Rozdział 11

166 7 0
                                    


Olivia

Obiecałam sobie, że nie będę teraz piła. Że muszę być silna dla Izzy i dla Natalie. I ostatnie dni nawet mi się to udawało. Ale teraz, kiedy Isabel wróciła do domu, w końcu mam możliwość żeby odpocząć. Kiedy wracam do siebie, nie przebieram się nawet w nic wygodniejszego. Otwieram moje ulubione wino i nalewam kieliszek, który od razu, duszkiem wypijam.

- No, no. - Słyszę głos Matthew z kanapy. Nie zauważyłam go. A tak naprawdę ich, bo w momencie, w którym podnoszę głowę napotykam dwie, a nie jedną osobę. - Ciężki dzień? - Mówi prześmiewczo a ja rzucam mu lekko rozzłoszczone spojrzenie.

- Hej James - mówię do kumpla mojego męża posyłając mu uroczy uśmiech. - Zapytałabym czy wam też wlać, ale widzę, że sami sobie poradziliście. - Wskazuję gestem dłoni na stolik, na którym stały dwie szklanki wypełnione brunatnym trunkiem.

- Cudownie cię widzieć Liv. - Blondyn puszcza do mnie oczko i szczerzy swoje śnieżnobiałe licówki. - Za każdym razem jesteś coraz piękniejsza.

- Dziękuję. - Odwzajemniam uśmiech i zdejmuję szpilki. Kiedy bosą stopą dotykam zimnej podłogi ledwo co powstrzymuję się od jęknięcia. Jak dobrze. - Na długo przyjechałeś?

- A co? Już chcesz żebym zszedł ci z oczu? - Śmieje się rozkładając ręce na oparciu kanapy. Zerkam na niego i stwierdzam, że on też prezentuje się nie najgorzej. Nie no, skłamałabym mówiąc "nie najgorzej". Najlepszy przyjaciel mojego męża wyglądał świetnie. Opalona skóra, blond włosy zawsze idealnie zaczesane do tyłu, przystrzyżona broda i te obłędne szaro niebieskie oczy. Gdybym poznała go wcześniej niż Matta na pewno pokusiłabym się na coś więcej. Jego atletyczna budowa ciała tylko i wyłącznie do tego zachęcała.

- Tak tylko próbuję podtrzymać rozmowę. - Rzucam niby od niechcenia i sięgam po swój kieliszek i butelkę. - Nie będę wam przeszkadzać. Idę do siebie przygotować się do zajęć.

- Nie przeszkadzasz nam. - Słyszę głos swojego męża i się uśmiecham. - Chodź. - Wskazuję miejsce na przeciwko siebie. Podchodzę do nich i siadam na fotelu. Matthew od razu chwyta moje stopy i delikatnie je masuje.

- Dobry boże. - Wyrywa mi się z ust razem z cichym jękiem. - Jakie to miłe. - Słyszę jak Matt z Jamesem się śmieją ale nie zwracam na to uwagi.

- Właśnie James opowiadał, że możliwe, że niebawem zagości na dłużej w Connecticut. - Otwieram szeroko oczy i zerkam na przyjaciela męża.

- Czyżbyś dał się w końcu namówić i przygarniesz w Yale- New Haven Hospital jakąś ciepłą posadkę?

- Nie w New Haven, także możesz odetchnąć nie będę was codziennie nachodził. - Rzuca i posyła mi zawadiacki uśmiech. Przewracam oczami.

- Nasz drogi James jest w trakcie rozmów na temat objęcia stanowiska szefa chirurgii w Stamford. - Mówi w końcu mój mąż, ewidentnie dumny z przyjaciela.

- No to cudownie! - Odpowiadam i unoszę kieliszek do góry. - W takim razie zdrowie nowego szefa chirurgii. - Upijam łyk i ponownie skupiam wzrok na mężczyźnie.

- Jeszcze nie taki szef chirurgii. Nie podpisałem kontraktu, jest u mojego prawnika. Ale wszystko wskazuje na to, że od następnego miesiąca będziesz mogła mnie tak nazywać. - Puszcza mi flirciarsko oczko a ja bez namysłu rzucam w niego poduszką.

- James! - Udaję oburzoną. - Przestań bezczelnie ze mną flirtować przy moim mężu. - Idę na górę, nie będę w tym uczestniczyć! - Śmieję się i wstaję. Idę na górę i jeszcze raz odwracam się żeby spojrzeć na obu mężczyzn. Dawno nie widziałam Matta takiego zadowolonego. Dobrze, przyjaciel w pobliżu dobrze mu zrobi.

Shame On YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz