- Pięć, tylko pięć, no szok! Widziałeś, chłopie? - szturchnął stopą psa, który znowu leżał na śmierdzącym dywaniku. - Złaź z tego, bo będziesz cuchnął jak stary cap,
- Cap to kozioł, a to jest z barana - Agata wychyliła się z szafy, w której tkwiła prawie do połowy. - Nie widziałeś moich okularów przeciwsłonecznych? I czego pięć?
- Pięć minut, albo pójdę sam, zjem ci tę twoją wymarzoną golonkę, lody zjem sam i zdjęcie z niedźwiedziem też sobie zrobię sam!
- A tu są niedźwiedzie na szlakach? Takie na serio, nie te w adidasach? - zainteresowała się Zuzka, wynurzając się z łazienki. - Jestem gotowa, może być? - Poprawiła na nosie okulary i okręciła się wokół przed lustrem.
- To moje okulary! - Agata wynurzyła się z szafy na dobre. - Oddawaj w tej chwili, małpiatko jedna.
- Tatooo, no powiedz mamie, że one mi pasują do sukienki - zajęczała dziewczyna, na wszelki wypadek odsuwając się od matki.
- One jej pasują do sukienki - powtórzył machinalnie Marcin. - Jakie niedźwiedzie w adidasach? - ocknął się.
- Przecież sam chciałeś sobie robić zdjęcie z niedźwiedziem. Tym, który łazi pomiędzy straganami na Krupówkach. Baśka robiła sobie taką fotkę w zeszłym roku i on miał czerwone adidasy. Na jego miejscu założyłabym sandały, przecież w tym futrze musi być strasznie gorąco - dziewczyna wzdrygnęła się. - Idziemy wreszcie?
Restauracja zajazdu „U bacy" przeżywała właśnie nalot. Dwadzieścia starszych pań z jakiegoś koła emerytów wpatrywało się z nabożnym skupieniem w pana Mietka, bacę przebierańca. Najwyraźniej przyzwyczajony do uwielbienia ze strony tłumu, stał na środku sali i, wymachując ciupagą, perorował:
- Jakbyśta potem kcieli brycki albo cuś, to tsa ino godoć, somsiad ma koniki pikne, ze hej!
- Ze hej! - powtórzyło jak echo stadko starszych pań.
- Ze hej, ta jest! O, panie Szewczyk, tuście so! My was zaprosomy piknie, ale od jutra, bo dzisiaj te psecudne kobitki majom caluśkom izbę zarezerwowaną.
Stadko zachichotało. Marcin skrzywił się lekko i pokierował swoim, o ileż mniejszym gronem fanek, do wyjścia.
- Co ci wszyscy ludzie widzą w tym przebierańcu? - mruknął.
- On tu samym sobą opowiada jakąś historię, to się najlepiej sprzedaje - Agata wzruszyła lekko ramionami. - A zresztą, komu ja to mam tłumaczyć? Przecież cały twój zespół robi to samo. W każdej reklamie wciskacie ludziom kit.
- Żaden kit, to są delikatne sugestie, często też metafory, a niektóre reklamy to wręcz dzieła sztuki!
- No jasne, zwłaszcza reklamy proszku do prania. Oj oj, ubrudziłam mojemu mężowi jego ulubioną koszulę i co teraz będzie? - zapiszczała Agata, a Marcin zerknął na nią z ukosa, zaciskając usta. Nie było sensu brnąć dalej w dyskusję. Nienawidził swojej pracy, a ona dobrze o tym wiedziała.
- Nie denerwuj się już, przepraszam - kopnęła męża w kostkę, kiedy usiedli wreszcie w ogródku jakiegoś grill baru. - Już nie będę, ok? Możemy teraz zacząć cieszyć się urlopem?
- A będziesz marudziła, jeśli codziennie zamówię duże piwo? Albo dwa?
- Nie - miauknęła potulnie.
- A będziesz sama zbierać ręczniki, kapelusze i inne pierdoły znad basenu?
- Nie wykorzystuj sytuacji! - fuknęła. - Poza tym po tym, co widziałam tam dzisiaj, nie bardzo mi się chce wracać nad basen. Możemy ewentualnie pojechać na cały dzień na termy. A tak to może pojeździmy też trochę po okolicy, tam, gdzie trochę spokojniej? Ten pyzaty mówił coś o Rabce, byłeś tam kiedyś?
- Może być - wsadził nos w menu. - Ale najpierw golonka i piwo. I niedźwiedź w adidasach, bo bez tego wyjazd się nie liczy. Będę go szukał choćby cały dzień.
- Nie musisz, o, tam chodzi - Zuza wskazała palcem chudą i nieco pożółkłą pokrakę, wyłaniającą się właśnie zza rzędu straganów. - Niedźwiedź, poznaję po butach!
Kelnerka, która przyszła zebrać zamówienia, zastała trójkę Szewczyków kwiczących ze śmiechu. Marcin z niewiadomych powodów dociskał czoło do blatu stołu. Agata próbowała chusteczkami wytrzeć rozmazany tusz, a Zuza, trzęsąc się i czkając, robiła rodzicom zdjęcia komórką.
- Aj, te cepry - kelnerka zacmokała głośno. - Panocku, psestańce mi tu klupać w ten stół, bo się syćko kolebie! Piwo se wylejecie!
CZYTASZ
Dżem z ostu
ChickLitSą takie kobiety, z którymi owszem, można dyskutować, ale prościej jest zgodzić się na ich pomysł, niż wytłumaczyć, dlaczego nie. To właśnie sprawia, że mąż Agaty, jej matka, córka oraz pies, zostają rzuceni na głęboką wodę - do zapuszczonego pensjo...