Rozdział 18 - Nie patrz w niebieskie światło

99 11 0
                                    

Wstaję i jestem zmęczona bardziej, niż kiedy poszłam spać. Nie jest to normalne będąc wampirem, ale biorąc pod uwagę ostatnie kilka dni, jestem w stanie uwierzyć we wszystko.
Wypijam całą torebkę krwi, która dodaje mi sił i wychodzę na dziedziniec, czekając na dalsze rozkazy.
Na horyzoncie nie było widać żadnego śladu po braciach Mikaelsonach, czy też Hayley. Nie wyczuwałam też obecności Freyi w domu, więc wciąż była gdzieś tam, gdzie się wybierała.
Kiedy kładłam się spać, do wschodu słońca dzieliły nas ledwie dwie godziny, dokładnie tyle spałam. Wiem, że i tak Klaus albo Elijah by mnie obudzili, gdyby tylko zadzwonił Vincent, ale po prostu chciałam zobaczyć ten wschód słońca, który tak cudownie wyglądał z dziedzińca. Przypominał mi o dawnych, mniej skomplikowanych czasach i dawał nadzieję, że kiedyś zaznam spokoju.
Pawam się w promieniach porannego słońca, myśląc o tym co było, jest i co będzie. Po moim ciele przeszły dreszcze - co zwykle w takiej sytuacji odbierałam jako zły znak, ale dziś pragnęłam po prostu spokoju i zignorowałam przeczucia, które jeszcze nie zdążyły zasiać ziarenka niepewności w moim umyśle.

- Zapowiada się piękny dzień - usłyszałam za swoimi plecami. - Oby i był taki dla nas. - Westchnął Elijah.

Odwróciłam się w jego stronę i dostrzegłam nutkę zmartwienia wypisaną na jego twarzy, którą próbował ukryć pod maską ciepłego uśmiechu, skierowanego w moją stronę.

- Wszystko w porządku? - spytałam.

- To ja powinienem cię o to zapytać. - Zaśmiał się nerwowo. - Mam złe przeczucia, po prostu czuję, że coś nie gra i znów będziemy musieli się mierzyć z jakimś niebezpieczeństwem. - Westchnął. - A ty jak się czujesz? Odzyskałaś moce?

- Sam zobacz - powiedziałam i w mojej ręce pojawiło się niebiesko-fioletowe światło, a później użyłam swojej wampirzej prędkości i zgarnęłam z kuchni dwa pączki, które podejrzewam, że Klaus ukradł z piekani, bo obiecał Hope górę pączków. A później wróciłam z tymi pączkami i wręczyłam jednego Elijah.

- No proszę, jednak ten odpoczynek był ci potrzebny. - Zaśmiał się spokojnie i zaczął obracać w dłoniach pączka.

- Jeśli chodzi o ten niepokój, który czujesz, to przed chwilą też miałam takie dziwne uczucie. - Jednak to ziarenko niepokoju zostało zasiane, zwłaszcza kiedy Elijah o tym wspomniał. - Vincent się oddzywał?

- Jeszcze nie, ale chyba osobiście wybiorę się do niego.

- Mogę pójść z tobą? - spytałam.

- Nie Layla. Ja pójdę z Elijah a ty zostaniesz z Hayley i Hope. - Powiedział rozkazująco Klaus.

- A co z Marcelem? Z nim też trzeba pogadać, a raczej za wami nie przepada - przechyliłam głowę i intensywnie wpatrywałam się w niebieskie oczy blondyna.

- W takim razie ja pójdę do Marcela, a Elijah spotka się z Vincentem. - Podszedł bliżej mnie z tą swoją miną "nie wygrasz ze mną".

- Żeby znów zrobił z ciebie niewolnika i żebyś znów stracił Hope? - odezwała się Hayley a Klaus popatrzył na nią wrogo. - Klaus, Hope teraz właśnie ciebie potrzebuje. Nie mnie czy Layli. Ona właśnie odzyskała swojego ojca, chce go poznać a nie znów stracić.

Klaus westchnął, spojrzał najpierw na Elijaha, który kiwnął głową, a potem na mnie, a ja zrobiłam dokładnie to samo, co szatyn obok mnie.

- Proponuję, żeby Elijah i Layla poszli do Vincenta, a ja zobaczę się z Marcelem. - Kontynuowała Hayley. - Mi nic nie zrobi, a Layla będzie lepiej jak jeszcze pozostanie pod opieką Elijaha, ze względu na jej moce.

Wszyscy przytakneliśmy.
Elijah położył rękę na moim ramieniu, dając tym samym znak, że pora ruszać.

Wyszliśmy spokojnym krokiem i od razu skierowaliśmy się do czarnego SUVa zaparkowanego przed posiadłością. Nawet jeśli jest się wampirem, auto czasami się przydaje, bo po co tracić energię na moce, jeśli można jechać autem?

Niezapominajka [Teen Wolf & The Orginals]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz