Rozdział XXIX

377 35 13
                                    

To błąd. Popełniasz błąd, Granger – krzyczał jej mózg.

Mimo to, ona nadal w to brnęła. Pozwalała jego wargom, powoli eksplorować swoje. Jego broda drapała jej policzki, a dłonie wodziły leniwie po jej plecach. Malcolm przyciągnął ją bliżej i przycisnął do swojego ciała, zatapiając dłoń w jej lokach.

Był to niewątpliwie zmysłowy pocałunek, ale ona nie potrafiła się nim cieszyć. Mimo początkowej przyjemności, niepokój rósł w niej z każdym muśnięciem jego warg. Z każdym dotykiem jego palców. Z każdym głębokim oddechem.

Dobrze wiedziała, dlaczego tak się czuła. W jej głowie gościła tylko jedna osoba. I nie był to Malcolm. Wyobrażała sobie, że to usta Dracona Malfoya ją całują. Jego obraz był jednak zaburzony.

Wargi Malcolma nie były tak miękkie. Jego dotyk nie był jego dotykiem. To po prostu nie był on.

W końcu to do niej dotarło.

To Draco był jedynym, którego pragnęła.

Nikt nie mógł się z nim równać.

Przerwała pocałunek, dysząc ciężko. Wyrwała się z objęć Malcolma, patrząc w jego bursztynowe oczy, z których wylewało się niezrozumienie.

— Przepraszam — powiedziała na bezdechu. — Ale to... to nie wyjdzie.

I nie czekając na jego odpowiedź, pobiegła do wyjścia. Nie oglądała się za siebie. Nie potrafiła spojrzeć mu w oczy po raz kolejny.

Wiedziała, że popełniła największy błąd w swoim życiu.

*

Słone krople zmieszane z tuszem do rzęs kapały na brzeg umywalki.

To tylko misja, powiedział, gdy wrócił pachnąc inną kobietą.

To tylko misja. Wiedziałaś, na co się piszesz.

Czy wiedziała? Tak. Ale świadomość tego, co się z tym wiązało, nie potrafiła ukoić bólu. Nie potrafiła wyleczyć niepohamowanej zazdrości.

Odliczała dni do powrotu ich Pani. Wtedy to wszystko miało się zakończyć. Wierność kosztowała ją wiele. A co dostała w zamian?

Nic. Nic poza cierpieniem.

Drzwi do łazienki zaskrzypiały w zawiasach. Nie podniosła głowy, by spojrzeć na niego w lustrze. Pochyliła się, pozwalając czarnym lokom zasłonić jej twarz. Objął ją od tyłu w pasie, kładąc brodę na jej głowie.

— Chodź do łóżka, Fab — powiedział, składając lekki pocałunek na jej włosach.

Nie miała siły go odepchnąć. W głębi serca tego nie chciała. Po kąpieli na powrót pachniał sobą, ale ona wciąż czuła ten obcy, duszący zapach, nawet jeśli istniał jedynie w jej wyobraźni.

— Wiesz, że to nic nie znaczyło — powiedział, odgarniając włosy z jej twarzy. — Liczysz się tylko ty.

Ich spojrzenia spotkały się w odbiciu.

To były tylko puste słowa. Puste zapewnienia.

Jego usta dotknęły jej policzka. Tak bardzo chciała czuć do niego odrazę, a jednak nie potrafiła. Zazdrość podsycała jej uczucia. Potęgowała namiętność.

Pozwoliła mu zaprowadzić się do łóżka. Pozwoliła mu składać pocałunki na całym swoim ciele. Gdy po wszystkim leżała tonąc w jego ramionach, wyszeptała:

— Miłość do ciebie pewnego dnia mnie zabije.

*

Hermiona zdjęła ręcznik z głowy, uwalniając mokre kosmyki. Na komodzie stał przeźroczysty wazon z jedną czerwoną różą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SIEROTA | DRAMIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz