rozdział 3

281 15 14
                                    

Pov. Niemcy

Autobus podjechał pod przystanek. Wsiadłem do niego i usiadłem na miejscu znowu obok Polski. Popatrzył na mnie z lekkim przerażeniem.

- czego znowu? Jest pełno innych wolnych miejsc! - krzyknął.
- Polen przestań-
- jestem Polska! - przerwał mi.
- dobrze, Polska posłuchaj - mówiłem spokojnie - nie jestem taki jak mój ojciec ani dziadek. Jestem zupełnie inny. Nie chce zabijać ani nic, a widok krwi przyprawia mnie o ciarki
- z kąd mam wiedzieć że nie kłamiesz?!
- żebyś uwierzył mogę się nawet pociąć
- ta? Dawaj - parsknął po czym dał mi nóż.

,, no dawaj Niemcy... musisz zdobyć jego zaufanie... później mu się odpłacisz... teraz musisz... dla taty... dla dziadka... dla mojej małej Japoni... "

Podłorzyłem sobie nóż do ręki, spojrzałem w oczy Polen z których można było rozczytać że jest pewien że mam to zrobić. Dobra... 3.. 2.. 1.. przeciąłem sobie rękę.

- agh! - syknąłem.

Oddałem Polen nóż i przyłożyłem kawałek koszulki do rany. Piekło jak diabli ale Polen był zdezorientowany i chyba sam nie wiedział co myśleć! Tak! Jest dobrze!

- i co? - spytałem - wierzysz mi już?
- nawet jeśli to no i?! Co mi z tego?!
- no wiesz, może byśmy się zakumplowali? Hm?
- nie! Mam przyjaciela i Ciebie nie potrzebuje!
- Tak? Kogo? - wypytywałem.
- nie muszę ci się tłumaczyć!

Autobus się zatrzymał i Polen wziął plecak i wyszedł, ja za nim. Jak weszliśmy do szkoły zauważyłem że podszedł do chłopaka w kolorach czerwono, biało, zielonych. Ja poszedłem do swojego kolegi, Włoch. Chłopak w ulizanych włosach, czerwonej chustce na szyi i białej koszulce w niebieskawe paski.

- hej chłopie! - krzyknął na mój widok i przybiliśmy piątkę.
- hej - odpowiedziałem.

Włochy to jedyny któremu ufam w 100 procentach, wiem że mogę mu wszystko powiedzieć, także wie o planie ojca.

- i co? Jak ci idzie? - wypytywał zaciekawiony.
- mam taki plan żeby zaprzyjaźnić się z Polen, żeby wzbudzić w nim zaufanie, chcę o nim dużo wiedzieć. Jak to osiągnę to będę go miał na wyciągnięcie ręki
- nieźle to wymyśliłeś stary
- przesadzasz
- ja? Nie

Pov. Polska

Kiedy podszedłem do Wegra ten się uśmiechnął i mnie przytulił.

- znowu Cię napastował? - zapytał.
- niestety... - mruknąłem.
- weź, będzie dobrze. Co ci mówił?
- że jest inny od ojca i dziada... Nawet powiedział że się potnie żeby mi udowodnić i to zrobił...
- to może serio coś mu się klebki poukładały?
- wierzysz w te bzdury?! - krzyknąłem zdenerwowany.
- nie wierzę, mówię że może chłopak serio ma rację, wiesz.. może gdybyście się lepiej poznali-
- MAM BYĆ Z NIM SAM NA SAM?! ŻEBY ZACZĄŁ SIE DO MNIE DOBIERAĆ A POTEM WYPALAĆ KOLEJNĄ SWASTYKĘ?! - przerwałem mu krzycząc załamującym się głosem.
- hej... Polska spokojnie.. - przyjaciel starał się mnie uspokoić.

Myśli o tym co się działo kiedy miałem te 12 lat znowu zaczęły do mnie nawracać. Wszystkie sceny gwałtu i te wszystkie tortury stosowane na mnie... Ten ból co wtedy czułem.. Te uczucia zostaną ze mną do końca życia. Zacząłem się cały trzaść ze strachu. Od II wojny światowej ataki paniki to dla mnie codzienność. Węgry starał się mnie uspokoić ale mu nie wychodziło.

- Polska! Hej... Polska... spokojnie... ej... - powtarzał.

Kiedy zauważył że to nic nie daje pobiegł do pierwszego lepszego nauczyciela. Byłem tak roztrzesiony że nawet nie wiem którego. Nauczyciel też zaczął mnie uspokajać ale to nie wiele dało... Postanowił zadzwonić na pogotowie bo mi się coraz bardziej pogorszało. Wtedy zadzwonił zdzwonek na lekcje...

- On tu nie może zostać sam - zwrócił się w stronę mojej klasy - mógłby ktoś z nim zostać do przyjazdu karetki?
- ja mogę! - od razu zgłosił się Węgry.
- ty masz dzisiaj poprawę z matematyki, niech zostanie z nim kto inny

Zapanowała cisza... Moje drgawki się nasilały a ci idioci nawet nie chcieli ze mną zostać... Ale ciszę ktoś przerwał...

- ja mogę - rzekł Niemcy
- dobrze, poczekaj z nim do przyjazdu pogotowia - powiedział nauczyciel po czym karzdy rozszedł się do swoich klas a Niemcy został obok mnie.

Przez jego obecność moje drgawki nadal narastaly ze strachu. Mógł tu ze mną zostać ale również porwać jak ojciec i przetrzymywać...

- Polen... Wiem że nie chcesz żebym tu był ale jak nie ja to nikt. Teraz nie masz wyjścia czy ci się podoba żebym tu był czy nie - złapał mnie za trzesące się ręce - Polen walcz z tym.

Kiedy zaczął mi patrzeć w oczy jego wzrok był o dziwo bardzo ciepły... nie spodziewałbym się. Jeszcze sie do mnie przyjaźnie uśmiechnął. Nie wiem czy przez jego wzrok, uśmiech czy dotyk ale zacząłem się coraz mniej trząść. Usłyszałem już tylko dźwięk syreny z karetki, po czym obraz zaczął mi się rozmazywać... w końcu straciłem przytomność.

Pov. Niemcy

Ratownicy wzięli Polen na nosze i wynieśli do karetki. Może nie powinienem ale cieszę się że miał ten atak, to nas na pewno do siebie zbliży, będzie musiało. Ale chyba też zaczął mi bardziej ufać w końcu mniej się trząsł. Nagle okazało się że minęła cała lekcja. Podszedł do mnie oczywiście Włochy.

- i co mu? Zabrali go? - spytał.
- Tak, ale czy to nie w wspaniale? - zapytałem szczęśliwy.
- co w tym takiego?
- dzięki mnie zaczął się uspokajać! Czyli po mału mi ufa! Jeszcze później pójdę do niego do szpitala! Idealnie się złożyło!
- fajnie że tobie się tak układa - chłopak przyznał mi rację.

Zakazany owoc~ countryhumans Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz