Gdy godzinę później przekroczyłam próg restauraji, w której umówiłam się z moim bratem i rozejrzałam się dookoła, wszystko zaczęło mnie swędzieć.
Źle reagowałam na przepych. Złote żyrandole, zwisające na cienkich żyłkach modne grafiki służące za przepierzenia i te białe, idealnie wyprasowane obrusy zawsze sprawiały, że czułam się jak słoń w składzie porcelany. A kiedy musiałam podać nazwisko przy niewielkiej recepcji zirytowana wymamrotałam je pod nosem, a do tej pory całkiem uprzejmy kelner zmierzył mnie nieprzychylnym wzrokiem, wskazał odpowiedni kierunek i przestał zwracać na mnie uwagę.
Gdybym była mniej zaabsorbowana wewnętrznymi rozterkami pewnie przeprosiłabym za swoje zachowanie, jednak w tej sytuacji, kiedy mój mózg był nakierowany na działanie, nie byłam w stanie wypchnąć słowa przez swoje skrzywione usta.
Ruszyłam przez restaurację ostrożnie stąpając po błyszczącej podłodze, wypatrując Andrew i gdy wreszcie go dostrzegłam zaczęłam się wahać.
Skąd miałam wiedzieć, jak zareaguje na moją nagłą prośbę o pomoc? Ale, czy miałam coś do stracenia?
Chłopak w skupieniu gapił się w pękaty tom jakiejś książki, a kiedy mnie zobaczył, wkurzoną i rozbitą na milion małych, wzburzonych kawałków, odłożył ją na bok i zdjął z nosa okulary, których od niedawna używał do czytania.
W przeciwieństwie do mnie wyglądał elegancko i doskonale wpasował się w klimat tego miejsca. Miał na sobie nieskazitelnie białą koszulę z kołnierzykiem, której rękawy podwinął nad łokcie i dopasowane, granatowe jeansy. Sportowa torba na laptopa, z którą nigdy się nie rozstawał wisiała na oparciu krzesła, które zajmował.
Gdy byłam kilka kroków od celu wstał i nie usiadł, dopóki ja tego nie zrobiłam.
— Od kiedy spotykamy się w takich miejscach? — Zapytałam w ramach powitania.
— To było jedno z niewielu miejsc otwartych o tej porze, gdzie możemy w spokoju porozmawiać, Nicole. — Odparł mierząc mnie czujnie.No tak. Było grubo po dziewiątej. Przesunęłam przygotowane dla mnie nakrycie w głąb stołu i oparłam o niego ręce.
— Wyglądasz źle.
Zachciało mi się śmiać. Spotkanie z bombą atomową skrytą pod postacią Ethan'a mogło przynieść o wiele więcej szkód, więc w moim odczuciu trzymałam się conajmniej świetnie.
— Potrzebuje pomocy.
— Co zrobiłaś? — Zapytał z trwogą pocierając brodę.Był poważny, trochę odległy, jednak ukrywał to za ściągniętymi w wąską kreskę ustami. Bał się tego, co może zaraz usłyszeć, ale Andrew był osobą, która nade wszystko ceniła sobie opanowanie.
— Jeszcze nic. — Rzekłam wzdychając. — Mogę dostać szklankę wody?
— Oczywiście.Andrew przywołał kelnera, a ja w tym czasie próbowałam ułożyć sobie w głowie wszystkio to, o czym myślałam jadąc tutaj z Newtown. Nic nie trzymało się kupy. A obserwujący moje rozkojarzenie brat, który z wymuszonym spokojem sączył swoją kawę po prostu milczał, gdy przez kilka kolejnych minut nie odezwałam się słowem.
— Jest ktoś, kto potrzebuje pomocy... — Zaczęłam starając się brzmieć dorośle i spokojnie. — Zanim jednak dokończę, przysięgnij że ta rozmowa zostanie między nami.
— Coś ty narobiła, Nicole?
— Nic nie zrobiłam, Andrew! — Podniosłam głos, jednak widząc ganiące spojrzenie chłopaka przykręciłam decybele. — Obiecaj!
— Okej. Obiecuje. — Odparł nieprzekonany.
CZYTASZ
Dissonance
Teen FictionJedna decyzja. Tylko jedna wystarczyła, aby moje pozornie poukładane życie znowu runęło. Jedno spojrzenie stalowych, zimnych oczu okazało się być początkiem. Gdybym wiedziała... Pewnie nigdy nie odważyłabym się patrzeć w te oczy z taką ciekawością...