Rozdział 2

1.2K 49 26
                                    

Kodaline - All I Want

Siedzieliśmy bardzo długo wtuleni w siebie. Żadne z nas nic nie mówiło, tylko napawaliśmy się swoją obecnością. Kreśliłem bliżej nieokreślone wzorki na jej plecach. Powoli zaczynały drętwieć mi nogi, ale jeśli to cena, jaką mam zapłacić za możliwość trzymania Faustyny w moich ramionach to mogły mi nawet odpaść. Długo walczyłem ze sobą, żeby nie zadać pytania na nurtujący mnie temat. Przegrałem wewnętrzną walkę z samym sobą.

- Kacper nie będzie zły? - zdecydowałem się odezwać. Podniosła głowę i popatrzyła na mnie jakbym powiedział największą głupotę na świecie.

- Jaki Kacper? Błoński? - spytała z niedowierzaniem. - Przecież ci powiedziałam, że nie jestem w związku i nie zamierzam być, a już na pewno nie z Kacprem.

- Ze mną też nie byłaś, ale miałbym coś przeciwko jeśli całowałabyś się z innym fagasem. - wyprostowała się, ale nie wstała z moich kolan, tylko uważnie mnie obserwowała.

- Po pierwsze, naprawdę masz mnie za taką? Uważasz, że pocałowałabym ciebie gdyby łączyła mnie relacja z kimś innym? - spytała z wyrzutem. - Po drugie, Kacper jest tylko moim kolegą, który bardziej ode mnie lubi moje zasięgi. Sam mi powiedział, że znajomość ze mną jest dla niego na rękę, a z racji, że mamy fajny vibe to mi to nie przeszkadza. Po trzecie, przed chwilą powiedziałam ci, że cię kocham. Mimo że mnie właśnie wkurwiłeś, to się to nie zmieniło. Jak mogłabym być z kimś innym kiedy moje serce bije tylko dla ciebie? - w jej głosie wyczułem żal. Byłem idiotą. Znów próbowałem wmówić sobie i jej, że jest inaczej, niż było naprawdę.

- Przepraszam. - powiedziałem skruszony. - Nie powinienem zadawać tego pytania. Znam cię i wiem, że taka nie jesteś. Po prostu boję się, że stracę cię bezpowrotnie, o ile już nie straciłem. - pogłaskałem ją kciukiem po policzku, subtelnie zahaczając o spuchnięte wargi.

- Skoro wpuściłam cię do mieszkania, pocałowałam cię, próbuję wbić ci do głowy, że nadal cię kocham i nikt i nic tego nie zmieni, to musi to oznaczać, że dalej mi na tobie zależy. - uśmiechnąłem się z ulgą, a Faustyna odwzajemniła uśmiech. Pocałowałem ją delikatnie, bałem się, że jeszcze zmieni zdanie.

- Muszę cię jeszcze o to spytać. - spuściłem wzrok. - Dlaczego mnie wtedy zostawiłaś? Dlaczego nie chciałaś ze mną rozmawiać jeśli nie jestem kompletnie skreślony w twoich oczach?

- Jeszcze pytasz, dlaczego wyszłam? - lekko się oburzyła. - Naskoczyłeś na mnie bez powodu. Od początku założyłeś, że dam ci kosza. Nawet nie dałeś mi dojść do słowa, tylko zacząłeś mnie atakować. - westchnęła. - Więc zaczęłam się bronić. I gdzieś pomiędzy naszymi krzykami zrozumiałam, że nie chcę, żeby tak to wyglądało. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie jak może wyglądać nasz związek jeśli już na samym początku jest kłótnia. Im dalej w las, tym więcej drzew. - miała rację. Faktycznie nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Cały czas skupiałem się na tym, że odeszła, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, że to przez moje infantylne zachowanie. - Nie chciałam z tobą rozmawiać, bo bardzo zabolały mnie twoje słowa gdy oskarżyłeś mnie o przyprawianie rogów Kubie. Mam świadomość, że na tej imprezie balansowaliśmy na krawędzi, ale nigdy bym mu tego nie zrobiła. Nigdy, rozumiesz? - załamał jej się głos.

- Wiem, Fausti, wiem. - oparliśmy się o swoje czoła.

Urodziny Natalki, wrzesień 2022.

messy sheetsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz