„Między odpływem, a kolejnym spotkaniem"

62 7 2
                                    

Powiedzenie, że samopoczucie Heizou było tragiczne, można porównać do powiedzenia, iż sparowanie ciosu Raiden Shogun jest trudne. Wygłos  ten sam, ale słowa nie oddają oczekiwanej ekspresji.

Pierwsze uczucie, jakie zastało detektywa po przebudzeniu, była suchość w jamie ustnej oraz gardle. Kolejno pulsująca ból głowy i zapach drzewa sandałowego pomieszanego z lawendą.

Leniwie otworzył oczy, zerkając na szafkę nocną. Zauważył na niej mały kawałek pergaminu. Podniósł się do siadu i chwycił karteczkę.

Przepraszam za upojenie Cię zeszłej nocy. Zdecydowanie oboje wypiliśmy więcej, niż oczekiwaliśmy. Odniosłem butelki oraz szklanki, więc nie masz się czym martwić. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe naruszenie Twojej prywatności podczas snu.
-Kaedehara Kazuha"

Mgła zaczęła opadać ze wspomnień detektywa, a im dłużej wpatrywał się w list, tym więcej sobie przypominał.

Jego policzki spowił róż.

- Kazuha, dobrze cię widzieć. Widziałeś Heizou? Słyszałem, że słuchanie się rozkazów nie jest jego mocną stroną, ale prosiłem go, aby był gotowy wraz ze słońcem.

- Dzień dobry, panie Kamisato. Niestety nie. Możliwe, że dalej śpi. Sprawdzę jego pokój za moment.

Ayato przytaknął na wiadomość Kaedehary. Na korytarzu można było wyczuć najróżniejsze zapachy, co oznaczało, że kucharki od samego rana przygotowują śniadanie dla dwóch klanów. Samuraj zmartwił się nieobecnością Shikanoina. Może zatruł się alkoholem lub coś mu się stało? Najlepiej będzie przekonać się o tym samodzielnie.

Gdy Kazuha się rozbudził, powędrował na piętro wprost do pokoju detektywa. Zapukał i poczekał na potencjalną odpowiedz.

Drzwi uchyliły się, a wzrok Kaedehary wydawał się spokojniejszy. Najwidoczniej wiśniowowłosy musi mieć bardzo twardy sen. Może dlatego nie słyszał pokojówki z małym dzwoneczkiem, przechadzającej się po korytarzu.

- Kazuha? Dzień dobry... Potrzebujesz czegoś?- Heizou był dalej zaspany, jego włosy układały się w wielki nieład, a w kącikach oczu widoczne były drobiny związane ze snem.

- Och! Nie, nie. Ayato cię szukał. Za niedługo wasz statek będzie w pełni gotowy. Śniadanie zostanie zaraz podane, dobrze żebyś nie wyruszał z pustym żołądkiem.

Heizou pokiwał głową ze zrozumieniem i uśmiechnął się. Był zaskoczony wizytą Kaedehary, ale nie uważał jej za coś złego. Nawet jeżeli przyszedł tylko sprawdzić jego stan z polecenia Ayato.

- Dziękuję. Postaram się jak najszybciej przygotować i zejść na dół. Myślę, że więcej niż piętnaście minut nie będzie mi potrzebne.

- W takim razie powiadomię o tym Kamisato- białowłosy skinął głową i wycofał się z pokoju detektywa.






Heizou kończył spinać włosy, jednocześnie zamykając drzwi. Szybkim krokiem pognał na niższe piętro do jadalni. Najwidoczniej nie był jedyną wyczekiwaną osobą, rodzice Kaedehary także nie zastali swoją obecnością, siedzących już przy stole gości.

- Przepraszam za spóźnienie. Nie słyszałem dzwonienia gosposi- ukłonił się i zajął miejsce obok Ayaki.

- Nie ma za co przepraszać. Każdemu mogło się to zdarzyć. Wczoraj miałeś ciężki dzień, więc nic dziwnego, że spałeś jak zabity- podsumowała młodsza Kamisato, a Kazuha przytaknął na jej słowa.

Niedługo po tym zjawili się rodzice szlachcica, posyłając wszystkim ciepły uśmiech, a dania zostały podane.

Śniadanie przebiegło względnej ciszy. Żadne z nich nie potrafiło znaleźć odpowiedniego tematu na rozmowę. Każdy zajął się własnym talerzem, wybierając rzeczy do swojego śniadania. Heizou nie chciał jeszcze wracać, chciał wpędzić trochę czasu na wyspie, przechadzając się w towarzystwie bajkowego krajobrazu.

Wzrok detektywa powędrował na klan Kamisato, który odnosił talerze na półeczkę. Szybko wstał, dołączając do nich ze swoim naczyniem.

- Heizou, nie musisz się śpieszyć. Przecież poczekamy na ciebie- z ust Ayaki wydał się cichy chichot, symbolizujący jej rozmawianie zachowaniem detektywa. Założyła włosy za ucho przyglądając się odmowie, jeszcze przeżuwającego pokarm Heizou. Gdy w końcu przestał jeść, zabrał głos.

- Nie, na prawdę nie trzeba. I tak miałem kończyć. Możemy iść— młoda Kamisato tylko nadęła policzki, by okazać niezadowolenie. Ich rozmowie przyglądał się cały czas Kazuha, który roześmiał się z ich zachowania, żałował, że nie mógł się przyłączyć do dialogu.

- Będzie mi brakować tak charyzmatycznego towarzystwa. Liczę na jak najszybsze spotkanie- posłał kłócącej się dwójce uśmiech. Kiedy jego rodzice wstali, ten spoważniał i podniósł się z krzesła wraz z nimi.

- Proszę pozwolić nam się odprowadzić chociaż do drzwi rezydencji- głos zabrał ojciec Kazuhy, Ayato skinął głową na propozycje gospodarzy.






- Bardzo dziękujemy za gościnę. To było wspaniale przyjęcie. Mam nadzieję, że dane będzie nam się spotkać na kolejnym- głowa klanu Kamisato ukłoniła się, a Kaedehara przyjęli tę samą postawę

- To dla nas zaszczyt gościć taki klan pod naszym dachem. Mam szczerą nadzieje na więcej spotkań. Wróćcie do domu cali i zdrowi.

Generał sił Watatsumi czekał przed bramą klanu, by zapewnić im bezpieczną drogę na statek.

——

- Za dwa tygodnie płynę na Narukami- ogłosił Kazuha, przerywając ciszę w pokoju księżniczki. Oboje spotykali się co wieczór w jej domu, aby porozmawiać o swoich problemach lub pochwalić się dokonaniami. Samuraj bardzo doceniał takie posiedzenia, Kokomi zawsze służyła mu pomocą, kiedy dręczyły go jakiekolwiek rozterki. Jej towarzystwo działało na Kaedehare kojąco, jej głos trafiał do niego, niezależnie od stanu, jej dotyk uspokajał, gdy oboje potrzebowali ciepła drugiej osoby.

Kazuha kończył zaplatać warkocza z włosów Sangonomiyi. Lubił to robić, zajęcie jego rąk było podstawą do przeprowadzenia z nim rozmowy. Białowłosy, w sytuacjach emocjonalnych miał problem z podgryzaniem skórek u dłoni, co często doprowadzało do niepotrzebnej utraty krwi i kolejno do bólu, gdy coś trzymał. Dla samuraja kłopot z mocniejszym uściskiem katany, mógł być problematyczny.

- Masz jakieś obawy? Myślałam, że lubisz Ayake- Kokomi patrzyła przed siebie. Jej głos był lekki jak piórko, wręcz melodyjny. Nie potrafiła pojąć niezadowolenia przyjaciela z wizyty. W końcu klan Kamisato zapewni mu ochronę na wypadek ataku.

- Nie wiem, cieżko to stwierdzić. Nie uważasz, że to dziwne? Widzimy się co drugi tydzień na obiadach lub przyjęciach. W tym musi być jakiś ukryty motyw. Tylko... jaki? Shikanoin także przestał się pojawiać.

- Może powinieneś zapytać o to rodziców? Jeżeli coś cię dręczy, powinni o tym wiedzieć, prawda?

- Tak, możesz mieć racje, ale czy mi o tym powiedzą? Ojciec nigdy nie mówił mi o swoich planach. Mam przeczucie, że te spotkania to tylko przykrywka na coś o wiele poważniejszego.

- Za dużo rozmyślasz, Kazu. Zawsze mówiłeś o spotkaniach w samych pozytywach. Coś się zmieniło?

- Nie, dalej uważam, że Ayaka to wspaniała kobieta i traktuje ją jako dobrą koleżankę. Mamy na prawdę wiele wspólnych tematów. Może poproszę ją o sparing, kiedy się spotkamy.

- To dobry pomysł. Cieszę się, że w końcu poznałeś kogoś, kto cię rozumie. To wspaniale, że zawierasz nowe przyjaźnie.

Na ustach Kazuhy zawitał uśmiech. Może Kokomi miała racje? Za bardzo wszystko analizuje, a to przekształca się w jego zmartwienia. Prędzej, czy później dowie się o zamiarach dwóch klanów.

Na razie pozostaje czekać.

———————————————————————————

Damnnn, przepraszam za tak długą przerwę. Mam kilka nieopublikowanych rozdziałów, więc postaram się rozdzielić ich publikacje, kiedy będę pisał kolejne. Postaram wie także, aby były one dłuższe, ale wszystko zależy od weny, czasu i nastroju. Planuje także opublikować książkę ze 5wirlu, gdzie skupie się także na xiaoven wraz z kazuhei. Mam nadzieje, że ktokolwiek to jeszcze czyta i pamięta o tej abominacji.

Buziaczki, miłego dnia/wieczoru/popołudnia/ nocy < 3

Słowa rzucone na wiatr// KazuHei// Kazuha x HeizouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz