4

409 29 3
                                    

Harry patrzył na śpiącego Malfoya szóstą godzinę z rzędu i zastanawiał się, co teraz począć. Ślizgon nie obudził się, ani nie poruszył, odkąd przenieśli go do siedziby Zakonu i ukryli w jego pokoju. Nie bardzo wiedzieli jak wytłumaczyć pozostałym obecność Śmierciożercy i szalony plan, który się powiódł.

Przestraszył się jak diabli, gdy Malfoy upadł na trawę w zielonym blasku zaklęcia zabijającego. Nigdy dotąd go nie użył i był raczej przekonany, że to Ron zrobi to za niego za zgodą blondyna, ale nie było czasu. Nie mieli nawet chwili do stracenia, więc bez zastanowienia wyciągnął różdżkę i rzucił po raz drugi w swoim życiu Niewybaczalne i po raz drugi udało mu się. Choć Cruciatus rzucony na Bellatrix był raczej krótki i, sądząc po jej szaleńczym śmiechu, musiał przypominać łaskotki, był pewien, że Avada wypadła w pełni profesjonalnie. Malfoy był nieprzytomny, ale oddychał. Jego magia drżała, jakby obawiała się tego, co może nastąpić, ale był w pełni sprawy. Hermiona badała go bardzo długo, zapisując dokładnie wszystkie uwagi na temat jego stanu.

Tymczasem na dole odbywało się kolejne zebranie, na którym musiał być, więc chcąc nie chcąc odszedł od łóżka, na którym leżał dawny wróg i napotkał zatroskany wzrok przyjaciółki.

- Harry, czy jest coś, co powinnam wiedzieć? - spytała cicho.

- Nie sądzę, żebyś chciała, Herm - westchnął, wiedząc, że tym razem nie uda mu się wykpić od wykładu.

Widział w jej oczach, że wie. Pierwszy błysk zrozumienia pojawił się już wtedy, w sadzie, gdy podbiegł do Ślizgona i podniósł go na ręce, chcąc aportować się z nieprzytomnym. Był tak cholernie przestraszony, ale ciepły oddech łaskotał go w szyję i uspokajał.

- To Ślizgon, Harry - zauważyła cicho, jakby to była nowość.

- Myślałem, że jesteś przeciwna podziałowi na Domy - warknął lekko poirytowany.

- Nie to miałam na myśli. To Malfoy. Jest cholernie inteligentny i przebiegły. Nie chciałabym, żeby cię wykorzystał.

Odwrócił się i popatrzył na spokojną twarz śpiącego. Czerń szaty kontrastowała z jasną cerą i nadawała mu chorobliwą bladość. Pozorną kruchość.

- Znam go lepiej niż ty - mruknął w końcu. - I nie zapominaj, że Tiara Przydziału chciała umieścić mnie w Slytherinie - przypomniał. - Odkąd zmarł Dumbledore nie pozwoliłem nikomu kierować moim życiem, choć pewnie kilka osób myśli inaczej. - Uśmiechnął się lekko na wspomnienie Molly Wesley, która próbowała go swatać z Ginny, a on tylko grzecznie potakiwał. Kilka tygodni wcześniej rozmówili się z Gryfonką i każde poszło w swoją stronę. - Wiem, co jest na mojej głowie i mam swoje priorytety, Herm - uspokoił ją.

ooo

Śnił mu się koszmar. Widział zielony promień avady, odbijający się w równie wściekle zielonych oczach Wybrańca. Zaklęcie uderzyło go w pierś i powaliło na ziemię... I właśnie wtedy się ocknął. Zaczerpnął głęboko powietrza do płuc, jakby dopiero co wypłynął z głębin. Chwile spazmatycznego, nierównego oddechu dały mu czas na rozglądnięcie się po niewielkim pomieszczeniu, które na pewno nie były jego pokojem. Niski regał z książkami, niewygodne łóżko, biurko z cienkiego drewna, które wyglądało na tanie. Zmarszczył nos z niezadowoleniem, zanim nie przypomniał sobie wydarzeń ostatniej nocy. Odruchowo sięgnął po różdżkę i wymierzył w kierunku drzwi, ale nikt nie zareagował na jego ruch. Był sam.

Wszystko na raz zwaliło się na jego głowę. Świstoklik, Potter, avada. Czy teraz nie żył? Przecież nie było szans na to, by przeżył najbardziej ostateczne z Niewybaczalnych... Chyba, że... Nie. Nawet nie sięgnął do czoła w poszukiwaniu blizny w kształcie błyskawicy. Nie miał wątpliwości, że Narcyza nie poświęciłaby dla niego życia, skoro miała problem z pięcioma minutami rozmowy.

A kiss that tasted like blood || Drarry ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz