Harry Styles - Golden
Ze snu wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nakryłem głowę poduszką z nadzieją, że natrętny przybysz zaraz sobie odpuści. Oczywiście nadzieja matką głupich, ponieważ z każdą sekundą ktoś po drugiej stronie dobijał się jeszcze głośniej, a na mój telefon przychodziły coraz to nowsze powiadomienia. Westchnąłem i niechętnie otworzyłem oczy. W gardle poczułem okropną suchość. Oho, chyba odzywał się wczorajszy wypity przeze mnie i Patryka alkohol. Z trudem przełknąłem ślinę i z wielkim bólem podniosłem się z łóżka. Przeciągnąłem się w celu rozbudzenia i powolnym krokiem ruszyłem do wejścia. Nie przejmowałem się tym, że otworzę mojemu gościowi w samych bokserkach. Spojrzałem przez wizjer.
- Co ty tu robisz? - spytałem, zdziwiony otwierając drzwi.
- Miło witasz się ze swoją dziewczyną. - po drugiej stronie stała Faustyna, cała obładowana torbami z zakupami. - Mogę wejść czy będziemy tak stać? - otworzyłem szerzej drzwi i zaprosiłem ją do środka. Zabrałem z jej rąk reklamówki, odstawiłem torby na ziemię i przyciągnąłem ją do siebie.
- Moją dziewczynę? Nie przypominam sobie, żebym jakąś miał. - droczyłem się.
- Nie łap mnie za słówka. - przewróciła oczami. Zarzuciła mi ręce na kark i złączyła nasze usta w pocałunku. - Cuchniesz. - skrzywiła się.
- Dopiero co wstałem. - mruknąłem lekko zawstydzony.
- Było trzeba tyle wczoraj nie pić. - wsadziła mi palca między żebra. Rozmasowywałem obolałe miejsce i patrzyłem, jak bierze zakupy oraz po kilku schodkach wchodzi na górę.
- Skąd wiesz, że piłem? - podążyłem za nią.
- W twoim oddechu wyczułam cały monopolowy, a po stanie salonu mogę stwierdzić, że nie próżnowaliście wczoraj. - zaśmiała się. - Jedyną wiadomość, jaką dostałam od Patryka, było narzekanie, że masz pustą lodówkę i nie macie co jeść. - powiedziała, rozpakowując torby.
- I dlatego postanowiłaś zrobić mi zakupy? - spytałem rozczulony. Podszedłem do Faustyny i objąłem ją od tyłu. - Mam cudowną dziewczynę. - szepnąłem i pocałowałem ją w szyję.
- Przeszkadzasz mi. - mruknęła, ale wtuliła się we mnie mocnej. - Masz dziewczynę? Kogo? Nie przypominam sobie, żebyś mi ją przedstawiał. - przedrzeźniła mnie, a ja przewróciłem oczami. - Leć wziąć prysznic, a ja zrobię nam śniadanie.
- Mmm, nie mogę się doczekać. Jestem strasznie głodny. - złożyłem ostatniego całusa na jej ramieniu.
- A na co masz ochotę? - spytała, odsuwając się ode mnie.
- Na ciebie. - uśmiechnąłem się zawadiacko.
- Najpierw umyj zęby. -parsknęła i wróciła do rozpakowywania zakupów.
- Nienawidzę cię. - jęknąłem, odchodząc w stronę łazienki.
- A myślałam, że kochasz. - zaśmiała się pod nosem.
Zamknąłem za sobą drzwi i szybko rozebrałem się, żeby nie marnować czasu. Wiązałem ekspresowy prysznic, umyłem zęby i zrobiłem prowizoryczną pielęgnację. Zorientowałem się, że nie zabrałem nic do ubrania. Popatrzyłem zrezygnowany na swoje odbicie w lustrze. Owinąłem się ręcznikiem wokół bioder i wyszedłem z łazienki.
- Gotowy? - spytała Faustyna.
- Nie jeszcze, muszę się ubrać. - odkrzyknąłem. Wszedłem do sypialni i wybrałem zwykle czarne spodnie i t-shirt.
- W końcu wyglądasz jak człowiek. - usłyszałem za sobą głos blondynki. Odwróciłem się w jej stronę, stała oparta o framugę z rękoma splecionymi pod biustem. Moją uwagę przykuła jedna rzecz.