/8\

155 14 10
                                    

//Pov: Tony\\

Miałem dość Ethan'a i jego przystojnej twarzy i niesamowitego ciała. Jebać go.
Jest tak przystojny, że mógłby zapładniać wzrokiem. Mam nadzieję, że nie zapłodnił mi dziewczyny. Może formalnie nie była już moją dziewczyną, ale to była tylko kwestia czasu.

Postanowiłem działać. Chciałem porozmawiać z tym idiotą, chciałem dyskretnie mu zasugerować, aby zostawił moją dziewczynę w spokoju.

Dlatego wykazałam się wysokim ilorazem inteligencji i poprosiłem ojca, aby wysłał mnie razem z Ethan'em na świąteczne zakupy. Zgodziłem się. Co prawda opornie, ale się zgodził.
Siedziałem właśnie w samochodzie, czekając na tego debila. W końcu po dwudziestu minutach raczył się pojawić.

— Miałem nadzieję, że pojedziesz beze mnie. — mruknął wsiadając do auta i zajmując miejsce kierowcy. Jebany gbur.
Zastanawiałem się dlaczego właściwie zająłem miejsce pasażera.
Może dlatego, że samochodem zawsze jeździłem z Shane'm, albo Dylan'em. Sam zazwyczaj jeździłem motorem.
A co jeśli ten psychol będzie chciał mnie zabić? Jak Choi mogła się związać z kimś takim jak on? Przecież jestem od niego, sto razy lepszy.

Kiedy wyjechaliśmy z rezydencji, naprawdę zacząłem się zastanawiać, co jest z nim nie tak. Nikt normalny się tak nie zachowuje. Co on knuł?

— Przestaniesz się tak na mnie lampić? — Zapytał lekko poirytowany. Mój wzrok od razu przeniósł się na przednią szybę.

— Nie lampie się. — Mruknąłem.

— Dobra kurwa, o chuj ci chodzi? Nic złego ci nie zrobiłem, a ty zachowujesz się jakbym conajmniej wybił ci połowę rodziny. — Ukradł mi dziewczynę. Złodziej dziewczyn.

— Ukradłeś mi dziewczynę! — Wyrzuciłem z siebie. Spojrzałem na niego. Chłopak tylko uśmiechnął się pod nosem.

— To ty ją zdradziłeś. — Mruknął rozbawiony. — Pomyśl, gdybyś jej nie zdradził najprawdopodobniej cały czas byłaby z tobą. Nigdy nie wyjechałaby do Hiszpanii. Nigdy nie poznałaby mnie.
Skoro twierdzisz, że tak bardzo ją kochasz, to dlaczego to zrobiłeś? Jedna noc była warta tego wszystkiego? — Pytał, jeszcze bardziej mnie denerwując.

Jednak miał rację.
I odpowiadając na jego ostatnie pytanie, nie, nie było. Ta noc była najgorszą decyzją w moim życiu. Nienawidziłem się za to, co jej zrobiłem. Skrzywdziłem ją i już nigdy nie będę mógł tego naprawić. Gdybym tylko mógł chciałbym cofnąć czas i nigdy nie pójść za tamtą dziewczyną, ale nie mogłem tego zrobić.

Moje rozmyślenia przerwał Ethan, który właśnie zaparkował pod jakimś klubem.

— Mieliśmy jechać na zakupy. — Przypomniałem mu.

— Zakupy poczekają. — Powiedział, po czym wysiadł z auta. Ja zaraz po tym zrobiłem to samo.

Weszliśmy do środka. Klub był utrzymany w neonowych kolorach. Wszędzie błyskały światła i jak to w klubie grała głośna muzyka. Ludzie tańczyli, pili, śmiali się. To było to czego teraz potrzebowałem.

Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy od razu całą tacę shotów. Piliśmy jeden za drugim. Gdy shoty się skończyły, zamówiliśmy kolejną tacę i tak dalej i dalej. Po tych wszystkich shotach uznaliśmy, że świetnym pomysłem będzie pójście na parkiet. Tak też zrobiliśmy.
Kołysaliśmy się w rytm muzyki.
Byłem tak pijany, że nie specjalnie obchodziło mnie co leci. Ważne, że leciało.

W pewnym momencie podeszły do mnie dwie dziewczyny. Brunetki. Ładne brunetki. Chciały, żebym z nimi poszedł. Więc poszedłem. Wyszliśmy do jednego z kibli, gdzie obie zaczęły mnie całować. Skończyło się na tym, że obie mi obciągnęły. Naprawdę tego potrzebowałem. Mogłem w końcu zapomnieć o Yeon i tym całym gównie, które ostatnio miało miejsce w moim życiu. O kłótniach z Shane'm, poważnych rozmowach z Vincent'em, potyczkach z Dylan'em i o kazaniach Will'a. Jebać ich wszystkich. Miałem dość życia według ich zasad. Nie byłem jakaś pierdoloną laleczką barbie, którą mogli ustawiać jak im się żywnie podoba.

Po wszystkim wróciliśmy na parkiet. Znów zacząłem tańczyć. Wreszcie czułem, że żyję. Czułem się wolny. Tańczyłem z różnymi dziewczynami, całowałem się z nimi, robiłem przerwę na picie i na papierosa. Chyba nawet wziąłem jakąś pigułkę. Jakby nie było, bawiłem się świetnie. Mimo, iż bardzo nie chciałem tego przyznać to to wszystko było zasługą Ethan'a jebanego Morales'a. Nienawidziłem chuja całym sobą, ale to mu się udało. Szukałem go, aby mu podziękować. Chciałem to zrobić dopóki byłem na haju, bo jakbym wytrzeźwiał to w życiu bym mu za nic nie podziękował.

W końcu go znalazłem. Tańczył z jakimiś dziewczynami. Nic złego z nimi nie robił, po prostu tańczyli. Podszedłem do nich.

— Chodź. — Powiedziałem, po czym złapałem szatyna za przedramię i odciągnąłem na bok.
— Chciałem ci podziękować! — odezwałem się. On tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

— Nie ma za to stary, chyba tego potrzebowałeś! — Miał rację, potrzebowałem tego i to jeszcze jak.

Nawet nie wiem dlaczego, zbliżyłem swoją twarz do jego i pocałowałem go.

—————————————————————

Hej kochani! Mam nadzieję, że ten poprany rozdział wam się w miarę spodobał. Dawno nie pisałam więc pewnie nie jest to najlepszy rozdział, ale zły chyba też nie jest. Napiszcie mi co sądzicie o końcówce.
Przepraszam za wszystkie błędy.
Trzymajcie się<3

~ Everyone, but not You ~ Tony Monet/Shane Monet Where stories live. Discover now