Konfrontacja oznaczała decyzję.
I musiałam teraz zdecydować, choć ostatnie wydarzenia ukazały, jak bardzo byłam w tym beznadziejna, czy uciekać przed Blakiem, który nagle wyłonił się zza domu prąc jak czołg przez domagający się koszenia trawnik, czy stawić mu czoła z podniesioną głową.
Ani jedna, ani druga opcja nie brzmiała zachwycająco.
Rzadko kiedy Blake Turner wyglądał na wkurzonego. Dlatego tym bardziej spowiły mnie wątpliwości. Znajomy, wiecznie szczerzący się dzikus i żartowniś gdzieś zniknął, a na jego miejscu pojawił się poważny dwudziestolatek z nerwami na granicy wytrzymałości.
Jego blond włosy i spocone czoło błyszczały w popołudniowych promieniach, a w niebieskich oczach krążyło zacięcie. Przypominał mi Terminatora, który byłby zdolny do przebicia muru gołymi rękami, byleby się do mnie dostać. Szybko i uważnie przeskanował okolicę w poszukiwaniu ludzi, którzy mogliby zakłócić nam rozmowę. Gdy nie zauważył nikogo poza mną przyspieszył i ani na sekundę nie oderwał ode mnie wzroku, jakby doskonale znał mój plan.
Wiedział równie dobrze jak ja, że jedyne o czym marzyłam to ucieczka.
Niestety wrośnięte w ziemię nogi nie pozwoliły mi się ruszyć. Poza tym było już za późno na cokolwiek. Chłopak zatrzymał się dwa kroki ode mnie i pierwszym, na co zwrócił uwagę była moja poobijana twarz.
Skrzywiłam się i nerwowo przeczesałam włosy, aby opadły mi na policzek.
— Co to jest?!
Blake wskazał palcem na obolałe miejsce i przygryzł kącik ust. W jego oczach błysnęła surowa iskra.
No cóż.
— Cześć, Blake! Miło cię widzieć! — Odparłam chłodno odkładając wcześniej szlifowaną listwę na prowizoryczny stolik, który zbudował mi Preston.
Męczyłam się z nimi już od kilku godzin, ale potrzebowałam zajęcia, a poza tym podobała mi się wizja zrobienia czegoś samodzielnie.
— Co to jest, Casteel? — Powtórzył swoje pytanie i westchnął.
— Sztaluga się wywróciła. — Użyłam wcześniejszej wymówki i uśmiechnęłam się cierpko.
— Jaja sobie robisz?!
— Przestań się drzeć! — Syknęłam. — Preston cię usłyszy!— Gdzie on jest?
— Kto? — Zapytałam zapierając się o deski.
— Preston.
— W domu. Kładzie płytki w łazience. Miał nadzieję, że zdąży, nim się pojawisz.Chłopak nie skrzywił się, ani nie rzucił chamskiej riposty. Spojrzał na mnie karcąco, jakby w weekend całe jego poczucie humoru wyparowało i założył dłonie na klatkę piersiową.
— A Ethan?
— Jeszcze nie przyjechał. Pisał, że się spóźni, bo coś mu się przedłużyło w warsztacie. — Wyjaśniłam wycierając spocone z nerwów dłonie w getry.
— Pisał do ciebie?
— Zwariowałeś?! Do Prestona! — Oburzyłam się.
— Czyli możemy spokojnie porozmawiać?— Blake... — Wywróciłam oczami i westchnęłam.
Cały wczorajszy wieczór, po tym jak Andrew pojechał już do domu, spędziłam na roztrząsaniu tego, co się wydarzyło. I nie doszłam do żadnych rozsądnych wniosków, przez co byłam zirytowana i zmęczona. Nie mogłam znieść tego, co zrobiłam. Nie mogłam znieść pytań, na które nikt nie mógł udzielić mi odpowiedzi, ani wijącej się we wspomnieniach twarzy Juliana. A myśl, jak bardzo zatraciłam się w sytuacji, którą zainicjował Ethan, doprowadzała mnie do granic obłędu.
CZYTASZ
Dissonance
Novela JuvenilJedna decyzja. Tylko jedna wystarczyła, aby moje pozornie poukładane życie znowu runęło. Jedno spojrzenie stalowych, zimnych oczu okazało się być początkiem. Gdybym wiedziała... Pewnie nigdy nie odważyłabym się patrzeć w te oczy z taką ciekawością...