Strona A (finał)

149 10 16
                                    

Żaden król nie może pozostać na szczycie świata na zawsze.

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz nastawał już wieczór, słońce umieszczone na szczycie naszego świata zachodziło i bledło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy wyszliśmy na zewnątrz nastawał już wieczór, słońce umieszczone na szczycie naszego świata zachodziło i bledło. Niebo zabarwione było osobliwą mieszanką fioletowego i pomarańczowego. Wczesne gwiazdy nieśmiało błyszczały w oddali. Księżyc wisiał nisko jak bruzda na niebie.

Szliśmy przez miasto. Przytulna atmosfera powoli przelatywała w szparach między budynkami. Wszyscy elegancko ubrani ludzie oglądali się za nami, gdy mijaliśmy ich na ulicach. Koniec końców byliśmy cali poranieni, pokryci błotem i kurzem z piwnicy i wyglądaliśmy jak zużyte słomki. Ci, którzy również mieli długi dzień jak my, nawet nie trudzili się posyłać nam lekceważących spojrzeń

"Jestem zmęczony." Powiedziałem

'Tak, bardzo zmęczony" Odpowiedział Dazai. "Dokąd idziemy teraz?"

Nic nie powiedziałem. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni. Już od dawna nie paliłem, ale za dużo się dzisiaj wydarzyło.

Kiedy już miałem go zapalić, uświadomiłem sobie ze Dazai jest niepełnoletni.

Zmieniłem zdanie i odłożyłem zapałkę z powrotem do pudełka.

"Nie martw się, po prostu pal." Powiedział idący obok Dazai.

Przytrzymałem papierosa w ustach, pozwalając odpłynąć myślom razem z tytoniowym dymem. Zrobiłem tak jak chciał.

Zapaliłem zaciągając się. Dym unosił się falując.

Zszedłem z głównej ulicy i wkroczyłem w wąską alejkę. Dazai podążył za mną.

Tego miejsca nie dosięgało zachodzące słońce i noc nastało odrobinę szybciej. Białe światło przebijało ten mrok. To neonowy szyld baru. Zatrzymałem się i otworzyłem drzwi.

"Tutaj?"

Zapytał Dazai. Bezgłośnie zaprosiłem go do środka.

W barze było cicho. Schodząc po wąskich schodach myślałem o tych wszystkich tajnych przejściach. Najpierw usłyszałem muzykę. Przestarzały, jezzowy kawałek. Bardzo stara piosenka o smutnym rozstaniu z rodziną. Dzięki tej melodii cofałem się w czacie z każdym kolejnym stopniem. W porównaniu z resztą świata, ten lokal istniał trochę w przeszłości.

Wewnątrz nie było gości, prawdopodobnie dlatego, że właśnie się otworzył. Wszystko skąpane bylo w żółto-brązowej poświacie z przykurzonych żarówek. Kolor dna morskiego. Barman, wycierający ścierką szklanki pokiwał mi głową.

"Czy to jest to miejsce, które każdy musi odwiedzić przed śmiercią?" Zapytał Dazai. Jego głos brzmiał na bardzo zawiedziony. "To jest po prostu zwykły bar? Myślałem że to będzie zabawniejsze miejsce..."

The Day I Picked Up Dazai (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz