- Proszę przestań- błagałam go czując, jak łzy spływają mi po policzkach. Czułam się taka brudna.
- Co ci mówiłem o płakaniu?!- wydarł się po czym poczułam mocne uderzenie pasa na moich plecach. Zaczęłam dusić się łzami, chociaż tak bardzo chciałam przestań. Wiedziałam, że czym bardziej będę płakać on nie przestanie. – Jesteś tak bardzo żałosna! Nie wierzę że jesteś moją córką! – kolejne uderzenie. Krzyknęłam z bólu. Z każdym uderzeniem dodawał coraz więcej siły.
- Przestań! Błagam, przepraszam!- powiedziałam resztkami sił. Modliłam się tylko o to, żeby ten koszmar się skończył.
- Nie przestanę dopóki nie czegoś nie nauczysz!- kolejne uderzenie. Już nie miałam siły na krzyczenie. Czułam jak ulatują ze mnie resztki siły. – To i tak niewystarczająca kara! Jesteś moją największą porażką! Rozumiesz!- ryknął mi prosto do ucha, by po chwili znowu mnie uderzyć. Zawiodłam go. Znowu go zawiodłam. Zasłużyłam na to. – Daje ci wszystko! Wszytko rozumiesz?! A ty nawet nie umiesz wykonywać swoich obowiązków! Jesteś nikim! Nikim! Jesteś zwykłą porażką! Jesteś takim samym śmieciem jak twoja matka! Szkoda że to nie ty umarłaś! Ona przynajmniej czasem się do czegoś przydała!- krzyknął po czym wyszedł z pomieszczenia zatrzaskując za sobą drzwi. Zostawił mnie samą z nowymi ranami na plecach i w sercu. Łzy nadal spływały mi po policzkach, jednak ja nie czułam już nic. Jestem niczym. Do niczego się nie nadaje. Najlepiej by było gdybym to ja umarła tamtej nocy.
Obudziłam się cała spocona i z mocno bijącym sercem. Znowu miałam koszmary. Nienawidziłam ich. Często nie spałam, byleby ich nie mieć. Roztrzęsiona wstałam z łóżka i udałam się pod prysznic, aby zmyć z siebie te wspomnienia. Odkręciłam lodowatą wodę, która zaczęła spływać po całym moim ciele. Chciałam czuć chociaż lekką ulgę. Jednak to nie pomogło. Tylko jedna rzecz pomagała mi zapomnieć.
Po prysznicu wróciłam do pokoju po telefon. Odpaliłam urządzenie nie zwracając uwagi na powiadomienia.
Lillianna Davis: Masz cos?
Oscar Novel: To co zawsze. Jesteś w mieszkaniu?
Lillianna Davis: Tak.
Oscar Novel: Będę za 10 minut.
Tak jak napisał po dziesięciu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Będąc w szlafroku otworzyłam drzwi nie patrząc przez wizjer. Jakie było moje zdziwienie kiedy po drugiej stronie nie stał Oscar tylko Nicolas. Otworzyłam z zdziwienia oczy nie wiedząc co tutaj roni.
-Nie wiedziałem że tak witasz gości. – powiedział z uśmiechem brunet, po czym bez zaproszenia wszedł do środka rozglądając się – Ładne mieszkanko.
- Co tutaj robisz?- zapytałam lekko zdenerwowana.
- Pisałem, że będę dwie godziny wcześniej, bo nie mam co robić, a do mieszkania nie zdążyłbym wrócić. –spojrzał na mnie by po chwili ruszyć w głąb mieszkania. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Dopiero po chwili otrząsnęłam się z chwilowego zaskoczeni i zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę kuchni, w której o blat obierał się chłopak. Miał na sobie czarne spodnie cargo i tego samego koloru t-shirt, który uwydatniał jego mięśnie.
- Co tutaj robisz?
- Twój przyjaciel Charlie powiedział mi, że nie masz partnera na dzisiejszy bankiet. –uśmiechnął się z tym błyskiem w oku, a ja już wiedziałam, że ma w tym interes. – Dzisiaj Ci pomogę, więc oczekuje tego samego od ciebie, kiedy będę tego potrzebował. Tak zwana przysługa, za przysługę. - odbił się od blatu i zaczął powoli do mnie podchodzić. Zatrzymał się przede mną zaledwie kilka centymetrów. Musiałam unieść głowę ponieważ był bardzo wysoki, a ja nie miałam szpilek. Chłopak spojrzał mi prosto w oczu, jakby próbował prześwietlić mi dusze. Z całych sił starałam się nie odwrócić wzroku i wytrzymać to. Po chwili Nicolas zbliżył się jeszcze bardziej, chociaż nie wiedziałam ze jest to możliwe. Czułam jego oddech na swoich ustach i intensywny zapach jego perfum. Przełknęła głośno ślinę nie wiedząc co mam zrobić. Chłopak położył swoje duże dłonie na moich biodrach i pochylił się nad uchem. Umieściłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej czując równomierne bicie jego serca. – Podoba Ci się taka forma pomocy?- poczułam jego ciepły miętowy oddech na uchu. Pokiwałam lekko głowa nie będąc w stanie nic powiedzieć. Chłopak odgarnąć jedna ręką moje włosy wkładając je za ucho. Poczułam jego wargi w miejscu pod uchem. Zaczął zjeżdżać pocałunkami na moja szyje. Zassał skore nad obojczykiem, na co cicho jęknęłam nie mogąc tego powstrzymać. Poczułam jak chłopak lekko się uśmiechnął, jednak nie przestawał i dalej kontynuował tworzenie malinek na mojej szyi. Jego dłoń zacisnęła się mocno na moim biodrze, a druga położył na boku mojej szyi. Po chwili pieszczot oderwał się i spojrzał mi w oczy. Nie mogąc się powstrzymać spojrzałam na jego usta, by po chwili się w nie wbić. Zaczęliśmy od lekkich pocałunków, jednak jemu to nie wystarczyło, bo po chwili pogłębił je. Nasze języki plątały się ze sobą. Zaczęłam walczyć o dominację, którą już od początku wygrał szatyn. Miał kurewsko perfekcyjne usta. Jego język idealnie współgrał z moim. Nie mogłam już powstrzymywać się od jęków, kiedy zaczął ściskać moje pośladki. Po chwili położył dłonie pod moimi pośladkami, aby posadzić mnie na blacie. Rozsunął moje nogi wchodząc między nie. Pocałunkami zaczął schodzić coraz niżej do dekoltu. Jednak ręka trzymał mnie za talie a druga zaczął ugniatać prawą pierś. Nicolas zaczął odwiązywać mi szlafrok, jednak przerwał nam dzwonek do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie, głośno oddychając. Spojrzałam na szatyna zamglonym wzrokiem, po czym zeskoczyłam z blatu udając się chwiejnym krokiem w stronę drzwi. Otworzyłam płytę zauważając Oscara. Omiótł mnie wzrokiem marszcząc brwi, by po chwili na jego twarzy pojawił się uśmieszek.
- Chyba ci w czymś przeszkodziłem.- spojrzałam na niego zirytowana wyciągając rękę. Chłopak widząc to zaśmiał się cicho i wyciągnął woreczek z białym proszkiem kładąc mi go na dłoni. –Zapłacisz innym razem. Teraz idź dokończyć to co zaczęłaś.- puścił mi oczko i poszedł w stronę widny. Zatrzasnęłam drzwi chowając woreczek do kieszeni szlafroka.
- Idę do pokoju zrobić makijaż- krzyknęłam w stronę kuchni kierując się do wcześniej wspomnianym pomieszczeniu. Zamknęłam za sobą drzwi podchodząc do toaletki. Z szuflady wyciągnęłam kartę i stu dolarowy banknot. Wyciągnęłam woreczek z kieszeni i wysypałam na blat małą ilość. Ułożyłam z niego prostą kreskę i zawinęłam banknot w rulonik. Pochyliłam się nad proszkiem i przykładając rulonik do nosa wciągnęłam całą zawartość. Odchyliłam głowę do tyłu czując natychmiastową ulgę.
- Uciekasz ode mnie? Może to dokoń...- usłyszałam głos chłopaka i dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam głowę w stronę wejścia do pokoju. Nicolas stanął w drzwiach patrząc na mnie, resztki proszku na toaletce i banknot trzymany w mojej dłoni. Odwróciłam szybko wzrok wbijając go w widok miasta zza okna. Kolejna osoba która będzie mnie mieć za zwykłą ćpunkę. Jednak taka jest prawda. Jestem zwykłą ćpunką, która niszczy swoją szanse, jaką dostała od ojca. Jestem porażką. Jestem nikim. Odważyłam się spojrzeć w oczy szatyna, w których zobaczyłam tylko to jebane obrzydzenie. Obrzydzałam go. Byłam odrażająca. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, jak zareagować.
- Pójdę do auta po garnitur. Ty tez się już szykuj, bo za godzinę musimy wyjechać.- chłopak przerwał niezręczną ciche, po czym nie dodając nic więcej wyszedł z pomieszczenia. Usłyszałam już tylko dźwięk zamykania drzwi.
CZYTASZ
Broken Heart
RomanceOsiemnastoletnia Lillianna Davis wydaje się idealną córką i przyjaciółką. Wysoka posada ojca, dobre oceny i zajęcia dodatkowe. Co jeżeli idealna Lilianna nie okaże się jednak taka idealna? Dziewczyna poznaje w klubie słynną trójkę, jednak jeden z ni...