\1/

611 20 24
                                    

Rok później
Pov Tony:

Choi Jiyeon jest jakaś kurwa pojebana.
To niezrównoważona wariatka i jakaś jebana furiatka.
Miała wrócić za dwa miesiące, a tej świruski nie ma już dobry rok. Kochałem tą dzikuskę i cały czas byłem w niej szczeniacko zakochany, więc zacząłem jej szukać. I znalazłem.
Choi po pobycie w Korei, spierdoliła do Hiszpanii.
Głupi ja, właśnie siedziałem w naszym prywatnym samolocie i leciałem do niej. Każdego dnia żałowałem, że ją zdradziłem. Każdą komórką mojego ciała chciałem cofnąć się w czasie i zacząć bardziej dbać o mój skarb, o moją Yeon, którą tak łatwo straciłem.
Dziewczyna mnie wkurzała fakt, ale kochałem ją i gdzieś w głębi duszy widziałem, że Choi Jiyeon to była ta jedyna.

Byłem strasznym chujem i do teraz nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego tamtej nocy zamiast Yeon wolałem tą dziwkę. Nie potrafiłem tego pojąć, choć bardzo chciałem. Było mi wstyd. Wstyd, że straciłem najważniejszą kobietę w moim życiu.

— Panie Monet, za chwilę lądujemy. Proszę zapiąć pasy. — powiadomił mnie przez radio pilot. Zapiąłem pasy.

Kilka chwil po tym wysiadałem z samolotu z walizką. Z lotniska złapałem taksówkę, którą pojechałam do hotelu.
Budynek był wysoki i praktycznie cały przeszkolony. Miałem pokój na dwudziestym piątym piętrze, więc będę miał całkiem ładne widoki, ale to nie dla nich tutaj przyleciałem.
Wszedłem do środka budynku, po czym podszedłem do recepcji. Zameldowałem się, otrzymałem klucz do pokoju, w postaci karty i ruszyłem wprost do windy.
W tej metalowej puszce, nacisnąłem przycisk z numerem „25", a winda zawiozła mnie prosto na moje piętro.

W pokoju rzuciłem walizkę gdzieś w kąt, a potem zadzwoniłem do jakiegoś człowieka Vince, który chwilowo sprzedawał mi wszystkie informacje na temat miejsca pobytu Yeon. Mówił mi, co robi, gdzie jest i takie różne. To brzmi dziwnie, ale ja po prostu chciałem widzieć, czy jest bezpieczna. Nie była. A przynajmniej ona nie wiedziała, że nie była.

Rozmowa była krótka, powiedziałem mu tylko, aby wysłał mi adres, pod którym aktualnie mogłem zastać Jiyeon.
Nie musiałem długi czekać, a mężczyzna wysłał mi adres pod, który niezwłocznie się udałem.
Wyszedłem z pokoju, skierowałem się z powrotem do windy,w której chwile później znów stałem. Następnie wyszedłem z hotelu i wsiadłem do wypożyczonego lambo, które dopiero mi przywieźli. Odpaliłem silnik i ruszyłem pod wskazany adres.

Na miejscu, po wyjściu z auta do moich uszu uderzyła cholernie głośna muzyka. To mnie jednak nie powstrzymało przed pójściem w stronę, dość dużego budynku, w którym najwyraźniej odbywała się jakaś impreza. Bez pukania, ani dzwonienia dzwonkiem wszedłem do domu, jak do siebie i zacząłem się rozglądać za Jiyeon. Nigdzie jej nie było. Ruszyłem ku drzwiom tarasowym, za którymi usytuowany był spory basen. W basenie pływali ludzie, którzy na oko dobrze się bawili. Wokół basenu były porozstawiane leżaki i to właśnie na jednym z tych leżaków dostrzegłem Jiyeon. Jiyeon, która siedziała na kolanach jakiegoś typa i się z nim lizała.
Dziewczyna miała na sobie bikini, a chłopak kąpielówki. Byli na basenie, ale to prawie jakby byli w bieliźnie, prawda?!
Do tego Yeon miała czerwone włosy. KIEDY ONA SOBIE KURWA ZROBIŁA CZERWONE WŁOSY?!

Jakbym miał opisać tego gościa to był on raczej wysoki, miał brązowe loki, był dobrze zbudowany, może nie był tak napakowany jak Dylan, ale jego mięśnie brzucha wyglądały jak skała. Miał też łańcuszek, a raczej srebrny nieśmiertelnik. Chyba tak to się nazywa.
Był w jej typie. Dlatego już na wstępie go znienawidziłem. Wyglądał na bad boy'a, a Yeon na takich leciała. Do tego był dość przystojny. Miał oliwkową skórę. Twarzy miał taką, jakby mu ją Michał anioł rzeźbił. Prosty nos, pełne usta. Jakby tego było mało miał brązowe oczy, a Choi kochała ten kolor oczu.

~ Everyone, but not You ~ Tony Monet/Shane Monet Where stories live. Discover now