18

306 20 1
                                    

Harry leżał na boku i obserwował jak Draco czyta jeden z tych pergaminów, które zostały po Syriuszu w bibliotece. Hermiona starała się przejrzeć wcześniej większość z nich, gdy zdali sobie sprawę, że Malfoy zainteresował się nimi. Nic jednak nie zostało ukryte czy przechwycone. W tej sytuacji i tak pewnie nie miało znaczenia.

Jeśli cały misternie układany przez miesiące plan miał się nie udać, nie było dla nich nadziei. A przynajmniej dla niego.

Draco wyglądał na chorobliwie szczupłego w nikłym świetle świec. A może po prostu wszystkie cienie podkreślały kanciastość jego ciała. Harry zaczynał zastanawiać się jakim cudem przeszli od nienawidzenia się do chwili, gdy siedzieli przy sobie nago. Możliwe, że sporo pomogła cicha umowa, że nie będą o tym z sobą rozmawiali.

Hermiona miała rację jak zawsze, gdy wspominała o wojnie. Wszyscy się zmienili; on, Malfoy, Snape, a nawet Ron, który zaczynał coraz obiektywniej podchodzić do swoich osądów. Od niego, Remusa oraz Moody'ego zależało ich życie. Wygrana. Przyszłość społeczeństwa. Wszystko.

Coraz silniej czuli odpowiedzialność. Czas się powoli kończył, co oznaczało, że zrobią to teraz albo będą musieli poczekać kolejny rok, a Harry wątpił, aby im się udało. Istniało też trzecie wyjście, o którym nie mówili za głośno, ale wiedział, że Moody skierowałby przeciwko niemu różdżkę, gdyby los czarodziejskiego świata od tego zależał.

I Harry wątpił, aby się bronił.

Draco pochylał się coraz niżej, jakby niedowidział. Co Harry'ego w zasadzie nie dziwiło. Świece nie nadawały się do czytania.

- Może wrócisz do łóżka? – spytał spokojnie.

Głowa Draco odskoczyła, a potem wzrok chłopaka zogniskował się na nim. Jakby mężczyzna był zaskoczony, że Harry nadal znajduje się w tym pokoju. A Harry nie zamierzał z niego wychodzić. Ani z tego łóżka. Jeśli nie wyrzucano go wprost, zamierzał z tego korzystać do woli. Do czasu.

Draco odłożył pergamin, kompletnie go zaskakując. Chłopak podniósł się z krzesła, a cienki koc zsunął się wzdłuż jego ciała ukazując kolejne linie.

Materac zaskrzypiał, gdy Malfoy wsunął się na ich łóżko z uśmieszkiem majaczącym w kącikach ust.

ooo

Harry słyszał jak na korytarzu krzątają się kolejni członkowie Zakonu. Hagrid wrócił z całkiem dobrymi wieściami, ale negocjacje w samej Francji miały potrwać. Fleur powiadomiła ich, że tamtejsi czarodzieje uważali, iż w razie zagrożenia na ich terenie, sami sobie z tym poradzą. Czym tylko udowodnili, że nie mieli pojęcia o działalności Voldemorta. Fleur brała udział w Turnieju Trójmagicznym i widziała na własne oczy do czego zdolny był szaleniec. Też spoglądała w martwe oczy Cedrika, którego zwycięstwo nie było tak słodkie jak można było przypuszczać zanim zawody tak naprawdę się rozpoczęły.

Harry potrafił rozpoznać kroki większości z nich. Ciężki, ale jednocześnie stateczny chód Molly. Nerwowe kroki Artura. Skradającego się Remusa, który zdawał się chodzić na palcach. Równy nacisk, który kładł Snape na stare deski podłogi też dawał specyficzne zgrzyty, chociaż mężczyzna zapewne sądził, iż był dostatecznie cichy.

Hermiona była zbyt lekka, aby na dywanach wydawała dźwięki, ale jej szata ciągnęła się za nią. Była przydługa, więc często zaczepiała o stoliki czy rogi.
Draco nie wydawał dźwięku. Chłopak nie lubił opuszczać swojego pokoju nawet podczas narad, na które go zapraszano coraz częściej odkąd okazał się naprawdę cennym nabytkiem. Znał faktycznie sporo zabezpieczeń i aurorzy Moody'ego mogli dzięki niemu spenetrować opuszczone kamienice Śmierciożerców, którzy przenieśli się chyba na stałe do posiadłości Malfoyów.

A kiss that tasted like blood || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz