Rozdział 9.

9 3 0
                                    

Jestem pewna, że każdy z nas kiedykolwiek zastanawiał się nad sensem życia. Dla niektórych sensem egzystencji, bo przecież nie każdy swoje istnienie mógł nazwać "życiem".

Zastanawiałam się nad tym wiele razy i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że tak naprawdę wszystko jest zaplanowane. Od urodzenia, aż po sam grób. Z pewnością, wiele osób się ze mną nie zgodzi, jednak uważam, iż ludzkie życie traci na wartości jeżeli wszyscy bez wyjątku robią i dążą do tego samego. Rodzisz się, idziesz do przedszkola, a później do szkół, poświęcasz wszystko dla kariery aby "w przyszłości" mieć lepiej. Jednak nikt nie ma zielonego pojęcia czy ta "przyszłość" mu jeszcze została; kiedy się skończy. I później to wszystko idzie na nic. Cała ta ciężka praca, nad tym do czego dążyłeś była nic nie warta.

Od zawsze przerażał mnie fakt, że urodziłam się, żeby po prostu być. Nie po to, aby mieć jakiś konkretny cel w życiu. No bo jak niby przerwać to całe kółko, które cały czas się zapętla? Czy jest jakikolwiek sposób aby przerwać ten stereotypowy system i żyć na swoich pieprzonych zasadach? Być może i by nie miało to najmniejszego sensu, ale nie lubię się podporządkowywać.

Mimo, że i tak to robię ze wzgląd na rodziców, nie staje mi na drodze to, abym gdzie indziej mogła żyć na swoich zasadach.

***

Dzięki upragnionemu weekendowi, zawsze czułam się odrobinę lepiej. Z myślą, że mam dwa dni wolnego od zakuwania, a w dodatku dzisiaj odbędzie impreza w Matta w domu co pozwoli mi trochę odetchnąć.

Przetarłam oczy i przeciągnęłam się, aby rozprostować kości po paru godzinach bezruchu. O dziwo czułam się dobrze i miałam szczerą nadzieję, że zostanie tak do samego wieczora...

- Rose?- Usłyszałam jak mój ukochany braciszek wali pięścią do drzwi mojego pokoju.

...no chyba, że przez kogoś mi się pogorszy.

-Czego?- Burknęłam w poduszkę. Czy on nie umiał uszanować tego, że ktoś może spać? Albo chce mieć chwile dla siebie?

-Nic. Chciałem tylko sprawdzić czy dalej śpisz.- I sobie poszedł jak gdyby nigdy nic.

Warknęłam głośno w poduszkę. Jak można być tak apatycznym człowiekiem?

Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam przeglądać social media. Niestety musiałam pogodzić się z tym, iż mój brat cierpiał na niezwykle rzadką chorobę zwaną bez mózgiem. Jego choroba na moje nieszczęście zbyt często dawała o sobie znać, więc jedyne na co mogłam liczyć w tamtej chwili to to, że z czasem mu się polepszy.

Sprawdziłam godzinę bo wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi. Było wpół do dwunastej, przez co jak oparzona wstałam na równe nogi. I to był mój błąd, ponieważ znowu wylądowałam na łóżku. Przed oczami pojawiły mi się mroczki, a w dodatku czułam się jak na jakiejś pieprzonej karuzeli. Poleżałam chwile z zamkniętymi oczami, aby mój organizm mógł się trochę opanować. Po paru minutach wstałam, tym razem wolniej i poczułam się o wiele lepiej. Podeszłam do szafy i naciągnęłam na siebie jakiś stary dres, który dawno nie ujrzał światła dziennego.

Mimo, że na "noc" do Lottie wybierałam się dopiero za kilka godzin, nałożyłam na twarz makijaż. Czułam się wtedy lepiej sama ze sobą.

Gdyż nie miałam co robić przez najbliższe kilka godzin, stwierdziłam, iż warto byłoby się trochę pouczyć zważając na to, że moje oceny nie były jednymi z najlepszych.

***

-Nie ubiorę tego.- Odpowiedziałam zakładając ręce na piersi i robiąc naburmuszoną minę. Jeśli Charlotte myślała, że ubiorę sukienkę, która więcej odkrywała niż zakrywała i zrobi ze mnie tradycyjną szmate, była w bardzo dużym błędzie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The sun before the stormOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz