— Mamo! — zawołałem, wchodząc do domu i rozejrzałem się po kuchni, w której z reguły bywała moja rodzicielka.
— Ciii... Mała dopiero zasnęła na nowo... — spojrzała na mnie i urwała. Nie wiem, jak musiałem wyglądać w tej chwili, ale patrzyła tak na mnie dobrą chwilę. — Przykro mi, że się nie udało... Sophie powiedziała mi o wszystkim. — przytuliła mnie mocno, a ja wtuliłem się w nią jak małe dziecko. Zamknąłem oczy i nie wiedziałem nawet, co mam powiedzieć. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. Nie wierzyłem w to, że Karl pojednał się z Teddy'm. Ten złamas na to nie zasługiwał. Czułem się tsk cholernie zdradzony i oszukany, że żadne słowa nie były w stanie tego wyrazić. — Zostań tu, ile potrzebujesz... — powiedziała spokojnym tonem. — Pomogę ci, jak tylko będę mogła. — gładziła mnie spokojnie po plecach, a ja stałem tak czując się jak pięciolatek, któremu starszaki ukradły lizaka.
— Nie mam siły... — jęknąłem cicho.
— Wiem i to jest naprawdę okej. Wytrzymałeś wiele zła, jeżeli cię to przerasta, nic się nie dzieje. Twoja ohana jest tutaj. Pomożemy ci. — powiedziała, starając się do mnie dotrzeć, ale to było, niczym błądzenie we mgle. — Pozwól sobie na łzy, wyrzuć to z siebie. Tutaj nie musisz być nigdy silny, bądź zawsze sobą. Jako matka widzę twoje cierpienie i boli mnie to, że nie jestem w stanie ci ulżyć, ale pomogę ci w każdy, inny sposób. — mówiła cicho, a ja stałem tam bez życia. — Chcesz kilka dni spokoju? Wezmę małą do mojej siostry, będziesz miał czas dla siebie. — pokiwałem twierdząco głową. Nie byłem dzisiaj w stanie być ojcem, jakiego potrzebowała Faith i szczerze mówiąc, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek stanę się taką osobą. — Nie ma problemu, jak wstanie, to ją zabiorę. — miało to też większy sens. Karl nie znajdzie małej. — Idź do siebie, prześpij się, w lodówce masz obiad... — ucięła, a ja podszedłem do ekspresu i podstawiłem kubek z kawą. W mojej głowie panował taki bałagan, jakby ktoś wrzucił tam granat. Chciałem być silny przebojowy, rozwiązać zagadkę zniknięcia mojej żony i sprowadzić ją do domu. Jednak w odbiciu elementu maszyny, widziałem tylko wrak człowieka, który czuł się jak dziecko we mgle. Cierpiałem na tyle, że miałem wrażenie, że ból psychiczny przeistacza się w ból fizyczny. — Jason. Musisz mi tylko pomóc ją spakować. — pokiwałem twierdząco głową i ruszyłem na górę. Spakowałem małą i zajrzałem do łóżeczka, gdzie spała.
— Pobędziesz chwilę z babcią. Zaopiekuje się tobą najlepiej jak potrafi, lepiej niż ja w tej chwili. Bądź grzeczna, a ja powalczę z tymi wszystkimi demonami. Może w końcu uda nam się znaleźć spokój i miejsce na ziemi. — powiedziałem spokojnym tonem, zastanawiając się czy w ogóle sam w to wierzyłem. Sens życia uciekał mi przez palce.
— Mogę pożyczyć samochód? — usłyszałem za plecami.
— Nie możesz, musisz. Nie będziecie się tłuc komunikacją miejską, kiedy ten czub jest tutaj. — powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni kluczyki. Podałem je mamie i wyciągnąłem Faith. Podałem jej dzieciątko, a sam zaniosłem do samochodu wózek i torbę z rzeczami. — Gdyby coś się działo, dzwoń od razu. Będę tam najszybciej jak się da.
— Nie musisz mi mówić takich rzeczy, wychowałam wspaniałego dzieciaka, to i z wnuczką sobie poradzę. — przytuliła mnie i ucałowała w czoło. — Aloha. Widzimy się za kilka dni. Odpocznij i pozbieraj myśli. — powiedziała do mnie, a ja uśmiechnąłem się do niej i pomachałem im, kiedy wyjeżdżały z garażu. Wróciłem do kuchni i zgarnąłem swoją kawę, po czym wziąłem laptopa i usiadłem na tarasie. Odpaliłem sprzęt i zacząłem się zastanawiać, czego właściwie mam szukać.
— Jebać to i tak jej nie znajdę... — trzasnąłem pokrywą od laptopa i podniosłem się. Spojrzałem na spokojny ocean. Fale delikatnie wchodziły na ląd, zabierając ze sobą ziarna piasku. Ciepła bryza rozwiewała włosy, a mnie nachodziła myśl, by rzucić wszystko, co mam i zostać tutaj. Dorobiłem się na tyle, by móc sobie pozwolić na wcześniejszą emeryturę. Jedna kobieta obróciła mój świat do góry nogami, nigdy nie czułem się tak, jak przy niej i liczę się z tym, że już nigdy tego nie poczuję. To chyba ten czas, kiedy trzeba pogodzić się ze stratą i zacząć iść naprzód. Moja kieszeń zaczęła wibrować, a ja wziąłem głęboki oddech. Zerknąłem na znany numer, ale było mi już wszystko tak obojętne, że odebrałem przychodzące połączenie.
— Halo. — powiedziałem bez życia.
— Nie przypuszczałam, że jest, aż tak źle. Sądziłam, że ludzie na wakacjach są szczęśliwsi. Jednym słowem zepsułeś tę wizję. — uśmiechnąłem się lekko pod nosem.
— To chociaż nie tylko ja mam zepsutą wizję.
— Pocieszasz się nieszczęściem innych? Naprawdę z tobą niedobrze.
— Przydałaby mi się sesja na pocieszenie. — powiedziałem poważnym tonem. Sam nie wiedziałem, czy był to głos rozpaczy, czy po prostu chęć wyżycia się, ale chyba potrzebowałem mojej terapeutki bardziej, niż sobie wyobrażałem.
— Jesteś całkiem daleko. To już nie jest kilka przecznic do przebycia. — odpowiedziała mi cichym tonem.
— Wiem, weź sobie wolne, a o resztę się nie martw. Zakupię ci bilet, załatwię transfer z lotniska...
— To nie takie łatwe Jason, ja też mam dziecko i nie zostawię jej samej. — odpowiedziała, a ja wziąłem głęboki oddech. Przy moich myślach, obecność jakiegokolwiek dziecka nie była wskazana. W ogóle miałem wrażenie, że cała wyspa nie jest bezpieczna, kiedy Teddy tu jest.
— Rozumiem. — odpowiedziałem po chwili.
— Powiesz mi, co się stało? — zapytała się, a ja zapatrzyłem się na wodę. Nie miałem pojęcia od czego mam zacząć.
— Tak w skrócie, to Karl narobił nadziei, że wraca z Cornelią, a przywiózł mojego największego wroga, z którym zawiązał sojusz, by ją odnaleźć. To jest tak zagmatwane, że nie jestem w stanie nawet tego wszystkiego opowiedzieć. Czuję emocjonalny rollercoaster. Mama zabrała Faith i zostawiła mnie samego w domu, żebym miał czas poukładać myśli. Jednocześnie wiem, że to wspaniałe rozwiązanie, by się stąd usunęli, bo nie mam pojęcia, co ten złamas wymyśli. Jest w stanie zaatakować kobiety i dzieci, jestem tego pewien, bo widziałem, co zrobił z moją żoną. Boję się, że je skrzywdzi, więc dopóki tylko ja wiem, gdzie są, to jestem spokojniejszy. — przełknąłem głośno ślinę.
— Jason, wyluzuj... Musisz się uspokoić przede wszystkim, bo jak będziesz żył w takim stresie, to wysiądzie ci serce. Masz pewność, że on na bank nie działa w dobrej wierze? — zapytała, a ja prychnąłem pod nosem.
— To nie ten typ człowieka. To osoba, która we wszystkim musi mieć interes, a do tego nie posiada sumienia. Jest wypruty z uczuć i przysięgam, że działa na mnie jak płachta na byka i nie jestem w stanie nawet stwierdzić, czy mi nie odwali i nie rzucę się na niego z łapami. — oddychałem ciężko, a w mojej głowie przewijało się z milion myśli, jak mógłbym przysporzyć mu jeszcze więcej bólu i cierpienia. Dalej uważałem, że nie zasługiwał na nic lepszego.
— Ludzie się zmieniają, musisz to wziąć pod uwagę. Nakręcanie się nic ci nie da, jesteś dobrym człowiekiem i trzymaj się tego. Nie zmieniaj tego, tylko dlatego, że w tej chwili jesteś załamany i czujesz się oszukany. Karl zachował się jak świnia, wzbudzając w tobie nadzieję, bo wie, że strasznie ci zależy na Cornelii. Wykorzystał twoją słabość i powinien za to smażyć się w piekle. Jednak nie musisz odbijać piłeczki i ciągnąć tego szaleństwa. — miała rację, chociaż w tej chwili ciężko było przyjąć to do wiadomości. Podciągnąłem nogi pod brodę i zastygłem na chwilę w bezruchu. — Jason...
— Potrzebuję cię tutaj, chociaż na chwilę... — przerwałem jej, a ona zamilkła. Wiedziałem, że proszę o wiele.
— Przylecę, ale nie stać mnie...
— Pieniądze to żaden problem. — powiedziałem cichym, lecz pewnym tonem. Czułem, że zgubiłem siebie i tylko ona mogła mi pomóc wrócić na właściwy tor. — Prześlij mi dane swojego konta, zapłacę ci za terapię, przelot w obie strony, pokryje koszty opieki nad dzieckiem, zapewnię ci dach nad głową. Masz moje słowo. — brzmiałem jak desperat. Moje serce waliło jak oszalałe, zupełnie jakby chciało wyrwać się z piersi. Przełączyłem rozmowę na tryb głośnomówiący i zacząłem wertować telefon. — Następny lot jest za trzy godziny. Zabukowałem ci bilety, za dwadzieścia minut podjedzie po ciebie auto. Zawiezie cię pod same drzwi lotniska. Teraz kończę. Błagam... Nie wystaw mnie. — rozłączyłem się po tych słowach i odrzuciłem telefon na bok. — Kurwa! — wykrzyczałem przekleństwo na całe gardło. Kilka sekund ulgi, było jak narkotyk, a ja zatracony w tej słodkiej ambrozji, chciałem więcej.
CZYTASZ
STOP TURN ME ON || Jason Momoa Fanfiction
FanficDRUGA CZĘŚĆ KSIĄŻKI „TURN ME ON". Wszystko, co dobre szybko się kończy. Jednak kiedy człowiek spada na dno, pozostaje mu w życiu jedna pewna, niezmienna rzecz - już wiesz, że niżej nie da się upaść. Mężczyzna w odbiciu lustrzanym nie był tym, za kog...