Rozdział 15

5.6K 352 91
                                    

Samael zmarszczył nieco brwi, gdy poczuł ucisk na swojej piersi. Powoli otworzył oczy z zaskoczeniem odkrywają, że na dworze jest już jasno. Zerknął na zegar i w zdezorientowaniu uniósł brwi, gdy dostrzegł godzinę. Było kilkanaście minut przed siódmą. Przespał prawie całą noc, bez ani jednego koszmaru.

Nawet nie zarejestrował momentu, kiedy kąciki jego ust drgnęły ku górze w uśmiechu szczerej ulgi. Potem postanowił spojrzeć na wciąż śpiącą kobietę. Kurczowo obejmowała go w pasie z policzkiem przyciśniętym do jego piersi. Jej kasztanowe, długie włosy były rozsypane na jego ramieniu, a ich nogi ciasno ze sobą splecione.

Samael był niemal pewien, że jeśli kobieta się obudzi, to przez jego łomoczące w piersi serce. Czuł się jak nastolatek i nie była w stanie nic na to poradzić, bo zdążył już zapomnieć, jak otępiająca potrafi być bliskość drugiego człowieka. Chciał ją dotknąć albo objąć, ale bał się, że ją obudzi i już więcej nie będzie mu dane trzymać jej tak blisko. Zdawał sobie sprawę, że to nie powinno tak wyglądać. Jego skryta adoracja. Chciał jej pokazać jak bardzo namieszała mu w głowie i bez ukrywania ją podziwiać.

Niestety nie mógł. Musiał trzymać się na uboczu, bo nie miał prawa, ani mocy, by Venus spojrzała na niego inaczej niż, jak na obcego faceta z którym zawarła niedorzeczną umowę.

Samael zacisnął usta, kiedy brunetka zmarszczyła nieco brwi i przechyliła odrobinę głowę. Obudziła się. Zaspanym spojrzeniem wpatrywała się w jego twarz co wydało mu się tak niedorzecznie urocze, że z trudem zapanował nad uśmiechem. Był pewien, że gdy kobieta już się zorientuje co się dzieje, to od razu ucieknie, jednak ona z uporem wpatrywała się w jego oczy.

- Jestem zmęczona. - Wymamrotała, zupełnie jakby nie zauważyła, że jest w niego wtulona.

- Możesz spać dalej. - Szepnął.

- Miałeś jeszcze koszmary? - Zapytała przymykając oczy.

- Nie. - Samael wziął głębszy wdech, gdy przez jej twarz przemknął leniwy uśmiech.

- To dobrze...

- Venus?

- Hmm?

- Nie przeszkadza ci, że jestem tak blisko? - Kobieta odwróciła głowę tak, by nie był w stanie dostrzec jej twarzy.

- Mogę powiedzieć coś dziwnego? - Zapytała ze słyszalnym zażenowaniem w głosie.

- Tak?

- Jesteś zaskakująco wygodny. - Samael nie był w stanie zapanować na śmiechem który uciekł z jego ust co sprawiło, że Venus poderwała głowę i z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w niego. - Przepraszam, rozbudziłem cię...

- Pierwszy raz słyszę, żebyś się śmiał. - Powiedziała z fascynacją.

- To... dobrze? - Zapytał z lekkim zdezorientowaniem.

- Oczywiście. - Zapewniła. - Myślałam, że nie posiadasz tej umiejętności. - Mruknęła z rozbawieniem na co Samael zmrużył groźnie oczy. - Masz bardzo ładny śmiech. - Odetchnęła, odsuwając się od niego.

Samael cicho odetchnął, kiedy kobieta wstała z kanapy, a jej ciepło w mgnieniu oka zastąpił nieznośny chłód i pustka. Zupełnie, jakby kolejny raz zabrano mu brakujący element układanki. Brunet po krótkiej chwili usiadł i przetarł twarz.

- Na pewno dobrze się czujesz? - Samael zerknął w stronę kobiety, zaskoczony jej pytaniem i troską. - Nie jestem specjalistką w pomaganiu, ale wydaje mi się, że coś cię męczy.

Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust i powoli wyciągnął dłonie w jej stronę. Venus niepewnie podała mu swoje dłonie, by Samael mógł złożyć na nich ciepły pocałunek. Poczuł jak Venus drgnęła. Jej reakcja, sprawiła, że przez jego ciało przemknął ciepły dreszcz, a serce znacznie przyspieszyło. Po chwili, objął jej drobne dłonie i przycisnął do swojego policzka, by powiedzieć cicho:

Before i started loving you [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz