Wparowałam do pokoju mojego brata z samego rana z dwoma kubkami kawy. Dante spał owinięty w kołdrę. Przewróciłam oczami i odłożyłam napoje. Podeszłam do okna odsłaniając żaluzję, po czym zerwałam kołdrę z mojego brata. Ten natychmiastowo się obudził. Był sobotni poranek, a on jak zwykle miał kaca. Rzecz w tym, że dziś mamy posprzątać strych. Mama zgubiła podczas przeprowadzki swój naszyjnik i poprosiła byśmy przeszukali pudła, ponieważ ona nie ma na to czasu. Prowadzi ważną sprawę. Zgodziliśmy się, ale oczywiście ten dupek nie umiał wstać rano.
-Ty suko, daj mi spać - burknął zakrywając się prześcieradłem
-Pfff chciałbyś - prychnęłam - wstawaj, czym szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy
-Która jest godzina - mruknął sennie
-Dwadzieścia po dziewiątej - wyjaśniłam opierając się o szafkę za mną - masz dziesięć minut, kawę masz na biurku - wyjąsniłam chwytając swój kubek - inaczej wciągnę cię na ten strych siłą - wyszłam z pokoju kierując się do kuchni
Usiadłam przy blacie wyjmując telefon. Pijąc kawę z kubka z Avengersami mimowolnie się uśmiecham, przypominając sobie dzień gdy śpiewałam z Jamesem karaoke.
-Pojebane, że robimy to tak wcześnie - burknął mój brat schodząc do kuchni
-Pojabny to jesteś ty - odparłam kończąc picie kawy
-Odezwała się ta co niby normalna jest - prychnął wyjmując jogurt z lodówki - zjem i możemy iść
-Jaki łaskawy - przewróciłam oczami - musimy się wyrobić z tym dosyć szybko
-A co kochaś na ciebie czeka? - zaśmiał się
-Być może, ale ty też święty nie jesteś - zerknąłem na jego szyję gdzie bledły malinki
-Co - wydukał - nie interesuj się
-Pfff zawsze będę - wystawiałam do niego język wkładając kubek do zmywarki
-Dobra nie gadaj tylo idziemy to odbębnić - burknął i ruszył schodami do góry
-Nie obrażaj się - zaśmiałam się idąc za nim
-Ja się nie obrażam - prychnął
Weszliśmy na korytarz i odnaleźliśmy wejście na strych. Dante pociągnął za sznurek by rozłożyć drabinę.
-Panie przodem - uśmiechnął się krzywo
-Dziwki tyłem - zaśmiałam się wchodząc po szczeblach
-Ta chciałabyś - potrząsnął drabiną
-Dante! - chwyciłam się mocniej szczebla - jesteś nienormalny - burknęła wchodząc na strych
Ogromne pomieszczenie pełne kartonów i rzeczy które nie miały swojego miejsca. Było tam też pełno pajęczyn i kurzy. Zakaszlałam i podeszłam do okna w dachu by je uchylić. Użyłam trochę więcej siły i po chwili ustąpiło. Wzięłam wdech świeżego powietrza po czułym odwróciłam się w stronę brata.
-Jakim cudem w tak krótkim czasie powstał tu taki syf - zmarszczył brwi
-W sumie to mieszkamy tu parę miesięcy - wzruszyłam ramionami - ja zacznę od końca, a ty zostań tu
-Się robi - zasalutował - puszczę tylko coś żeby stypy nie było - włączył głośnik i postawił go na podłodze
-Tylko coś normalnego - westchnęłam klękając przed pierwszym pudlem
Otworzyłam je natrafiając na ubrania taty. Westchnęłam. Przetarłam dłonią twarz i zamknęłam pudło przysuwając sobie kolejne. Zaczęłam się zastanawiać po co mamie ten naszyjnik. Wypuściłam drżący oddech otwierając kolejne pudło, gdy w mojej kieszeni zawibrował telefon.
CZYTASZ
Igrając z Woklistą
Novela JuvenilVivien Collins, pod namową przyjaciółki, idzie na koncert do miejscowego baru. Jednak nie spodziewa się po tym zbyt wiele. Okazuje się, że wokalista ma cudny głos i mimo wszystko dziewczyna słucha go z uwagą. Właśnie wtedy on rzuca bluzą, a ona ją ł...