważne to jednak wolał upewnić się, że w żaden sposób nie zostaną zabrudzone.

- Rany nie są głębokie, ale... Jest jakby nieobecny. Może twoja obecność w czymś pomoże. Mnie tak naprawdę nie zna - przyznał zasłaniając plastrem ostatnie skaleczenie na wskazującym palcu mężczyzny.

- Dobrze, dziękuję - Satoru uśmiechnął się do mężczyzny ciepło, aby zaraz móc złożyć na jego policzku czuły pocałunek.

Wymijając Geto wszedł do drugiego pomieszczenia, gdzie Megumi siedział na kanapie. Jeszcze chwilę temu dzwonił do ojca chłopaka i jak mógł wywnioskować po jego tonie głosu był zmartwiony. Z ciężkim sercem mężczyzna podszedł do chłopaka i usiadł na przeciwko niego. Widział jego pozbawiony życia wzrok. Zaszklone oczy, które najwyraźniej wylały juz wystarczająco dużo łez. Chwilę takie jak te zawsze powodowały ucisk w jego klatce piersiowej. Był dumny z każdego pacjenta, który zdołał zwalczyć swoje demony. Natomiast każda śmierć była dla niego ciosem. Zawsze czuł, że mógł zrobić więcej. Działać szybciej. I w tym momencie również nie chciał stracić kolejnej duszy, która błagała o pomoc.

- Megumi, powiesz mi co się stało? Dzwoniłem do twojego ojca. Powiedział, że będzie w przeciągu kilku minut - odparł łącząc swoje dłonie razem. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w chłopaka wyczekująco. Nie chciał na niego naciskać. Czekał, aż sam będzie gotów z nim porozmawiać.

Fushiguro milczał. Zakładał wszystkie za i przeciw o tym czy otworzyć się przed Gojo. Wielokrotnie rozmawiał z nim o tym co męczyło go od wewnątrz. A jednak już od dawna nie pamiętał, że był w podobnie ciężkim stanie. Jednocześnie atakowały go destrukcyjne myśli oraz nic nieznaczące oskarżenia jakie wobec siebie wysnuwał. Wszystko na raz było niczym młot, który wbijał gwóźdź do deski. Wszystko go bolało. Chciał po prostu zniknąć. Chociaż na chwilę. Zostać sam i nikogo nie obarczać swoją osobą.

- Myślałem, że mogę mu zaufać. Myliłem się... - wyznał w końcu ściskając swoje dłonie razem. Przełknął ślinę czując jak Satoru wpatruje się w niego uważnie. - Wszyscy są tacy sami...

Gojo nawet nie zauważył, kiedy jego dłonie zacisnęły się mocno. Widząc pełnego żalu i bólu Fushiguro czuł ogarniający go smutek. Chciał mu pomóc, ale miał wrażenie, że między ich dwójką stoi niewidzialna bariera, która nie pozwala mu dotrzeć do chłopaka. Tak jakby chciał po niego sięgnąć, ale jednocześnie zostawał odtrącony. Każdy przeżywał pewne rzeczy na swój własny sposób. Chłopak przed nim został sprawnie pozbawiony wiary w siebie i w to, że jeszcze może być dobrze. Ponadto jak bardzo by tego nie chciał, życie cały czas podkładało mu kłody pod nogi jeszcze bardziej uderzając w jego brak chęci do kontynuowania życia na tym niesprawiedliwym świecie. Satoru bez słowa, po prostu przyciągnął chłopaka do siebie. Objął go ciasno dając mu płakać w swoje ramię. Było mu żal, że tak młody człowiek musi walczyć z samym sobą, aby każdego dnia zmusić się do wstania i codziennego funkcjonowania. W momencie, kiedy chciał przemówić usłyszał dzwonek do drzwi domyślając się, że to ojciec chłopaka. Odsunął się więc od Fushiguro, który niechętnie wrócił na swoje miejsce.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 17, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Butterfly - Fushiguro x Itadori |AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz