6

2.1K 292 220
                                    

Cześć ponownie 😉
Łapcie kolejny! Bruno uchyli rąbka tajemnicy o sobie.

6.

Niczym ogromne, leniwe kocisko, tuż obok niej, przeciągał się nieznajomy. Przystojną gębę zdobił mu uśmiech pełen satysfakcji i perfidnego zadowolenia. Cóż, przegrała z kretesem, gdy tylko jego językiem wtargnął do jej ust. Nawet nie zdążyła zaprotestować. A może i nie chciała? Nie wiadomo. Nic już nie było oczywiste i jasne. Najbardziej niewiadome jednak były personalia tego jegomościa. Chciała nawet to sprawdzić i przegrzebała Internet, szukając danych o właścicielu pensjonatu, ale jako właścicielka figurowała jakaś kobieta. Biedaczek okłamał ją, żeby zaimponować? Nie musiał, imponowało jej w nim wszystko, oprócz podłego charakteru, rzecz jasna. Cała reszta była idealna.

— Nie powinnaś ubierać się w takie kiecki — głową wskazał leżącą na podłodze, podartą sukienkę. — Masz za duże dupsko.

— To dupsko sprawiło, że darłeś się jak zarzynane prosie, gdy dochodziłeś — skwitowała i nakryła się kołdrą. Jakoś tak... mimo wszystko poczuła zawstydzenie. Pozwoliła mu na zbyt wiele, gdy skamlał o jej drugą dziurkę. Zgodziła się, zamroczona pożądaniem, gdy jego gorący język wylądował na jej pośladku i zachęcająco zmierzał ku spragnionemu pieszczot miejscu. Była taka nieasertywna. Ajć!

— Cóż, było ciaśniej. — Ułożył ręce pod głową. — Cipkę masz rozklekotaną.

Nie mogła się z tym zgodzić. Pewnie gdyby nie ściśnięte gardło, rzuciłaby jakąś ripostą, ale nie była w stanie. Rozklekotana? Gówno prawda! Seks w jej małżeńskim łożu był niezwykle rzadkim gościem. Ba! W jej życiu, odkąd poznała Jakuba był jak ciotka, co to odwiedza rodzinę tylko na święta.

— Druga runda? – spytał, jakby przed chwilą wcale jej nie obraził. Nie odpowiedziała. Liczyła w myślach, żeby odgonić łzy. Nie obraziła się na niego, w nosie miała jego przytyki. Przyjechała się tu bawić i to właśnie czyniła, ale jej umysł zalały wspomnienia nieudanego małżeństwa, zdrada Jakuba i moment, w którym jej o tym powiedział. — Co jest? – dodał widząc jej dziwną minę.

— W tyłek też nie było jakoś rewelacyjnie — oznajmiła, zbierając do kupy swoje emocje. — Spadaj do siebie.

Jego mina warta była uwiecznienia, jednak Marcelina uznała, że mogłoby to wyglądać dość nietypowo, gdyby sięgnęła teraz po telefon i pstryknęła mu fotkę. Zapamięta więc na zawsze te rozdziawione usta i oczy jak pięciozłotówki. I szok.

— To mój pensjonat — powiedział zadziornie. — Może to ja powiem ci: „spadaj do siebie"? — Uniósł się na przedramionach i spojrzał na nią.

— Twój? A ja myślałam, że właścicielem jest Dominika Sroka?

Zaskoczyła go. Zacisnął szczękę i zmrużył oczy. Wyglądał jakby obawiał się dekonspiracji, ale czy rzeczywiście tak było? Tak. W przypływie dziwnych emocji powiedział jej, że pensjonat należy do niego, i tak w rzeczywistości było, ale jakby wypadło mu z głowy, że oficjalnie w papierach nie figurował.

— Jest mój — powiedział po chwili ciszy. — Ale to długa historia, a ja przecież mam spadać do siebie, więc wybacz Kluseczko, ale nie opowiem ci jej ze szczegółami. — Po tych słowach podniósł się i wstał. Nagi, nagusieńki. Zanim zniknął za drzwiami łazienki, nieśmiało zapytała go imię. Przystanął i zerknął na nią przez ramię.

— Brunon.

— Marcelina – odpowiedziała, choć wcale tego nie oczekiwał. I tak nie zapamięta. Nigdy nie pamiętał imion kobiet, z którymi się pieprzył.

Po zachodzie słońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz