II. Zło za ognistą rzeką

89 13 12
                                    

Witam moich szanownych czytelników! Kto jest gotowy na spotkanie z Fenrirem?


[FENRIR]

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[FENRIR]


Wpatruję się w przeklęty wulkan, który nieustannie wypluwa rozżarzoną maź ze stopionych minerałów, sunącą jęzorami po przestrzeni całego Muspelheimu i wypełniającą powietrze dźwiękiem miażdżonego szkła. Ognista rzeka oddziela mnie od tego, do czego przyzywa mnie moja dusza. Tam, po drugiej stronie tej parszywej ognistej krainy, znajduje się Vanaheim – kraina wiecznego lata i urodzaju. Jeśli uda nam się zająć ten teren, to pozbawimy Asgardczyków części zapasów – tamtejsi rolnicy muszą oddawać im sporą część swoich plonów w zamian za zapewnienie im pozornego bezpieczeństwa przez bogów. Być może nie zaczną nagle przymierać głodem, ale z pewnością odczują stratę tego regionu, a lodowi giganci w końcu zyskają obszar, na którym da się cokolwiek uprawiać.

Poza logicznymi argumentami jest jeszcze coś, co nie daje mi spokoju, ciągnąc mnie w tamtym kierunku. Tam znajduje się coś lub ktoś o niezwykłej wartości. To dość prawdopodobne, że bogowie właśnie w Vanaheimie umieścili coś cennego, gdyż na zachodzie ta kraina jest otoczona Morzem Gwiazd, na północy znajdują się ogromne Góry Mgliste, a na wschodzie owa przeklęta kraina żaru, w którą się właśnie wpatruję... Wszystko we mnie krzyczy, by jak najprędzej się tam dostać. Mój instynkt jak dotąd mnie nie zawiódł – byłem jedynie na tyle głupi, że go nie słuchałem, bo wolałem ufać innym, którzy ostatecznie zawsze mnie zdradzali.

Koniec z tym. Koniec bycia ofiarą. Pora zostać oprawcą.

Bogowie w końcu zapłacą za swoje nieprawości, choćbym miał to przypłacić życiem. Żaden wulkan nie powstrzyma mnie przed wymierzeniem sprawiedliwości kłamliwym Azom.

Moje szczęki są tak mocno zaciśnięte, że bolą mnie już zęby. Każda sekunda, w której pozostaję w swojej wilczej postaci, jest dla mnie agonią – mam wrażenie, jakby ktoś łamał mi kości, wlewał w żyły kwas i rozrywał płuca. To działanie Gleipnira, który jest zatopiony w moim ciele – magiczny sznur ma za zadanie blokować moje umiejętności, zmuszając mnie, bym pozostawał w wątłym, ludzkim ciele. Jedyną rzeczą, która powstrzymuje mnie od wycia z bólu jest paląca nienawiść. Nie ulegnę. Nie pozwolę się znowu złamać. Pokonam ten przeklęty wulkan i przeprowadzę swoją armię przez to ogniste pole, a potem zajmiemy Vanaheim, tak jak nakazuje mi instynkt.

Zbyt długo już bogowie pozostawali bezkarni. Nadszedł czas rozrachunku.

Z gardła wyrywa mi się warkot frustracji i wściekłości, który instynktownie przekuwam w mroczną magię i wkrótce wyję niekontrolowanie, gdy ból paraliżuje moje ciało. Moi wilczy bracia podejmują pieśń i tym samym potęgują moc zaklęcia. Wkrótce fala mrocznej mgły rozlewa się po równinie i zaczyna mknąć ku przeklętej ognistej górze, do jej samego serca, spowijając je w ciemności. Ogień przez chwilę walczy z lodowatym mrokiem. Czarny kłąb bezlitośnie dusi światło. Zalewa coraz większy obszar, gęstniejąc niczym smoła i dusząc jakiekolwiek życie na swojej drodze.

Córka słońca i księżyca (Zmierzch bogów #1) [WYDANE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz