VI. W szponach demona

70 11 5
                                    

[FENRIR]

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

[FENRIR]

Strząsam z futra krew, po czym przeobrażam się z powrotem w człowieka.

– Dajcie jej zwierzęcej krwi i obmyjcie ją. A potem przyprowadźcie do mnie – rzucam do żołnierzy, którzy zgromadzili się wokół nas w poszukiwaniu rozrywki. Irytujące jest to, że aby wydawać polecenia, muszę przemieniać się w człowieka. Moje oczy na moment zatrzymują się na ciele ciemnowłosej wojowniczki – jej twarz jest tak spuchnięta, jakby użądliła ją setka os. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak wygląda reszta jej ciała.

Nagle zrobiłeś się współczujący? – szydzi jakiś głos w mojej głowie.

Nie, oczywiście, że nie. Ale ci głupcy o mało nie pozbawili mnie asgardzkiej wojowniczki, która pachnie jak bogowie. Istnieje więc duża szansa, że potrafi nasycić kamienie mocą. Znam jej woń, bo napatoczyła się na mnie w trakcie napaści elfów, a teraz, kiedy poczułem jej krew, zrozumiałem, co się dzieje i ledwie zdążyłem ją ocalić. Moje wzburzenie jest spowodowane wyłącznie niesubordynacją żołnierzy, niczym więcej.

Nie może być niczym więcej.

Dlaczego więc wciąż czuję palący gniew? Zaciskam dłonie tak mocno, że paznokcie wbijają mi się w skórę. Nie sądziłem, że sam aromat asgardzkiej krwi tak mi namiesza w głowie...

Szybko dochodzę do przydzielonej mi chaty. Zmieniam zakrwawione ubrania na czyste i przemywam twarz w misie z wodą.

Wkrótce wojowniczkę przyprowadza pięciu wojowników, co jest tak zabawne, że nie ukrywam złośliwego uśmiechu – każdą inną niewolnicę przyprowadziłby jeden. Ale jej się najwyraźniej boją. Może to i dobrze, przynajmniej dadzą jej spokój. Rzucają ją na kolana przede mną, a ja odprawiam ich jednym gestem. Odczekuję chwilę, upewniając się, że pod moją chatą krążą jedynie wilki i nikt nie podsłuchuje. Wówczas zerkam na nią. Wokół jej pochylonej twarzy opadają luźno ciemne, długie loki, a spojrzenie ma wbite w ziemię. W akcie poddaństwa unosi pokornie swoje nadgarstki wierzchem do góry. Kazałem strażnikom ją rozkuć i na szczęście wykonali rozkaz. Mimowolny skurcz przebiega mi po twarzy na widok śladów, jakie kajdany zostawiły na jej skórze.

Moja moc sączy się ze mnie mimowolnie niczym ciemny dym i sunie ku niewolnicy, po czym krąży wokół niej z zaciekawieniem. Nie reaguję, bo ten magiczny instynkt już nie raz mnie ocalił. Cienie wiją się, liżąc jej ciało, po czym wycofują się i wracają do mnie, nie wyczuwając zagrożenia.

Dopiero kiedy przykucam przed nią, orientuję się, jak bardzo drży. Czy to szok spowodowany tym, co z nią zrobili, czy to ja tak na nią działam? Ostatnia myśl wydaje mi się bardzo niewygodna.

A jakie to ma znaczenie?!– warczę sam na siebie w myślach.

– Spójrz na mnie. – Staram się nadać neutralny ton mojemu głosowi i w efekcie brzmi on bardzo cicho. Dziewczyna kuli się jeszcze bardziej, tak że niemal dotyka czołem gruntu, a jej ręce zaczynają jeszcze bardziej dygotać. Brwi mimowolnie mi się ściągają i zaczynam się zastanawiać, czy nie uszkodzono jej słuchu.

Córka słońca i księżyca (Zmierzch bogów #1) [WYDANE!]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz