Rozdział 5 ~ 69

12 1 0
                                    



-Di chcesz chińskie? - zapytałam po chwili dalej tuląc mojego brata

-Tak - szepnął - dziękuje Vivi - uśmiechnął się, ale w jego oczach dalej błyszczały łzy

Znów byłam silniejsza za nas wszystkich. Mogłam płakać po kontach, ale musiałam być silna dla nich. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer.

-Będzie do 30 min - uśmiechnęłam się do brata - chodź zajmiemy całą kanapę i poszukamy kursów na prawo jazdy, co ty na to? - ruszyłam w stronę salonu

-Przecież nie chciałaś - zmarszczył brwi i opadł na siedzenie

-Chyba już czas, zaraz wracam - podałam mu koc i ruszyłam w stronę pokoju mamy

Zapukałam i uchyliłam drzwi. Mama siedział na łóżku z związanymi włosami i zbierała zdjęcia. Wyglądała na zmęczoną, a oczy miała spuchnięte od łez.

-Hej mamo... - weszłam do pokoju i ją przytuliłam

***

Odebrałam jedzenie i usiadłam na kanapie otwierając laptopa. Mój brat siedział obok mnie zawinięty w koc. Przeglądaliśmy razem ogłoszenia by chodź na chwilkę uciszyć ból w sercu. Gładziłam jego miękkie loki gdy oparł głowę na moich kolanach odkładając jedzenie na stolik.

-Kocham cię Vivien, nie ironicznie jesteś najlepsza - mruknął sennym wzrokiem

-Ja ciebie też Di - uśmiechnęłam się dalej trzymając rękę na jego włosach

***

Był poniedziałek godzina 7:40, a ja właśnie siedziałam w męskiej szatni i pocieszałam Dantego. Mój brat był w rozsypce, a właśnie dziś miał pierwszy trening. Od ostatnich wydarzeń minęło parę tygodni, a on dalej rozpaczał. Właśnie przytulałam go gdy usłyszałam chrząknięcie. Westchnęłam i posłałam owej osobie mordercze spojrzenie. Wstałam i zakryłam lekko Dantego, by nie zobaczył, że mój brat jest w totalnej rozsypce chodź udaje, że już się pozbierał.

-Oczywiście, że to ty - wymamrotałam pod nosem - możesz na pięć sekund opuścić to pomieszczenie? - moje pytanie brzmiało bardziej jak rozkaz

-Nie, właśnie chce się przebrać - wszedł i nie patrząc na mojego brata podszedł do szafki z numerem 69

-Bardziej stereotypowy już nie możesz być co? - prychnęłam - sam sobie wybierałeś numer? - przewróciłam oczami

-Oh nie, to tylko taki przypadek - uśmiechnął się sztucznie

W naszym przypadku było definitywnie za dużo zbiegów okoliczności.

-Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę - burknęłam

-Wiem, że moja siostra potrafi być irytująca - odezwał się Dante, który w zastraszająco szybkim tempie doszedł do siebie, albo raczej doskonale grał - ale jesteśmy tu zaledwie miesiac, a wy macie kosę, o co chodzi? - stanął obok mnie zakładając ręce na piersi

-No właśnie Jamsi, dlaczego my się tak nielubiany co? - posłałam mu uśmiech

-Wrzuciła mi paczkę tamponów przez okno gdy grałem z kolegami - burknął otwierając szafkę

-Oh Vi,  nie tak się podrywa facetów, kobieto to nie te czasy - Dante jak zawsze starał się rozluźnić atmosfere i pokazać siebie w luźniej wersji

-D jak debil - posłałam mu zirytowane spojrzenie

-Ha ha ha, dobra wy tu sobie romansujcie , ja idę na trening - chwycił swoją nową koszulkę drużyny i wyszedł jak gdyby nigdy nic

Igrając z WoklistąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz