Rozdział 11

4.5K 311 54
                                    

Venus ze zdenerwowaniem wypatrywała w każdym przechodniu, znajomych twarzy rodziców. Co prawda była w kawiarni godzinę przed czasem, ale odkąd pamięta, jej ojciec jest cholernie wyczulony na spóźnialstwo.

Nie lubiła spotkań rodzinnych, jeśli tak można było je w ogóle nazwać. Dla Venus te spotkania bardziej przypominały zdanie raportu z życia codziennego i przyznaniu się, że jej marzenie o pracowni krawieckiej było jedynie głupią zachcianką. Venus zabębniła palcami o ciemny blat stolika, a gdy usłyszała, że dzwoneczek na drzwiami wydał dźwięk sugerujący, że ktoś wszedł do środka – poderwała głowę do góry. Serce niemal boleśnie załomotało w jej piersi, a wypracowany uśmiech niemal naturalnie wpłyną na jej twarz.

Louis i Isabella Holmes w ułamku sekundy odnaleźli córkę przy jednym ze stolików. Jej matka była bibliotekarką w ich rodzinnym miasteczku, a ojciec prowadził małą piekarnię. Byli zgodnym małżeństwem.

Venus wstała i przytuliła matkę, a następnie ojca w geście przywitania.

— Pewnie jesteście głodni. Zamówię...

— Och, poczekaj. Terence zaraz do nas dołączy. Szuka miejsca parkingowego.

Venus widocznie zbladła, a radość ze spotkania którą próbowała sobie wmówić, kompletnie wyparowała.

— Zabraliście ze sobą Terenca? — Brunetka spojrzała na ojca, który czasami trzymał jej stronę.

— Wiesz, jak to jest kiedy matka się uprze. — Mruknął Louis i przeczesał swoje siwiejące już włosy.

— Nie uparłam się. Terencowi bardzo zależało żeby cię zobaczyć. Tęskni za tobą. — Venus z trudem zapanowała nad prychnięciem kpiny. — Po waszym roz...

— Mamo, ile razy mam ci tłumaczyć, że my nigdy nie byliśmy w związku. — Odpowiedziała w miarę spokojnie.

— Jesteś bez serca. — Mruknęła Isabella.

— Ja? Bez serca, to jest on ze swoim tatą na czele...— Burknęła pod nosem. — Nie zdziw się jeśli się pokłócimy.

— Venus, choć raz mogłabyś nad sobą zapanować. — Skarciła ją matka. Brunetka posłał ojcu błagalne spojrzenie, więc ten uśmiechnął się łagodnie i przesiadł się do córki.

— Nie musisz z nim rozmawiać. Potraktuj go jako naszego lokaja. — Venus parsknęła śmiechem na słowa ojca i wtuliła się w jego bok. Zawsze pachniał ciastami i świeżym chlebem.

— Po co tak właściwie było wam tyle pieniędzy? — Zapytała po chwili.

— Musiałem wymienić piece w piekarni, ale spokojnie w przyszłym miesiącu powinienem ci wszystko zwrócić. — Zapewnił ojciec. — Chciałem zapłacić w ratach ale firma się nie zgodziła.

— Rozumiem. A tak poza tym. Wszystko u was w porządku? — Zerknęła przelotnie na matkę, która przyglądała się ich dwójce spod przymrużonych oczu.

— Dobrze. Pamiętasz Juls? Chodziłyście razem do liceum. — Zapytała Isabella.

— Tak pamiętam, co z nią?

— W zeszłą sobotę wyszła za mąż. — Venus wywróciła oczami nie będąc w stanie nad tym zapanować. — Tylko mówię, że kobiety w twoim wieku, już zakładają własne rodziny i...

— Ode mnie tego nie dostaniecie. — Syknęła z rozdrażnieniem. — Więc nawet tego nie oczekuj. Nie chcę mieć ani męża, ani dzieci.

— Przecież lubisz dzieci. — Burknęła jej matka.

— A ty lubisz koty, więc dlaczego nie masz ich w domu?

— Bo to odpowiedzialność i... — Venus uniosła brew.

Before i started loving you [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz