Rozdział 8.

6 3 0
                                    

Wysiadłam z samochodu brata i bez czekania na Mike'a, ruszyłam w stronę szkoły.

Dzisiejszej nocy mało spałam. Średnio co pół godziny się budziłam. Koszmary związane z sytuacją ze wczoraj nie dawały mi spokoju, dlatego też mój brat nie miał problemu z obudzeniem mnie. Miałam na ósmą, więc od szóstej trzydzieści byłam na nogach. Ogarnianie siebie i wszystkiego wokół szło mi strasznie opornie zważając na to iż byłam chodzącym trupem.

Moje sińce pod oczami były jeszcze większe niż zwykle, a skóra biała i wysuszona. Minimalnie uratowałam ją korektorem, różem i maskarą z różnicą taką, że po prostu nałożyłam tego więcej niż zwykle.

Z pewnością siebie przemierzyłam dziedziniec szkoły i weszłam głównym wejściem. Szkolny korytarz był oblężony przez uczniów innych klas co utrudniało mi dostanie się do mojej szafki.

-Jak chcecie sobie plotkować to wypierdalać z samego środka.- warknęłam do pierwszoklasistek, które w moim mniemaniu rozmawiały o jakimś chłopaku ze starszej klasy.

I jak tu być spokojnym gdy wokół same ofermy.

Przy mojej szafce czekała już Vi trzymając dwie kawy z naszej ulubionej kawiarni. Gdy podeszłam bliżej dziewczyna podała mi kubek i miło się uśmiechnęła.

-Podwójne karmelowe latte z mlekiem owsianym.- wyrecytowała.

-Ratujesz mi życie cudowna kobieto.- powiedziałam i upiłam łyk przez co poczułam ulgę spływającą wraz z napojem. - Gdybym mogła to bym dziękowała ci na kolanach, ale wole uratować swoje resztki godności.- powiedziałam rozglądając się po korytarzu na którym wcale nie ubyło uczniów.

Dziewczyna się zaśmiała.- Kochana, swoje resztki godności straciłaś w momencie, gdy rok temu potknęłaś się na schodach i wpadłaś na nauczyciela chwile po tym jak nakryłaś go z Alex.- powiedziała na co znacznie się skrzywiłam.

Alex czyli rasowa dziwka która pieprzyła się w jednej z sal z nauczycielem historii. Cóż, wtedy było wiadomo dlaczego miała z tego przedmiotu najlepsze oceny skoro nawet nie chodziła do szkoły. Dobrze, że oboje wylecieli ze szkoły bo Pan Stanly nie umiał uczyć, a dziewczyna każdego irytowała swoją osobą.

-Nie wspominajmy już tego, proszę.- dodałam z obrzydzeniem. To był najgorszy widok jaki w życiu widziałam.

-W porzo. Jaką lekcje teraz mamy? - zapytała.

-Wydaje mi się, że chemia.- spojrzałam jeszcze na plan, żeby się upewnić.- Tak, chemia.

Potwierdziłam i ruszyłyśmy w stronę sali, uprzednio wyciągając zeszyt do lekcji.

Lekcje ciągnęły mi się jak nigdy dotąd, a moje chęci do życia spadły poniżej zera.

Z całej paczki w szkole byłam tylko ja, Liv i Matt bo reszta była chora. Czego się dziwić skoro idiotom zachciało się pływać nago o drugiej w nocy w jakimś jeziorku na obrzeżach miasta. Czasami się zastanawiałam czy może nie zmienić towarzystwa bo jeżeli tak dalej pójdzie to skończe na oddziale w szpitalu psychiatrycznym.

Chociaż gdyby tak pomyśleć, mogłabym trafić do tego szpitala czy gdziekolwiek indziej. Mogłam tam trafić, ponieważ wiedziałam, że nie oddałabym moich przyjaciół nikomu innemu za żadne skarby.

Nie oddałabym swojej rodziny.

***

Krążyłam po pokoju myśląc co zrobić. Musiałam się dowiedzieć co się wczoraj stało i czy wszystko dobrze z Frankiem. Jeśli zadzwoniłabym do staruszka to była szansa, że nie odbierze lub gdy spytam co się stało to wymyśli jakąś badziewną historyjkę. Jedynym wyjściem był on. Jeżeli pójdę do niego, będzie myślał, że wchodzę butami w ich życie.

The sun before the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz