Rozdział XVII

868 51 83
                                    

Jej pierwszą myślą było to, by zawrócić. Uciec jak tchórz. Przenocować w Norze, jeśli będzie musiała.

Nie poddała się jednak własnej słabości i nie patrząc na niego, skierowała się w stronę drzwi z wysoko podniesioną głową. Czuła, że jedno spojrzenie w jego oczy mogłoby zburzyć jej fasadę. Malfoy stał z rękami splecionymi na piersi, a jego zblazowany, nieco prześmiewczy wzrok wrzynał się w jej skórę.

Kpił z niej. Po tym wszystkim po prostu z niej kpił.

Zaciskała mocno zęby, przekręcając klucz w zamku. Malfoy jej nie zatrzymywał. Pozwolił jej nawet otworzyć drzwi. Chciał uśpić jej czujność, ale ona dobrze wiedziała, że ot tak nie da za wygraną.

I miała rację.

Nim zdążyła wślizgnąć się do środka, wcisnął stopę pomiędzy drzwi a framugę, tak by nie mogła ich zamknąć. Chciała kopnąć go w kostkę, ale wtedy została odepchnięta w tył zaklęciem. Wpadła na szafkę na buty i momentalnie sięgnęła po różdżkę.

Malfoy wszedł do środka i nie spuszczając z niej wzroku, podszedł bliżej, aż nadział się torsem na czubek jej różdżki. Swoją trzymał w pogotowiu.

Zatrzasnął drzwi. No tak. Nie chciał mieć świadków.

— Czego chcesz, Malfoy? — wycedziła, patrząc z nienawiścią w jego oczy. — Nie jesteś tu mile widziany.

Ich uszu dobiegło ciche miauknięcie i oboje spojrzeli w dół. Czarna kotka ocierała się o nogi Malfoya.

Lukrecja, ty zdrajco.

— Twoja kotka ma chyba inne zdanie — powiedział, podnosząc Lukrecję na ręce i przyciskając twarz do jej futerka. Zwierzę zaczęło głośno mruczeć.

— Po co tu przyszedłeś? — zapytała Hermiona, nie opuszczając różdżki.

— Nie odzywasz się.

— Dziwisz się? — sapnęła z niedowierzaniem.

— Nie — odparł. — Ale mamy sprawy do załatwienia.

Pokręciła głową i przycisnęła mocniej różdżkę do jego piersi. Malfoy na chwilę przeniósł na nią wzrok, po czym powrócił do oczu Hermiony. Jego bezczelność wykraczała poza wszelkie granice. Od potraktowania go solidnym oszałamiaczem powstrzymywało ją jedynie to, że trzymał na rękach jej kotkę.

Mamy? — syknęła. — My nic już nie mamy, Malfoy.

I nigdy nic nie mieliśmy.

Draco spojrzał na nią z niezrozumieniem i ledwie dostrzegalnym lękiem. Po chwili przybrał nonszalancki wyraz twarzy.

— Nie wygłupiaj się, Granger.

— Rozumiem, że to dla ciebie tylko żarty. — Hermiona wyprostowała się, próbując dodać sobie odwagi. — Ale ja już postanowiłam. Sama znajdę mordercę.

Malfoy odsunął się o krok i odstawił Lukrecję na podłogę. Przez chwilę patrzyli na siebie, a cisza, jaka zapanowała w pokoju, była przerywana jedynie ich oddechami.

— Nie.

— Co, nie? — Hermiona uniosła brew.

— Nie zgadzam się — odparł stoicko. — Zaczęliśmy tę sprawę razem i razem ją zakończymy.

— Nie będziesz wydawać mi poleceń w moim domu, Malfoy.

— Nie będziesz odsuwać mnie od śledztwa przez własne widzimisię, Granger.

SIEROTA | DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz