Rozdział 5.

15 6 0
                                    

Co on tu robił? Przecież dopiero się tu przeprowadził. Nawet nie znał Cioci Lindy ani nikogo stąd.

Liv zauważyła, że wpatruje się w jeden punkt za którym podążyła wzrokiem.

-Kto to jest?- zapytała również na niego patrząc, ale brunet wydawał się ignorować jej natrętne spojrzenie. Jego tęczówki cały czas były utkwione w moich.

-Pamiętasz gdzie mieszkała Pani Howard? Ta staruszka, która mnie zawsze kryła gdy gdzieś wychodziłam?- Zapytałam wracając wzrokiem do dziewczyny.

-Ten stary dom co jest obok ciebie? W tym w którym podobno starszy?- przy ostatnim słowie zrobiła cudzysłowie z palców w powietrzu.

-Tak, przez cztery lata stał pusty. Aż do zeszłego tygodnia. Ten chłopak, się tam wprowadził. Ostatnio był u nas na kolacji, ale gdybyś widziała miny rodziców gdy tylko się dowiedzieli, że typ ma dwadzieścia lat a jest bogatszy od nich.- uśmiechnęłam się pod nosem wspominając szok wymalowany na twarzach rodziców.

-I dopiero teraz mi o tym mówisz? Jaja se ze mnie robisz?- zapytała z wyrzutem.

-Jakoś nie miałam głowy do tego, żeby Ci powiedzieć. To nic takie..

-Jak nic takiego?- Przerwała mi.- Patrz jak on wygląda! Przecież to jest chodzący Bóg seksu! Na przeciwko ciebie zamieszkuje super przystojny i zamożny chłopak praktycznie w naszym wieku, a ty uważasz, że to nic takiego?!

Wyszczerzyłam oczy gdy Olivia za głośno wypowiedziała swoją opinie i pare osób obok zwróciło na nas uwagę. Nie chciałam robić widowiska. Nie gdy poczułam, że mogę się rozluźnić.

-Ciszej!- Syknęłam i odciągnęłam ją od reszty. Znalazłyśmy ubocze gdzie nikogo nie było i dopiero wtedy spojrzałam na jej twarz.

-Dobra, może jest przystojny i przy forsie, ale to nie wszystko Liv. Wiesz dobrze, że nie jestem za sypianiem z pierwszym lepszym, który się napatoczy.- Skrzyżowałam ręce na piersi.

-Wiem, ale to nie znaczy, że nie możesz się trochę zabawić i go poznać.

Westchnęłam i opuściłam ręce wzdłuż ciała. Nie lubiłam tego chłopaka. Wydaje się arogancki i zapatrzony w siebie. Te jego zielone tęczówki i mocno zarysowana szczęka.. Nie. Nie mogłabym.

-Wiem, że masz problem z zaufaniem po Jamesie, ale nie możesz przez całe życie chować się przed innymi. Jak tak dalej pójdzie kochana, to ty zostaniesz starą panną z gromadką kotów.

-No wiesz, wolałabym psy. Albo chomiki? Nie. Lepsze byłyby papugi bo mogłabym z nimi roz...

-Rose!- Ucięła mi w połowie zdania.- Nie o to mi chodzi.- Przewróciła oczami.

- Wiem. Po prostu.. Nie jestem jeszcze gotowa. Zrozum to.- Chwyciłam ją za rękę.- Jest ślub twojej mamy. Możemy o tym pogadać kiedy indziej? Nie chce sobie psuć zabawy, a tym bardziej tobie.

-W porządku.- powiedziała i ruszyłyśmy do stolika. Wzięłam moją i Liv szklanki i pociągnęłam ją do kuchni gdzie znajdowało się mnóstwo rzeczy zaczynając od najróżniejszych przekąskach, kończąc na wybitnie drogich rodzajach alkoholu.

W pomieszczeniu byłyśmy same, co sprzyjało mojemu planowi. Podeszłam do jednego z dłuższych stołów zastawionego trunkami i podniosłam butelkę wódki, której nazwy nie kojarzyłam.

Czułam na plecach ciekawy wzrok dziewczyny, jednak niespeszona kontynuowałam. Otworzyłam butelkę i uzupełniłam nasze szklanki do połowy. - Z czym sobie życzysz drinka?- zapytałam z szelmowskim uśmiechem.

- Hm, odlej mi trochę, za dużo mi nalałaś. Myślę, że cola wystarczy.- powiedziała również się uśmiechając.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu za zlewem, jednak do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
Po co ma się zmarnować?

The sun before the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz