Rozdział 2 ~ Detroit

24 0 0
                                    

Tydzień temu skończyłam osiemnaście lat, a moim prezentem była przeprowadzka do Detroit. Ojciec i nasz brat zmarli ponad cztery lata temu, a ja i mój brat bliźniak staraliśmy się wpierać mamę, ale ona wszędzie widziała miłość swojego życia. Po czterech latach postanowiła się przenieść na drugi koniec stanów. Ja i Dante nie mieliśmy jej tego za złe, ale jednak przeniesienie się do innego miasta w naszym wieku było dosyć problematyczne. Miałam tu ogromne grono przyjaciół i nie chciałam opuszczać miasta, z resztą tak samo jak Dante, ale nie chcieliśmy jej zostawiać samej, a przede wszystkim nie chcieliśmy robić kłopotów. Plus był taki, że przeprowadzaliśmy się od razu po zakończeniu dziesiątej klasy, więc jedenastą zaczynaliśmy normalnie.
Czekała nas kilkunasto godzinna podróż do nowego miasta. Już nigdy mieliśmy nie wrócić do naszych rodzinnych stron, by nie przywoływać taty i brata na każdym miejscu. Mieliśmy zacząć od początku.
Aktualnie siedziałam na tylnim siedzeniu samochodu, czytając książkę, a mój bliźniak, siedział z przodu i rzucał we mnie popcornem, który zrobił przed wyjazdem.

-Dante bo cię uduszę - warknęłam wyjmując słuchawki z uszu - jak jeszcze raz ta pierdolona usmażona kukurydza mnie dotknie, nie dożyjesz świtu - posłałam mu mordercze spojrzenie

-Vivien - skarciła mnie rodzicielka za słownictwo

-Ale on mi przeszkadza - mój głos był niewinny, chodź oczami wyobraźni już widziałam jak morduję swojego brata z zimną krwią

-Oh Dante jedz ten popcorn i nie rzucaj w siostrę... - nakazała głosem nienoszącym sprzeciwu - z wami jak z małymi dziećmi - wymamrotała pod nosem

-Dobra dobra - mój brat rzucił sobie popcorn do ust i podgłaśniaiąc w radiu Riptide

Ja ponownie założyłam słuchawki i wystukałam szybką odpowiedź do mojej znajomej z pożegnaniami. Chodziło o tą blondynkę, Astrid, nasz kontakt po koncercie się zepsuł, ale nie zniknął.

 ✿

Kilka godzin później stanęliśmy przed dość dużym, jak na trzy osoby, domu.  Obok było pełno bardzo podobnych budynków. Ściskałam w dłoni rączkę od swojej walizki i wpatrywałam się w biały dom z drewnianym gankiem i garażem obok. Wyglądał tak idealnie, a zarazem tak bardzo nie pasował do nas.

-Jak się wam podoba? - zapytała po raz setnym mama, gdy ruszyliśmy chodniczkiem w stronę ganku

-Jest cudny - odpowiedzieliśmy z bratem w tym samym czasie, na co mama się uśmiechnęła

-Cieszę się, że wam się podoba - weszliśmy po kilku drewnianych schodkach, wydawała się na prawdę szczęśliwa, więc nie chciałam jej tego zepsuć mówiąc, że dom do nas nie pasuje

Mama zaczęła szukać odpowiedniego klucza, a ja się odwróciłam i spojrzałam na dom obok. Na podjeździe stał chłopak. Ubrany w szare dresy i w ciemno niebieską bluzę z logiem jakiejś szkoły. Wydawał mi się bardzo znajomy, ale nie wiedziałam skąd. Zmarszczyłam brwi, by mu się przyjrzeć, ale ten szybko ruszył do domu z siatką zakupów. Odwróciłam się do rodzinny i weszliśmy do środka. Widziałam ten dom tylko na zdjęciach, a rozkład znałam z opowieści Dantego i mamy. Ponieważ gdy wybierali dom ja byłam zajęta imprezowaniem i żegnaniem "przyjaciół". Okres w którym przenosiliśmy się do Detroit był dla mnie bardzo ciężki. W środku jestem duszą towarzystwa, jednak na zewnątrz oddalam się od ludzi jak najbardziej. Dlatego trudno było mi opuścić Kalifornię, gdzie się otworzyłam na ludzi.
Weszłam na długi korytarz i podążyłam za bliźniakiem. Mijałam kilka pomieszczeń, aż stanęłam w progu mojego pokoju. Dante szczerzył się do mnie jak głupi, gdy zobaczył moją minę. Pokój był idealny. Ciemne drewno na podłodze. Ogromne łóżko pod ścianą z białej cegły. Reszta ścian pomalowana na szaro. Podeszłam do jednego z okien i odsłoniłam żaluzje. Miałam nadzieję na cudny widok, ale natrafiłam tylko na okno sąsiedniego domu. Odeszłam od okna i spojrzałam na brata.

Igrając z WoklistąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz