Rozdział 3

12.8K 973 255
                                    

Gregory

Parkuję samochód przed jednym z czterech sąsiadujących ze sobą domów jednorodzinnych, jakie mam pokazać Beth, a mój wzrok ucieka ku nogom siedzącej obok mnie kobiety. Prawda jest taka, że mogłem wysłać jej zdjęcia mailem, opisując szczegółowo wszystkie ważne kwestie, ale nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie sprawdzić, jak Evans poradzi sobie w tych swoich szpilkach na moim placu budowy.

To zemsta, za moją fajkę, wiedźmo.

– Chodźmy – nakazuję, a następnie wyskakuję z pojazdu.

Okrążam Hondę i otwieram drzwi od strony pasażera, akurat w momencie, gdy Elizabeth wyciąga ze swojej wielkiej torebki buty na płaskim obcasie. Moja mina musi zdradzać zdumienie, bo kobieta uśmiecha się kąśliwie, po czym zabiera się do zmiany obuwia.

– Co? Myślałeś, że nie będę przygotowana? – drwi. – Może i jestem blondynką, ale jednak nie taką głupią, za jaką mnie bierzecie.

– My, czyli kto? – podchwytuję, akcentując liczbę mnogą.

– Faceci – precyzuje sucho.

– Masz pretensje do mężczyzn, że oceniają blondynki stereotypowo, ale sama oceniasz wszystkich facetów na podstawie swoich doświadczeń z jednym idiotą – wytykam. – Zalatuje hipokryzją.

– Skąd pomysł, że oceniam wasz gatunek tylko na podstawie swojego nieudanego związku z Davidem?! – oburza się, wyskakując z samochodu.

Pochylam się nad nią, bo w tym momencie jej głowa nie sięga mi nawet do brody.

Mały, pyskaty kurdupel.

– Bo w ciągu minionego roku nie związałaś się z żadnym facetem – wyrzucam z siebie, nie kryjąc aroganckiego uśmiechu.

– A ty skąd to niby wiesz?! – prycha wściekle.

No właśnie, skąd ja to wiem?

– Frank i ojciec często o tobie mówią – wyznaję niechętnie, za to zgodnie z prawdą. – Zdaje się, że Moore na bieżąco aktualizuje twój życiorys – rzucam kwaśno.

Beth cofa się o krok, przez co wpada na ramę samochodu.

– Co?

Kręcę z irytacją głową.

– Widzisz, o tym mówiłem. Odcięłaś się od wszystkiego i wszystkich i nic nie wiesz. Ale mam to gdzieś. Załatwmy to, co mamy załatwić, bo za półtorej godziny muszę być po drugiej stronie miasta – kwituję sucho.

Nie czekając na jej odpowiedź, ruszam do pierwszego z domów, po czym wchodzę do środka.

– Jak widzisz, domy są w stanie deweloperskim i w sumie nie wiem, czy powinniśmy je wykończyć pod klucz, czy zostawić wolną rękę przyszłym nabywcom – informuję, przystając w przejściu między niewielkim holem a salonem. – Każdy z tych budynków ma na parterze kuchnię otwartą na salon i jeden pokój gościnny, zaś na górze jedną sypialnię główną i dwie mniejsze – ciągnę, nawet na nią nie patrząc. Przez to, że zdjęła szpilki, nawet nie wiem, czy stoi w miejscu, czy rozgląda się po otwartej przestrzeni, ale nie mam zamiaru obracać się przez ramię. – Do tego jedna łazienka na dole i dwie do góry, mniejsza przy sypialni głównej i większa pomiędzy sypialniami.

Brak jakiegokolwiek komentarza czy pytania sprawia, że w końcu obracam się w stronę wejścia, a następnie klnę, gdy nie dostrzegam w pobliżu kobiety.

– Evans! – wrzeszczę na całe gardło.

Wymaszerowuję z budynku i przystaję na pierwszym ze stopni, a mój wzrok od razu namierza blondynkę. Rozmawia z jednym z robotników przy drugim z gotowych budynków. Ściskam nasadę nosa i liczę do pięciu.

13 miesięcy (Premiera 22.05.2024)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz