rozdział 6

17 2 21
                                    

Tego dnia kompletnie nie mogłem zasnąć z Zygmuntem jest dobrze albo nie nadal nie wiem czemu płakał ale co z Adamem.

Kompletnie nie pamiętam co się działo tamtej nocy tylko to że obudziłem się obok niego, potrzebuję sobie chyba zrobić przerwę od studiów jak tak dalej pójdzie to chyba zdechnę.

Jedyne na co mam teraz ochotę to na to żeby zaparzyć ciepłą herbatkę zawinąć się w kocyk i poczytać jakąś książke, wiem jestem jesienirą.

Niestety nie moge tego uczynić puki wiem co mniej więcej działo się tamtego pamiętnego ranka.

Jak to dalej pójdzie przecież Adam mnie nie nawidzi pozatym czemu on to zrobił przecież nie jest gejem.

Każda kolejna myśl sprawiała że chciałem skoczyć z okna majestatycznie niczym magik.

No ale nie mogę tego zrobić z świadomością istniejącej sytuacji, tak w ogóle która jest godzina?

6:00 jest dobrze może jeszcze uda mi się uciec ale chyba nie nosz kuźwa.Adam zawsze siedzi przed budynkiem o tej godzinie chyba ,że są tu jakieś inne przejścia pomyślmy.

Główne nie bo Adam, hmm wiem!Aniela mieszka przecież na parteże może uda mi się ją namówić żeby pozwoliłai wychodzić przez jej okno.Tak zdaje sobie sprawę jak dziwnie to brzmi ale wtedy się napewno uda.

To postanowione do Anci!Kiedy już wychodziłem z pokoju przypomniało mi się jaka jest aktualnie godzina musimy trochę poczekać i wtedy Adam pójdzie z tego miejsca i ja na spokojnie sobie wyjdę, świetnie poprostu przestawienie sobie lekko rutynę nic się nie stanie prawda?

Siedzie już 2 godziny jak ja nienawidzę tego uczucia bezsilności nic nie mogę zrobić bo on tam jest.Boże czemu udałem się na tą imprezę gdybym jednak nie poszedł przecież nic by się nie stało a teraz muszę się borykać z tym wszystkim.

Może uda mi się jednak jakoś przemknąć obok niego.Dobra yolo idziemy i tak gorzej być nie może.

Szedłem bardzo powoli jakby Adam miał mnie złapać już w tym miejscu.Widziałem już wyjście tak blisko ale coś tu nie grało, naczy grało bo osoby z profilu muzycznego ćwiczyły ale chodzi mi tu bardziej oto że nie ma Mickiewicza na ławce..Dziwne

-Co myślałeś że mi uciekniesz?-Z nienacka rozległ się głos za mną.Mogłem się tego w sumie spodziewać jak nie tam to tu.Z moim cudownych zamyśleń wyrwało mnie mocne popchnięcie w stronę ściany.

Byłem cały sparaliżowany kompletnie nie wiedziałem czy uciekać krzyczeć czy robić cokolwiek smutno mi boże. Adam mocno chwycił mnie za ręcę i lekko je wykręciłem próbowałem się wyrwać ale nie mogłem.Moje ręcę bolały jak cholera.

-Wy dwaj!-ktoś krzyknoł niestety nie zauważyłem kim ta osoba jest.Adam kiedy to usłyszał odrazu mnie puścił i popatrzał się na osobę stojącom za nami.Była to jakaś sprzątaczka.

-Tak do was mówie oboje marsz do dyrektora!-Powiedziałam a bardziej wykrzyczała podeszła do nas i zaciągneła nas do gabinetu.

-I żeby mi się to więcej nie powtórzło.Co ta dzisiejsza młodzież wyrabia, zamiast na studia to powinno się rodzicą pomagać a nie.-Teraz to oboje nie wiedzieliśmy co się dzieje

Staliśmy w przed sionku i czekaliśmy aż dyrektor nas w puści.Zza drzwi słyszeliśmy kroki.Wiedzeliśmy że czeka nas bardzo długa rozmowa.

-Prosze wejść-wychrapiał głos.Chyba piszemy się na śmierć.Powoli weszliśmy do owego pokoju.Cały drgałem nawet nie wiedziałem dlaczego, przecież trzeba tylko wytłumaczyć dlaczego Adam omało mnie nie pobił hehe to nic takiego prawda prawda?

-hm co was do mnie sprowadza-zapytał mężczyzna niskim głębokim głosem.Przyznam ,że lekko byłem zaniepokojony czułem bardzo dziwną energię.

-Tak naprawdę to nic panie dyrektorze, tylko dawałem notatki mojemu koledze a pani woźna się nas uczepila.-powiedział Adam ze spokojem w głosie, widać było wiedział co robił heh.

-ehm mogę to przyznać tak kobieta bywa dosyć za przeproszeniem dziwna, ale chyba jednak mogła mieć inny powód-powiedział i przeskakiwał oczymi to na mnie to na Adama.

Mickiewicz klepnoł mnie nogą chyba teraz moja kolej na ratowanie sytuacji.

-Ni~e proszę pana A~Adam dawał mi ty~tylko notatki-odpowiedziałem cały zestresowany.Ręcę nadal drażły co się ze mną dzieje.

-No dobrze chłopcy idźcie.-powiedział jedynie i machnął ręką i spowrotem zaczoł wertować strony jakiś akt czy papierów.

-Dowidzenia-powiedizeliśmy obaj w tym samym momencie i z prędkością światła wyszliśmy z gabinetu.

-No i widzisz nie było tak źle-powiedział Adam ocierając swoją rękę o moją.Byłem czerwony jak burak a świadomość tego że Adam to widzi pogarszało sytuację.

-To dozobaczenia Julku-Powiedział na odchodne i puścił mi oczko.

______

Żyje jakimś cudem ale żyje i wrzucam odrazu mówie że przepraszam że tak słaby jest ten rozdział poprostu pisze go bardziej po przymusie więc no ale narazie jest git więc jest fajnie.I tak wgl kto z was idzie na film fnafa?

2 na 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz