Rozdział 7

6 2 0
                                    

Szczerze powiedziawszy, już dawno nie miałam trochę czasu dla siebie, czasu w którym mogłam po prostu sobie poleżeć i nie mieć nic do roboty. Była dopiero dwudziesta druga a ja już miałam wszystko zrobione na jutro.

Gdy tak sobie leżałam dostałam wiadomość od kogoś... Od Rei...

22:16

Reja: Cześć jak się masz? Będziesz jutro na kształceniu?

Ophelia: Eee, Dobrze. Raczej będę jutro.

Już nie pamiętam kiedy ostatnio mi się zrobiło tak miło na sercu... Jak wtedy... Te pytania: Jak się masz? Jak się czujesz? Wtedy czułam, że kogoś obchodzę. Że dla kogoś jestem ważna. Choć mam zawsze wrażenie, że ludzie zadają to pytanie, z braku innego pomysłu na rozpoczęcie rozmowy.

Przez to pytanie, nawet gdy kładłam się spać, miałam uśmiech na twarzy, gdy sobie o tym przypominałam.

***

Gdy przeżyłam podstawówkę tego dnia, pora była na muzyczną. Jedynym dniem w którym się cieszę na iście tam, jest zakończenie roku, ale dzisiaj to był jeden z tych dni, kiedy miałam wielką ochotę tam iść.

-Cześć! -Powiedziała Reja, rzucając mi
się na szyję.

Boże, ja chyba przespałam jakąś część swojego życia. Bo jakieś dwa dni temu nawet swojego imienia nie znałyśmy, a to już do wielkiej przyjaźni widzę zaawansowało. No przynajmniej jak dla niej.

-Cześć...- powiedziałam, klepiąc ją po plecach, z racji, że nie wiedziałam za bardzo, jak mam się zachować.

-Jak tam? Ja nie wiem jak ja przeżyję weekend bez ciebie! Ja cię tak polubiłam!- powiedziała Reja- muszę Ci streścić co robiłam bo nie pisałyśmy ze sobą ponad osiemnaście godzin! Nie wiem jak ja to wytrzymałam...

Wiedziałam, że nie trzeba było jej odpowiadać, tamtego dnia na korytarzu... Że ja nie zauważyłam, że to psychopatka!? Jednakże mam wrażenie, że zaczynam ją lubić, wytwarza bardzo dużo pozytywnej energii, wokół siebie. Choć ja chyba potrzebuję zdecydowanie więcej czasu, aby kogoś polubić, niż ona.

-Nooo, ja też nie wiem jak ja wytrzymam weekend bez ciebie.- odpowiedziałam, aby jej za bardzo nie urazić.- ale przecież zobaczymy się w poniedziałek. Co nie?

- No pewnie! A tak w ogóle to spokojnie, nie będę ci truła z pisaniem cały weekend, chciałam po prostu zobaczyć, jak na to zareagujesz haha.
I nie, nie jestem żadną psychopatką, ale fajnie jak byś trochę więcej kolorów wkładała w życie, ty mój ponurasku.- powiedziała po czym złapała mnie delikatnie za policzek i połaskotała niczym małe dziecko, aby się zaśmiało.

Nie wiedziałam co na to powiedzieć. Miałam wrażenie, że wszyscy się na nas dziwnie patrzą.

-Wiesz co? Może nie torujmy wejścia, i chodźmy na zajęcia.

***

Zapowiadała się baaardzo spokojna lekcja. Sarkazm.

Chciałam jak zwykle zwiać na tył klasy, aby sobie spokojnie pospać. Ale oczywiście Reja do mnie krzyczy:

-Ale gdzie ty idziesz? Chodź na przód,  tam jest najlepsza zabawa.

-Ooo, bardzo dobry pomysł Reja, usiądź sobie Ophelia razem z Reją. Dobrze ci to zrobi.- powiedział nauczyciel, tym samym włączając się do rozmowy.

Jak samą Reję by mi się udało jakoś przekonać aby usiąść na tyłach, lecz dwa na jednego, to już nie miałam szans.

Usiadłam z przodu. Uwaga! Prosto przed biurkiem nauczyciela!

I szczerze muszę przyznać nie było aż tak źle. Może dlatego że na lekcje przyszły dzisiaj razem cztery osoby i miałyśmy w sumie dzisiaj bardziej luz.

***

Te czterdzieści pięć minut kształcenia, mi jeszcze nigdy tak szybko nie zleciało, jak dzisiaj.

-Do zobaczenia!- powiedziała do Rei, gdy już miałam zamiar wychodzić, z budynku szkoły do domu.

- Poczekaj!- krzyknęła.- Gdzie mieszkasz?

-Dwie ulice dalej w tamtych wysokich blokach co są na przeciwko sądu.

-Co!? I ja nie wiedziałam, że moja najlepsza bestie, mieszka dwie minuty ode mnie!? Idę z tobą!-powiedziała Reja.

Oj coś czuję, że muszę pogadać z rodzicami, czy by się nie chcieli może przeprowadzić, bo właśnie straciłam jakikolwiek spokój do końca swojego życia. No chyba że się wyprowadzę na drugi kontynent.

***

Droga minęła bardzo szybko. Ponieważ miałam radio i imieniu Reja, które całą drogę mi nawijało, bez możliwości zmiany stacji.

-No to pa!- powiedziałam już będąc pod blokiem.

-Żegnaj!- powiedziała Reja rzucając mi się na szyję, pod blokiem.

To było baaardzo dziwne pożegnanie, ale za to bardzo miłe. Jednak teraz trzeba było się zmierzyć z  rzeczywistością, czyli powrotem do domu.

-Wróciłam!- powiedziałam, otwierając drzwi.

-A to kto to był? Ta osoba rzucająca Ci się na szyję pod blokiem? Co sobie sąsiedzi pomyślą? Że jesteśmy nie normalni i nasza córka się z dziewczyną prowadza?

Wszystko co po mnie zostanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz