6

53 8 3
                                    

- Nathalie ja... - znów zaczął, jednak ja jedynie rozpłakałam się jeszcze bardziej. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć.

- nie chce cie zostawiać! Nie ma takiej opcji nawet! - Wykrzyczałam nawet nie wycierając łez z policzków. Gabriel już nie płakał, wydawał się spokojny. W przeciwieństwie do mnie on się chyba z tym pogodził.

- Dziękuję ci bardzo... ale to działa w dwie strony. Wyjdziemy z tego szpitala szybciej niż sądzimy, bo osiągniemy to razem - Szepnął ocierajac słone łzy ze swojej bladej twarzy.

- i już zawsze będziesz mnie miec. Jak stąd wyjdziemy to zamieszkamy razem i kupimy ładnego czarnego kota o zielonych oczach - slyszalam jak się smieje. Smieje się w moim towarzystwie, przytulając sie ze mna.

- a więc tak uważasz? Cóż, mam lepszą teorie. To los złączył dwa skrzywdzone przez świat anioły, które razem odnalazły szczęście - Wyszeptal, a ja z niego wstalam.

To ma oznaczać, że każda chwila z nim spedzona poszła na marne, rozdzielamy się?...

- my dear... musisz mnie zostawić, ale to tylko na chwilę - wyszeptal ścierając i tak już mokrą dłonią łzy z mojej twarzy. Było ich tak wiele, jak wtedy gdy cierpiałam najbardziej. Znów bardzo cierpie, a takiego stanu już nie chce... Chce być szczęśliwa razem z Gabrielem.

- nie zostawie cie... Gabe nie dam sobie bez ciebie rady - szepnęłam Znów chowając twarz w zagłębieniu jego szyji. Jego ciało teraz też było zimne.

- musisz... w końcu jak się spakujesz do naszego przyszlego mieszkania? - zapytal, a ja aż się od niego odsunelam.

- słucham? - Odparłam zdziwiona. W takim razie dlaczego wcześniej płakał? On jednak tez wychodzi?

- mały żarcik nathalie - Zaśmiał się cicho, a ja za to uderzyłam go w ramie.

- glupek... ja już naprawdę się bałam, że będę musiała cie tutaj zostawić... - Powiedzialam cicho, krzyżując ręce na wysokości piersi. Lecz, mimo wszystko ulżyło mi, że nie będe musiała go zostawiać. Normalnie kamień z serca...

- juz nigdy nie będziesz musiałabyć gdzieś sama Nath - stwierdził przytulając moje obrażone ciało do siebie. Cóż, w takiej kolei rzeczy nie mogę się za długo gniewać, od razu się w niego wtuliłam.

Juz chwilę później patrzyłam głeboko w jego oczy myślac tylko o jednym. Ta rzecz zdawała się tak odległa, ale jednak chciałam go pocałować, chociażby ten jeden jedyny raz. Jednak nasza przyjaźń stawiała jakiejś bariery.
A przynajmniej tak myślałam, ponieważ gabriel niespodziewanie złączył nasze usta, tak jakby czytał mi w myślach. Nawet nie protestowałam, po prostu oddałam pocałunek delektując się chwila.

Cała noc rozbrzmiewała ta sama piosenka. Zawsze gdy ktoś wychodził śpiewaliśmy ją aż do rana.

Boli mnie głowa i nie mogę spać,
Chociaż dokoła wszyscy już posnęli,
Nie mogę leżeć a nie mogę wstać,
Mija ostatnia nocka w mojej celi.

Słowa tej piosenki słyszałam aż na strychu, gdzie przy świetle księżyca wciąż mogłam całować co jakiś czas malinowe usta gabriela.

Tylko noc, noc, noc, płoną światła lamp,
Nocny reflektor teren przeczesuje,
Owo światło to jak ja dobrze znam,
Nigdy nie gaśnie ktoś zawsze obserwuje.
Nie wiem czy wierzę jej czy nie wierzę,
Wierzę jej czy nie wierzę.

Dziwnie się slyszy te wersy, gdy zwykle to ja o tej porze siedziałam w pokoju i razem z resztą śpiewalam dla innych. A teraz prosze, to inni śpiewają dla mnie oraz mojej nowej drugiej połówki, której to wszystko zawdzięczam.

Ostatnia doba jutro będę tam,
Ale na razie ciągle jestem tutaj,
Nie mogę leżeć a nie mogę spać,
"Gad" po "betonce" kamaszami stuka.

Tak też sie stalo, ostatni dzień w tym więzieniu minął, a ja razem z Gabrielem mogłam przekroczyć drzwi budynku bez klamek, gdzie okna otoczone były kratami oraz raz na zawsze opuścić nasz strych, na którym pojawiła się jeszcze jedna data. Data naszego wyjścia oraz zawarcia związku.

- Gdy przyjdzie ranek stanę u twych bram,
Się pożegnałem bez do widzenia,
Nie wiem czy będziesz tam,
Nie ma znaczenia wychodzę z więzienia - Usłyszałam ostatnie słowa, gdy właśnie mialam wsiadac do okna. Mimo tego, że nie widziałam tych skrzywdzonych twarzy zza krat to i tak do nich pomachałam, uśmiechając się delikatnie.

Już niedługo pozniej byłam w domu, pakując się do mieszkania, które Gabriel specjalnie kupił. Cóż, w jeden dzień sprzedal swoje projekty z psychiatryka oraz te, które rysował wcześniej. Chwyciłam czarną walizke, dwie czarne torby oraz plecak. Tak, normalnje wyprawa zycia. Mojego starego życia do tego nowego. Chwyciłam jeszcze żyletkę. Tą samą która zaznaczałam kod kreskowy na nadgarstku, by dać upust swojej złości, czy nawet zastąpić ból psychiczny fizycznym.
Poszlam pod drzewo, gdzie zrobiłam dołek, a w nim zakopałam żyletke.

- mam już przyjaciela, szczęśliwe życie oraz to ja jestem szczęśliwa, więcej nie będzie mi potrzebna - Wyszeptałam.

Dokładnie pare lat temu było to dla mnie codziennością, a dziś już taką... odmiennością od świata codziennego. Przytulilam ostatni raz drzewo, zrobiłam mu zdjecie i mam nadzieję, że raz na zawsze opuscilam mury tego domu. Przy bramie jeszcze pożegnałam się z zapłakaną mamą. Może i ja jej nie odwiedze, ale ona będzie musiala odwiedzać nas. Jest naprawdę kochaną osobą w przeciwieństwie do jej męża.

Wsiadlam do czarnej taksówki, Gabriel który pakowal ostatnie już rzeczy usiadł obok mnie. Już nie wygladal tak samo jak w szpitalu. Był spokojniejszy, a na sobie miał jasnoniebieskie ubrania, z reszta pasowały mu do oczu... Chwyciłam jego rękę, ściskając ją lekko.

- a więc gdzie państwa zawieźć? - Zapytał taksowkarz, odpalając auto.

Wyjdziemy z tego razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz