Blake wciąż zajmował to samo miejsce na kanapie.
Jednak tym razem siedział, zamiast leżeć i wcale nie sprawiał wrażenia, jakby miał za chwilę stracić przytomność.
Znowu oglądał żużel. Wiecznie to robił uważając ten sport za sport prawdziwych facetów. A ja odnalazłam w tej dyscyplinie idealny usypiacz. Gdy nie mogłam spać dołączałam do niego na kanapie i odpływałam w pięć sekund.
Na szczęście chłopak nie tknął resztek, które zostawiłam w butelce na stole. Przyjęłam to z ulgą. Nie sądziłam, że byłabym w stanie poradzić sobie z kolejnym facetem, który niczym taran masakrował ośrodek mojego układu nerwowego.
Gdy postawiłam stopę na ostatnim schodku blondyn oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na mnie z powagą.
— Wszyscy żyją? — Zapytał.
— Nieprzytomni ludzie nie zadają pytań. — Odparowałam.
— Kłamałem... — Wzruszył ramionami, jakby rzeczywiście nic się nie stało.A przecież się stało. Miałam ochotę sprawdzić, czy z poziomu schodów byłabym w stanie doskoczyć do kanapy i w międzyczasie ukręcić mu kark. A potem zasnęłabym oglądając żużel.
— Czy wy potraficie robić coś innego? To jakaś zabawa? Okłam Casteel i zobacz co się stanie? — Burknęłam sięgając po moją torbę z laptopem.
— Chciałem dać wam szansę na oczyszczenie atmosfery. — Wytłumaczył naciągając na siebie koc. — Od paru dni chodziłaś jak zombie...
— Gdybyś tak samo mocno przejmował się porządkiem w moim domu, co samopoczuciem, stworzylibyśmy duet doskonały. — Spojrzałam na niego spod byka. — To był chwyt poniżej pasa, Blake. Nie zapomnę ci tego.Powędrowałam wzrokiem w jego kierunku. On zrobił to samo uśmiechając się przy okazji w dość jednoznaczny sposób. Miał gdzieś moje groźby. Miał gdzieś, że nadszarpnął nasz kodeks przyjaźni. A potem spuścił nogi z kanapy. Prosto w kałużę wcześniej wylanego alkoholu, którego zapach wirował w powietrzu i wciąż czułam go na moim języku.
Blondyn skrzywił się z wyraźnym obrzydzeniem i uniósł stopy.
— Posprzątam. — Wystękał, jakbym poprosiła go co najmniej o odcięcie kończyny. — Czego chciała Dora?
Przysunęłam do siebie laptop walcząc z targającymi mną emocjami. Czego chciała? Prawdy. Co dostała? Stos, kolejnych obrzydliwych kłamstw.
Odwróciłam się w kierunku schodów wysuwając jednocześnie telefon z kieszeni. Ani śladu Collins'a. Miałam nadzieję, że skisnął w mojej sypialni.
— Dostała wiadomość ze szpitala o planowanych badaniach kwalifikacyjnych.
— Cholera... — Blake podrapał się po głowie. — Ethan wpłacił kasę, prawda?— Prawda. — Przyznałam z trwogą i poczuciem, jakbym stanęła na wprost pędzącego tira.
Naprawdę dobra wiadomość okazała się dla mnie gwoździem do trumny. Miałam nadzieję, że w chwili, gdy uda nam się osiągnąć cel, będę najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie i wszystko to, co zrobiłam, aby do tego doszło straci znaczenie. Nie straciło. Nabrało tylko innych barw. Jeszcze bardziej przerażających, ciemnych i smutnych.
— Szkoda, że nic nikomu nie powiedział, a Dora w mniej niż minutę zebrała wszystkie części układanki do kupy uznając, że mam z tym coś wspólnego.
CZYTASZ
Dissonance
Teen FictionJedna decyzja. Tylko jedna wystarczyła, aby moje pozornie poukładane życie znowu runęło. Jedno spojrzenie stalowych, zimnych oczu okazało się być początkiem. Gdybym wiedziała... Pewnie nigdy nie odważyłabym się patrzeć w te oczy z taką ciekawością...