Obudziłam się ledwo żywa w jakimś białym, oświetlonym pokoju. Byłam bardzo zmęczona i nie mogłam podnieść głowy, żeby się rozejrzeć. Jedyne co widziałam to jasne światło nad głową. Zasnęłam.
Przebudziła się po jakimś czasie. Miałam już trochę więcej sił. Okazało się, że jestem w szpitalu. Przy moim łóżku siedzieli rodzice.
-Zemdlałaś... wezwaliśmy karetkę tak szybko jak było to możliwe. Bardzo się martwiliśmy, córcia. Jak się czujesz? - Mówiła szybko zadaszaniem mama.
-Już mi lepiej.
-Wiedzieliśmy, że ciężko przyjmiesz ta informacje, ale nie, że aż tak! Narazie o tym zapomnij i wypoczywaj, nie myśl o tym za dużo. Może ci to źle zrobić. -Powiedział zmartwiony tata. JAK NIBY MAM O TYM NIE MYŚLEĆ?! ŁEB CIE BOLI?! Co prawda miał racje, ale jak to teraz się potoczy? Leżę w szpitalu. Wszystko się prze ze mnie przedłuży?
Następnego dnia czułam się dużo lepiej i właściwie chciałam już wychodzić ze szpitala, ale pielęgniarki twierdziły, że lepiej będzie jak zostanę trochę dłużej w szpitalu. Moje dni były całkiem nudne. Gdyby nie wizyty przyjaciółek, zanudziłabym się na amen. Pomagały mi ze wszystkim i we wszystkim wspierały. Rozmawiałam też o tym z chłopakiem. On tez mi w wielu sprawach pomagał chociaż było mi smutno, że nie mógł ze mną być fizycznie.
Po południu poszłam po gorącą czekoladę, gdzie po drodze spotkałam jakąś małą dziewczynkę. Prosiła mnie o kupienie jej herbaty. Z wyglądu nie wydawała się pacjentem. Miała blond warkoczyki i pomarańczową sukieneczkę. Zaczęłam rozglądać się za jej rodzicami, ale bez skutku. Spytałam się wiec jej:
- A gdzie twoi rodzice? Jak masz na imię?
- Rodzice są na sali a mi się chciało pić, wysłali mnie tu samą, ale nie dosięgam do przycisku. Klikniesz? Jestem Chloe.
Zaufałam dziewczynce i pomogłam jej z herbatą. Była na prawdę słodkim dzieckiem.
- A ty co sobie weźmiesz? I jak masz na imię?
- Jestem Maya, ja sobie wezmę gorąca czekoladę. - Odpowiedziałam brzdącowi.
Czekałyśmy chwile aż nasze napoje się zrobią.
- Proszę, Twoja herbatka. - Podałam Chloe ciepły kubek.
- Dziękuję, polubiłam cię. Mam tu coś dla Ciebie. - Wystawiła rękę z pomarańczowo-zieloną bransoletką. Dzieci są na prawdę cudowne, właściwie wymieniłyśmy się kilkoma słówkami, a ona dała mi prezent. Czułam, żęto na prawdę dobrze wychowane dziecko.
- O jeny, dzięki, ale ona jest Twoja, zatrzymaj ją.
- Mam takich dużo, a ty gdy tylko na nią spojrzysz będziesz o mnie pamiętać. - Po tym zdaniu poczułam jak na twarzy rysuje mi się szczery uśmiech a do oczu napływają łzy (tak, bardzo szybko się wzruszam).
-Musze już iść, do zobaczenia Mayu!- Wtedy dziewczynka pobiegła na inny korytarz. Założyłam prezent od niej. Ta dziewczynka to dosłownie dar od Boga, który pomaga mi nawet takimi drobnymi rzeczami.
CZYTASZ
Dziki zachód
Fantasy„Dziki zachód" opowiada o dziewczynie której zabrano jej raj na ziemi. Spotykają ją wspaniałe przygody i płaczące chwile. Książka ta jest mieszaniną czasów współczesnych z popularnym dzikim zachodem. Mam nadzieje, że będzie ci się miło czytało.