r. IV

40 0 7
                                    

Dni wakacji upływały nieubłaganie, taka kolej rzeczy. Przez ostatnie tygodnie, niemalże dzień w dzień spotykałem się ze znajomymi. Może mógł bym ich już nawet nazwać przyjaciółmi? Szczerze nie mam pojęcia na jakim etapie jest aktualnie nasza relacja, silnie jednak wierzę, że zmierza w dobrym kierunku.

Jednak mimo dobrych momentów mam wrażenie, i to naprawdę silne wrażenie, że z tym miejscem jest coś nie tak. Uczucie bycia obserwowanym nie dawało mi spokoju podczas przesiadywania w budynku, bądź w jego okolicy, nawet na chwilę. Jest to dla mnie skrajnie niepokojące, to miejsce ma w sobie coś.. dziwnego, i jednocześnie dziwnie intrygującego. Może to być równie dobrze moja wyobraźnia, bądź głupie obawy związane z tym, że tak czy siak coś się spieprzy, że cała ta wizja względnego porządku w moim życiu poprostu ponownie zostanie mi odebrana przez nagłe i niewyjaśnione zdarzenie. Moje rozmyślania przerwał mi jednak donośny, może i nawet odrobinę zachrypnięty głos.

— Sal! Pospiesz się trochę Sal! Nie chcesz chyba się spóźnić do szkoły pierwszego dnia! - odparł mój ojciec, dobijając się do drzwi mojego pokoju. Otrząsnąłem się ze swoich myśli, skupiając się na szybkim zapakowaniu plecaka.

— już idę tato! - odpowiedziałem w pośpiechu zakładając na twarz maskę, od razu przy tym poprawiając kitki, które wcześniej zostały ułożone przeze mnie dość niezgrabnie. Co dziwne, podobno tutaj samo "rozpoczęcie roku" nie miało większego znaczenia. Sprawy organizacyjne były omawiane głośno na sali gimnastycznej w ramach niezbyt długiego apelu, a całą resztę dnia trwały lekcje. Nie powiem, trochę jest to do bani, jednak nie jest to już zależne od nie tylko mojej, ale i kogokolwiek opinii. Zarzuciłem plecak na jedno ramię wychodząc z pokoju.

— na razie! - rzuciłem wręcz w biegu do mężczyzny siedzącego w kuchni, popijającego kawę z białego, nudnego i wręcz typowo filmowego kubka. Założyłem na nogi swoje ulubione niebieskie trampki, którym niestraszny jest deszcz, śnieg czy upał. Jednak.. wypadało by za jakiś czas kupić jakieś nowe buty. Poprawiłem ramiączko od plecaka, po czym zjechałem windą na dół, gdzie stał Todd, Chug oraz Ash. Uśmiechnąłem się pod nosem podchodząc bliżej tej grupki, w celu przywitania się.

— jak tam twój nastrój przed rozpoczęciem edukacji w nowej placówce Sal? - podpytał Todd poprawiając okulary na nosie.

— przyznam, że trochę mnie to stresuje. Nie mam zbyt dobrych doświadczeń z rówieśnikami w szkole - mruknąłem i podrapałem się po karku. Na swoim barku poczułem dłoń, która należała do nikogo innego jak Ash. Spiąłem się nieznacznie na dotyk ze strony dziewczyny, mając wrażenie, że mój umysł oddziela się od ciała

— nie przejmuj się Sally, nie jesteś teraz sam. W razie co możesz liczyć na nasze wsparcie - odparła z ciepłym uśmiechem na twarzy brunetka. Pod nosem wymamrotałem ciche "jesteś niesamowita", zrozumiałem jednak co mi się wymsknęło dopiero wtedy, gdy brunetka obdarzyła mnie nieznacznym chichotem. Próbowałem się wytłumaczyć ze swojego jakże niezręcznego wyznania, co chyba mnie tylko bardziej pogrążało. Na moje szczęście przyszedł i ratunek.

— siema wszystkim - powiedział Larry, wpadając między naszą grupę. Nie wydawał się zbytnio zadowolony z początku szkoły, nie dziwię mu się. Larry nie jest typem człowieka, który lubi gdy ktokolwiek kieruje jakimkolwiek aspektem jego życia.
— dłużej się nie dało? - spytał Todd z wyraźną irytacją w głosie.
— zluzuj rudy, mamy jeszcze wystarczająco dużo czasu, chodźcie już, i miejmy to za sobą - Larry westchnął poprawiając włosy. Bez większego sprzeciwu, wszyscy zebraliśmy się w zwartą grupę, idąc w stronę szkoły.

Droga nie była wcale długa, zajęła ona może z 10 minut? Coś w tych okolicach. Wziąłem głębszy wdech, zanim weszliśmy razem do szkoły, po wstąpieniu na korytarz, w pierwszym odruchu zwiesiłem lekko głowę, wbijając wzrok w podłogę. Nie jest to związane z tym, że wstydzę się tego kim jestem, w żadnym wypadku. Nie zmienia to faktu, że wchodzenie w nowe środowisko jest dla mnie zawsze stresujące i niekomfortowe z oczywistych powodów. Dopiero po wejściu na salę gimnastyczną dowiedziałem się, że nasza grupa jest podzielona na różne klasy. Na szczęście nie byłem sam, do klasy ze mną chodził Chug. Nie ukrywam, że miałem nadzieję na bycie w klasie z Larrym, ciężko jest mi stwierdzić, czemu nie rozmawiałem z nim o tym wcześniej, jednak cieszy mnie, że nie jestem całkowicie sam.

Stanęliśmy wszyscy razem ze swoimi klasami, starałem się trzymać jak najbliżej Chuga, dawało mi to trochę więcej pewności siebie. Widziałem, i czułem na sobie wzrok nie tylko swojej klasy, ale i uczniów rozsianych po całej sali gimnastycznej. Cicho westchnąłem pod nosem, wydarzyło by się to tak czy siak, może i lepiej, że uświadamiam to sobie na samym początku. Czymś jednak co szczególnie zwróciło moją uwagę, było poczucie posiadania czyjegoś wzroku na swoim karku intensywniej, niż od reszty uczniów w okół. Delikatnie obróciłem głowę, by kątem oka spojrzeć za siebie.

Dostrzegłem za sobą blondyna. Był wyższy ode mnie, pokusił bym się nawet na stwierdzenie, że mógł być trochę wyższy niż Larry. Sylwetka chłopaka była raczej średnia. Zdecydowanie nie był chudy, a po jego posturze zdecydowanie nie stwierdził bym, że nie ma tej "pary w łapie" jak to mówi Larry. Blondyn miał dość mocne rysy twarzy, okrągły a przy tym lekko krzywy nos, zaokrąglony podbródek, jednak wyraźnie zaznaczoną żuchwę. Jego skóra była w odcieniu średniej intensywności opalenizny, jego zielone oczy miałem wrażenie, jakby nie tylko oceniały sam mój wygląd, ale i od razu duszę. Ubrany był w różową bluzę o intensywnym odcieniu, zwykłe krótkie dżinsy jak i zielone trampki. Jego ekspresja zdecydowanie nie wskazywała na przyjazny stosunek do mnie, jakby z góry założył, że jestem "wrogiem". Coś co szczególnie przykuło moją uwagę, był fakt, że miał podbite jedno oko, i to zdecydowanie porządnie. Gdy ten bardziej się skrzywił marszcząc brwi, odwróciłem głowę spowrotem patrząc przed siebie. To nie zapowiada się dobrze.

Ciężko przekonałem ślinę, chowając dłonie do kieszeni spodni. Jak podejrzewałem, apel sam w sobie był naprawdę nudny, i wyjaśniał oczywiste oczywistości. Część zasad szkolnych, przywitanie w świeżym roku szkolnym, podział klas na sale oraz wychowawców. Nie jest to czymś, co jest mi nieznane. Po zakończeniu apelu, każda klasa miała się udać to wyznaczonej sali na rozmowę z wychowawcą, podczas której miał zostać nam przedstawiony plan lekcji. Gdy przyszła nasza kolej na opuszczenie sali gimnastycznej według konkretnej kolejności aby nie robić zamieszania, dyskretnie pomachałem reszcie grupy, udając się z całą klasą w stronę sali. W dalszym ciągu starałem się trzymać jak najbliżej zielonowłosego chłopaka, próbując nie zwracać w swoją stronę zbyt dużych pokładów uwagi ciekawskich uczniów. Gdy tylko przekroczyliśmy próg sali, moi koledzy jak i koleżanki z klasy wręcz rzucili się na wybór miejsc. Ja z kolei, zająłem zwyczajnie pierwsze lepsze, wieszając plecak na haku przy ławce. Przysunąłem krzesło bliżej blatu, opierając się o niego rękoma. Mieliśmy zaczekać na wychowawczynię w sali, w tymczasie, wśród uczniów rozpoczęły się rozmowy. Z racji, że Chug oddał się swojej ulubionej aktywności, czyli jedzeniu, podczas czasu oczekiwania, zwyczajnie postanowiłem siedzieć cicho. Co jakiś czas udawało mi się wyłapać wzrok blondyna, któremu przypadło miejsce na ukos od mojego po prawej stronie. Dalej nie wydawał się zadowolony z mojej obecności. Tak jak reszta uczniów, raczej wydawała się bardziej zaciekawiona, ewentualnie trochę rozbawiona w negatywnym tego słowa znaczeniu, od żadnej innej osoby nie mógł bym doszukiwać się wręcz agresywnych zamiarów, co do niego? Miałem wręcz wrażenie, że z niego kipiały.

Jaki jest jego problem..?


Pretty Stranger~ Sally Face / Salvis  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz