Billie Eilish - TV
Podziękowałem kierowcy i niechętnie opuściłem pojazd. Wręcz z duszą na ramieniu rozejrzałem się po parkingu w poszukiwaniu auta moich rodziców. Na szczęście nigdzie go nie widziałem. Było trochę po szesnastej więc miałem jeszcze sporo czasu do ich przyjazdu.
Otworzyłem drzwi do mieszkania i uświadomiłem sobie, że mógłbym tu odrobinę ogarnąć, żeby przynajmniej nie zgarnąć opierdolu za bałagan.
Zacząłem sprzątać i muszę przyznać, że szło mi całkiem sprawnie do momentu, gdy nie natknąłem się na bluzkę Faustyny. Nie leżała już na oparciu krzesła, tam, gdzie ją zostawiła, tylko była złożona razem z moimi ciuchami, które Patryk, sprzątając, musiał ułożyć w stos na kanapie. Podniosłem ją i przytuliłem do siebie, zaciągając się ledwo wyczuwalnym zapachem dziewczyny. To żałosne, że jedyne co mi po niej zostało to część garderoby, o której pewnie zapomniała i wywietrzały zapach. Wtuliłem twarz w kawałek materiału, przypominając sobie, jak dobrze nam wtedy było. W uszach słyszałem śmiech Faustyny. Był do tego stopnia realny, że aż odwróciłem się, żeby upewnić się, czy może blondynka nie stoi tu gdzieś i nie nabija się ze mnie. Mimo iż wiedziałem, że to mój umysł płata mi figle to rozczarowałem się gdy nie zobaczyłem dziewczyny w moim otoczeniu. Ścisnąłem mocnej bluzkę i udałem się do sypialni. Podniosłem poduszkę, po chwili zastanowienia, włożyłem pod nią pamiątkę po Faustynie. Wiedziałem, co muszę zrobić, w głowie układał mi się plan działania. Miałem tylko nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli.
Siedziałem na sofie, nogą nerwowo wystukując rytm jakieś piosenki, którą usłyszałem dziś w radiu. Zerknąłem na zegarek, który wskazywał piętnaście po siedemnastej. Wolałem mieć to już za sobą, ale jak na złość rodzice opóźniali swój przyjazd. Lepiej by było gdyby wzięli mnie z zaskoczenia. Nie siedziałbym teraz cały w nerwach, czekając na nich. Próbowałem się uspokoić, ale dłonie nie przestawały mi się pocić, a serce z każdą sekundą łomotało coraz bardziej. To moi rodzice tak? Nie może być aż tak źle. Weź się w garść Bartek! Skończ się nad sobą użalać, bo ile można.
Zamknąłem oczy i zacząłem odliczać od stu w dół. Nagrywki minęły mi szybko i przyjemnie, ale aktualnie czułem się okropnie zmęczony. Gdy byłem przy czterdziestu dwóch, mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk powiadomienia. Podniosłem powieki i zobaczyłem dwie wiadomości od Faustyny na konwersacji z Genzie. Jako pierwsze wyświetliło mi się zdjęcie uśmiechniętej szatynki z krótkimi włosami na tle fontanny di Trevi. Dopiero gdy przybliżyłem zdjęcie, zorientowałem się, że ową dziewczyną była moja Faustyna. Otworzyłem buzie ze zdziwienia, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Wyglądała pięknie, ale coraz mniej przypominała Fausti, którą znałem. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Miała szczery uśmiech i iskierki szczęścia w oczach. Pogładziłem jej twarz, ścierając z ekranu moją łzę.
„Szkoda, że nie ma was ze mną ☹️🥺"
Tez żałowałem, że nie było mnie tam z nią. Wiedziałem, że Rzym od zawsze był małym marzeniem Faustyny, a szczególnie zobaczenie fontanny di Trevi. Miałem cichą nadzieję, że ja będę tym facetem, który spełni to marzenie, jednak los chciał inaczej. Przewijałem kolejne wiadomości, w których reszta kompletowała jej wygląd i dopytywała, z kim jest na randce. Najbardziej zabolała mnie wiadomość od Hani, ponieważ bałem się, że może jest w niej ziarnko prawdy.
„Nowe włosy, nowy chłopak??? 😏"
Zaśmiałem się gorzko pod nosem, powstrzymując się przed napisaniem jakiejś kąśliwej odpowiedzi, żeby przestała wtrącać nos w nieswoje sprawy. Nie chciałem rozpętać niepotrzebnej kłótni i nie chciałem przypominać Faustynie o sobie. Zrezygnowałem też z pomysłu napisania prywatnej wiadomości do niej. Jutro będzie w Krakowie, więc porozmawiamy. Zareagowałem jedynie serduszkiem na dwie pierwsze wiadomości dziewczyny i zablokowałem telefon. Gdy na zegarku wybiła osiemnasta, usłyszałem dzwonek do drzwi. Wytarłem spocone dłonie w nogawki spodni i podniosłem się z kanapy.