3

79 9 5
                                    

Dni i tygodnie powoli mijały, a my codziennie chodziliśmy o tej samej porze na strych. Dziś również, z ta różnica, ze pozwoliliśmy sobie otworzyć okno i przez kraty obserwować gwiazdy w szumie paryskich ulic.

- obiecaj mi, ze jak stąd wyjdziemy to pójdziemy w środku nocy do parku, rozłożymy koc i patrząc w niebo będziemy leżeć obok siebie - Wyszeptałam wciąż obserwując małe świecące punkty wśród zachmurzonego nieba. Było takie piękne...

- obiecuje - Powiedział uśmiechając się do mnie. Nie mam pojęcia jak on chce to zrobić. Jak mamy poprawić swój stan psychiczny mając tylko siebie nawzajem?

Spojrzałam jak odchodzi od okna i bierze kawałek spalonego drewna. Cóż, słyszałam, że kiedyś ktoś podpalił tu jeden z parapetow, ale nigdy się tego nie doszukiwałam.

- narysuj mi coś - podał mi przedmiot. Zaśmiałam się cicho i do tego szczerze. Czas spędzony z nim dziwnie mnie rozweselał, tak jakby byl aniolem zesłanym do przygnębionych potworów.
Przyłożyłam go do sciany, jednak w tym momencie się zawahałam.

- co mam narysować? - Zapytałam obkrecajac głowę ku niemu. Ten jednak nie odpowiedział, tak więc narysowałam to co miałam w głowie. Jego. Jedynie dodatkiem były skrzydla oraz aureola, a obok niego data naszego pierwszego wieczoru na tym strychu. Nie rysowalam za pieknie, tym bardziej węglem. Gabriel wyszedł nie za dobrze, ale mi to pasowało, w końcu to mialo byc dla niego, a nie dla jakiegoś wielkiego malarza.

- to ja? - Zapytał, na co pokiwałam twierdząco głową, odstawiając resztkę czarnego przedmiotu na parapet. Miałam czarne palce jak moje ciemne włosy.
- widzisz mnie jako anioła? - zadał kolejne pytanie, uważnie przyglądając się rysunkowi.

- można tak powiedzieć. Od naszego pierwszego spotkania zrobiłeś dla mnie wiecej niż psycholodzy. Sprawiłeś, że znów potrafie być szczęśliwa - wyjaśniłam siadając spowrotem na swoje miejsce.

- mówił ci ktoś, że jesteś niesamowita? - spytał biorąc do ręki ten sam węgiel, który mi dał. Tym razem sam zaczął rysować coś koło swojej podobizny.

- nie. - Odparłam krótko. Nigdy nie usłyszałam czegoś aż tak miłego na swój temat jak komplementy od niego.

- w takim razie teraz to ja będę mówić ci to codziennie Nathalie - Mruknął pod nosem, skupiony na swoim rysunku. Wyglądał pięknie gdy się skupiał. tak samo jak gdy rozmawiał ze mną. Za to go wielbie, jak coś robi to poświęca temu cała swoją uwagę, nie zaleznie od tego kto to czy co to.

- kochany jesteś - stwierdziłam zerkając na to co rysował. To akurat bylam ja. Siedząca na parapecie, dokladnie w  takiej samej pozycji, fryzurze oraz ubraniach w jakich spotkał mnie tamtego pamiętnego wieczoru. Znów się Uśmiechnęłam, tym razem szczerzej niż zwykle. Każdy taki wieczór dawal mi namiastkę szczęścia, która chcialam zatrzymać i już nigdy nie oddawac. Jednak wtedy nastawał poranek i trzeba było się rozstać.
Zanim sie obejrzałam dopisal na dole naszą małą rozmowę.

- widzisz mnie jako anioła? -

- można tak powiedzieć. Od naszego pierwszego spotkania zrobiłeś dla mnie wiecej niż psycholodzy. Sprawiłeś, że znów potrafie być szczęśliwa -

Nathalie & Gabriel

Na mojej twadzy Znów pojawił się szeroki uśmiech, który chwilę później schowałam w zagłębieniu szyji chłopaka, obejmując go rekoma.

- nawet nie wiesz jak się ciesze, że cie mam - szepnęłam wdychając jego zapach. Pachniał... radością. Radoscia oraz nadzieją na lepsze jutro, nadzieją na to, ze stąd wyjdziemy.

- i już zawsze będziesz mnie miec. Jak stąd wyjdziemy to zamieszkamy razem i kupimy ładnego czarnego kota o zielonych oczach - slyszalam jak się smieje. Smieje się w moim towarzystwie, przytulając sie ze mna. Czyli to prawda, ze ludzie naprawde mogą byc wzajemnie szczęśliwi w swoim towarzystwie. Wystarczy jedynie trafić na odpowiednią osobę.

- Nasza nie kochana Nathalie. Powiedz tacie, masz jakiś znajomych? - Zapytał, a ja milczałam. Nie uważałam go za ojca, a w szkole nie miałam sie nawet do kogo odezwać. Jedynym moim znajomym było drzewo. Przychodziłam pod nie, a nawet mówiłam o swoich problemach. To ono sprawiło, ze kochałam naturę.
- tak myślałem. Idź pogadaj do drzewa, na pewno wysłucha kolejny raz jakiego to masz okropnego ojca - Wycedził przez zęby. Nie musiał mi dwa razy powtarzać, obróciłam się na pięcie idąc do ogrodu.

Teraz mogłabym śmiało powiedzieć. Tak idioto, mam przyjaciela. Mam najwspanialszego przyjaciela pod słońcem, który jako jedyny mnie zrozumial, wspomogł oraz uszczęśliwił.

-czarnego kota o zielonych oczach?- Zaśmiałam sie cicho, obejmując go mocniej.
- jakbyś go nazwal? - Zapytałam uśmiechnięta.

- plagg? albo Adrien? Nie mam pojecia, coś by sie wymyśliło - Odparł, a jego smukłe palce podniosły mnie i położyły na parapecie. Sam usiadł obok mnie, obejmując ciągle ramieniem moje lodowate ciało. Co sie dziwić, jest środek nocy, a my siedzimy przy otwartym oknie.

Wyjdziemy z tego razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz