"Policyjne Kajdanki"
Zawiera: domtop!Reader, subbot!Wriothesley, restraining, riding
Ukradkiem zerkałeś w górę na swoje dłonie, przykute kajdankami do ramy łóżka. Leżałeś na materacu, bez jakiejkolwiek możliwości na złapanie Wriothesleya ruszającego się na twoich biodrach.
Trudno było oderwać wzrok od jego wyrazu twarzy, szczególnie kiedy nie był w stanie zamknąć ust, ciągle wydając dźwięki przyjemności. Twoje ręce same się poruszyły, by dotknąć mężczyzny. Spojrzałeś z rozpaczą i desperacją w górę. Te przeklęte kajdanki…
— Skarbie… czy te kajdanki są konieczne? — zapytałeś, twój głos już lekko ochrypły. Leżałeś tak bezczynnie już dobre pół godziny.
— Ta-tak… Uh… Dzisiaj… Ja chcę… mieć kontrolę… Oh…
Wriothesley podnosił się i opadał coraz bardziej niezdarnie. Uda już mu się trzęsły od wysiłku, a sam fakt bycia blisko spełnienia nie pomagał. Syknąłeś, czując jak jednocześnie zbliżasz się i oddalasz od orgazmu.
Czarnowłosy ledwo trzymał się prosto. Niewiele brakowało, by z braku sił na ciebie opadł, jednocześnie odbierając ci już zupełnie szansę na dojście.
Zgiąłeś kolana, przez co Wriothesley momentalnie oparł się na nich dłońmi, dalej próbując się ruszać.
Wtedy ty podniosłeś swoje biodra, równie szybko je opuszczając.
Jęk wydostał się z ust mężczyzny. Odchylił do tyłu głowę, eksponując ci swoją szyję.
Cholera, ale chciałeś go tam pocałować. Pocałować, ugryźć, zostawić malinkę… Wszystko na raz.
Zacząłeś ruszać biodrami w stałym rytmie, przez co Wriothesley coraz bardziej tracił kontrolę nad swoim ciałem.
— N-nie… Uh… Przecież… Przecież ja miałem… Ah! Przestań… Oh! — zaczął protestować, mimo że ruchy jego ciała spotykały się z twoimi.
Przyjemność niczym prąd wstrząsnęła jego ciałem, przez co po chwili na twoim brzuchu znalazła się biała substancja.
Ty jednak nie przestałeś. Wriothesley wydawał coraz głośniejsze dźwięki, z jego ust spływała strużka śliny. Nawet teraz, bez możliwości chwycenia mężczyzny, miałeś nad nim pełną władzę.
— [Imię]... Kochanie… Za-za dużo… — powiedział prawie niewyraźnie.
— Skarbie… Jeszcze chwilę, dobrze? Jestem… Tak blisko… — wysapałeś.
— Ko-kocham cię… proszę… Szybciej…
I faktycznie, po dwóch minutach osiągnąłeś spełnienie. Ledwie Wriothesley to poczuł, opadł na ciebie, przytulając się do twojej klatki piersiowej i ignorując to, że jesteście spoceni i brudni.
Oboje oddychaliście ciężko. Oczy twojego partnera same się zamykały, kiedy cię obejmował.
— Wrio… Kajdanki. Odepnij je.
— A, tak. Już, wybacz…
Ledwie metal spadł z nadgarstków, twoje ramiona znalazły się na ciele mężczyzny, przyciskając go mocniej do siebie w komfortowym objęciu.
***
Mam nadzieję, że się spodobało.
Pozdrawiam z podłogi - Dywan.
CZYTASZ
Lemony
FanfictionWszelkie informacje w pierwszej części. Pisane przeze mnie. Zamówienia otwarte lol