Dżem z ostu, cz. 3.

28 2 0
                                    

- Pięć, tylko pięć, no szok! Widziałeś, chłopie? - szturchnął stopą psa, który znowu leżał na śmierdzącym dywaniku. - Złaź z tego, bo będziesz cuchnął jak stary cap,

- Cap to kozioł, a to jest z barana - Agata wychyliła się z szafy, w której tkwiła prawie do połowy. - Nie widziałeś moich okularów przeciwsłonecznych? I czego pięć?

- Pięć minut, albo pójdę sam, zjem ci tę twoją wymarzoną golonkę, lody zjem sam i zdjęcie z niedźwiedziem też sobie zrobię sam!

- A tu są niedźwiedzie na szlakach? Takie na serio, nie te w adidasach? - zainteresowała się Zuzka, wynurzając się z łazienki. - Jestem gotowa, może być? - Poprawiła na nosie okulary i okręciła się wokół przed lustrem.

- To moje okulary! - Agata wynurzyła się z szafy na dobre. - Oddawaj w tej chwili, małpiatko jedna.

- Tatooo, no powiedz mamie, że one mi pasują do sukienki - zajęczała dziewczyna, na wszelki wypadek odsuwając się od matki.

- One jej pasują do sukienki - powtórzył machinalnie Marcin. - Jakie niedźwiedzie w adidasach? - ocknął się.

- Przecież sam chciałeś sobie robić zdjęcie z niedźwiedziem. Tym, który łazi pomiędzy straganami na Krupówkach. Baśka robiła sobie taką fotkę w zeszłym roku i on miał czerwone adidasy. Na jego miejscu założyłabym sandały, przecież w tym futrze musi być strasznie gorąco - dziewczyna wzdrygnęła się. - Idziemy wreszcie?

Restauracja zajazdu „U bacy" przeżywała właśnie nalot. Dwadzieścia starszych pań z jakiegoś koła emerytów wpatrywało się z nabożnym skupieniem w pana Mietka, bacę przebierańca. Najwyraźniej przyzwyczajony do uwielbienia ze strony tłumu, stał na środku sali i, wymachując ciupagą, perorował:

- Jakbyśta potem kcieli brycki albo cuś, to tsa ino godoć, somsiad ma koniki pikne, ze hej!

- Ze hej! - powtórzyło jak echo stadko starszych pań.

- Ze hej, ta jest! O, panie Szewczyk, tuście so! My was zaprosomy piknie, ale od jutra, bo dzisiaj te psecudne kobitki majom caluśkom izbę zarezerwowaną.

Stadko zachichotało. Marcin skrzywił się lekko i pokierował swoim, o ileż mniejszym gronem fanek, do wyjścia.

- Co ci wszyscy ludzie widzą w tym przebierańcu? - mruknął.

- On tu samym sobą opowiada jakąś historię, to się najlepiej sprzedaje - Agata wzruszyła lekko ramionami. - A zresztą, komu ja to mam tłumaczyć? Przecież cały twój zespół robi to samo. W każdej reklamie wciskacie ludziom kit.

- Żaden kit, to są delikatne sugestie, często też metafory, a niektóre reklamy to wręcz dzieła sztuki!

- No jasne, zwłaszcza reklamy proszku do prania. Oj oj, ubrudziłam mojemu mężowi jego ulubioną koszulę i co teraz będzie? - zapiszczała Agata, a Marcin zerknął na nią z ukosa, zaciskając usta. Nie było sensu brnąć dalej w dyskusję. Nienawidził swojej pracy, a ona dobrze o tym wiedziała.

- Nie denerwuj się już, przepraszam - kopnęła męża w kostkę, kiedy usiedli wreszcie w ogródku jakiegoś grill baru. - Już nie będę, ok? Możemy teraz zacząć cieszyć się urlopem?

- A będziesz marudziła, jeśli codziennie zamówię duże piwo? Albo dwa?

- Nie - miauknęła potulnie.

- A będziesz sama zbierać ręczniki, kapelusze i inne pierdoły znad basenu?

- Nie wykorzystuj sytuacji! - fuknęła. - Poza tym po tym, co widziałam tam dzisiaj, nie bardzo mi się chce wracać nad basen. Możemy ewentualnie pojechać na cały dzień na termy. A tak to może pojeździmy też trochę po okolicy, tam, gdzie trochę spokojniej? Ten pyzaty mówił coś o Rabce, byłeś tam kiedyś?

- Może być - wsadził nos w menu. - Ale najpierw golonka i piwo. I niedźwiedź w adidasach, bo bez tego wyjazd się nie liczy. Będę go szukał choćby cały dzień.

- Nie musisz, o, tam chodzi - Zuza wskazała palcem chudą i nieco pożółkłą pokrakę, wyłaniającą się właśnie zza rzędu straganów. - Niedźwiedź, poznaję po butach!

Kelnerka, która przyszła zebrać zamówienia, zastała trójkę Szewczyków kwiczących ze śmiechu. Marcin z niewiadomych powodów dociskał czoło do blatu stołu. Agata próbowała chusteczkami wytrzeć rozmazany tusz, a Zuza, trzęsąc się i czkając, robiła rodzicom zdjęcia komórką.

- Aj, te cepry - kelnerka zacmokała głośno. - Panocku, psestańce mi tu klupać w ten stół, bo się syćko kolebie! Piwo se wylejecie!


Dżem z ostuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz