Obudziłam się przed budzikiem. Często tak robiłam od przeprowadzki. Sięgnęłam po telefon pod poduszką i napisałam do Johna, który pewnie jeszcze spał. Z niechęcią wstałam i udałam się do szafy. Ubrałam biały top, jasno niebieskie jeansy i czarną bluzę. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadłam przy stole by bez pośpiechu i żadnej chęci zacząć jeść. Tata już pewnie był w pracy czyli byłam zupełnie sama w domu. Było słychać przez otwarte okno tylko czasami przejeżdżające auta, autobusy i ciężarówki. Nigdy nie lubiłam samotności, a w tym miejscu mam jej wyjątkowo dużo. W poprzednim domu zawsze, jadłam śniadania i kolacje z tatą. Przed domem czekał John, który chciał mnie odprowadzić do szkoły. W samej szkole miałam mnóstwo przyjaciół nawet nie z równoległych klas. A tu, ledwo co się dostałam do liceum, żeby nie zaczynać go od początku.
Po zjedzeniu śniadania i posprzątaniu naczyń, wróciłam do pokoju. Nawet jeszcze nie rozpakowałam wszystkich moich rzeczy. Zerknęłam na telefon i spojrzałam czy nie mam żadnych powiadomień. Jeszcze nic, nie przejęłam się tym. Często pisał do mnie po szkole. Pomalowałam się i spięłam w kucyk włosy. Sięgnęłam po plecak i założyłam na jedno ramię. Miałam dużo czasu, na dojście do szkoły lecz wole iść powoli do tego piekła. Znalazłam już nawet sobie ścieżkę gdzie rzadko widuje jakiego kolwiek człowieka. Więc poszłam. Kiedy wychodziłam z domu to od razu na ulice, która na szczęście nie była bardzo ruchliwa. Mieszkaliśmy w dość brudnej okolicy, jak to stwierdził tata, ale dzięki temu mamy tak tanie mieszkanie.
Po długim czasie przyszłam pod szkołę. Była ogromna i od razu były widoczne czerwone cegły. Zawsze pod bramą szkoły roiło się od uczniów. Dziś było tak samo, zawsze jest trudno się przeciskać przez ten tłum. Ale podjęłam się kolejny raz wyzwaniu i ruszyłam. Czasami szturchnęłam lub nadepnęłam komuś na stopę i zawsze cicho przepraszałam. Mimo tego że nie gadałam tu z nikim, bo każdy już zdążył zrobić swoje grupki to w tej szkole, panowała miła atmosfera. Kiedy w końcu weszłam do szkoły pierwsze co ujrzałam to plakat, z wielkimi literami. Informował o imprezie dziś wieczorem. Moją pierwszą myślą była że nie chce iść. Był dziś piątek, więc pewnie większość osób tam pójdzie. Szłam pod salę przez długi i pełny korytarz znowu się modląc by na nikogo nie wpaść. Tamta imprezy mnie zaintrygowała. Może bym jednak na nią poszła i się z kimś zapoznała? Tata by się raczej zgodził, bo wie że też chce mieć teraz coś od życia. Usiadłam na podłodze przy drzwiach sali. Wyjęłam telefon, od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. John do mnie napisał. Zostało mi pięć minut do lekcji ale i tak z nim popisałam. Wspomniałam też o imprezie i sam mi powiedział żebym na nią poszła. Nie był typem zazdrośnika i mi ufał, więc nawet nie muszę się martwić że się o tym dowie. I mam nadzieję że to się nie zmieni przez odległość, lub co kolwiek innego. Więc postanowione, idę na imprezę. Nie spodziewam się tego że nagle, zdobędę nową grupkę przyjaciół ale warto mieć chociaż jednego znajomego. No i zadzwonił dzwonek na lekcje. Pan od chemii otworzył drzwi na oścież i wpuścił nas do sali. Nie jestem w tej szkole długo, a już zdążyłam go znienawidzić jak chyba tu wszyscy. Ciągle robił niezapowiedziane kartkówki i pytał, przy czym był tylko miły dla uczniów z piątkami. Zawsze czułam ogromny stres gdy sprawdzał obecność. Lecz po za nim miałam jeszcze kilku nauczycieli których nie lubiłam. Pani od matematyki była jak stereotypowa "baba od matmy", a pan od geografii zawsze rzucał czym kolwiek by klasa się uciszyła. Raz potrafił wziąć nawet krzesło i nim rzucić. Po za nimi nauczyciele są bardzo mili i kreatywni. Nigdy nie miałam problemów z nauką i postanowiłam że będę trzymać dobrą passe. Więc przykładałam się do nauki na lekcjach przez co połowę swojej klasy znałam tylko z widzenia. Na przerwach raczej nie byli chętni do gadania więc ciężko było mi jednak poznać kogo kolwiek. Kolejny plus pójścia na imprezę poznam chociaż połowę swojej klasy.Po lekcjach wróciłam tak samo, wolno do domu. Położyłam byle jak buty i usiadłam na kanapie. Byłam zmęczona po lekcji wf-u, że na chwile się zdrzemnęłam. Obudziłam się około siedemnastej, gdy to zrozumiałam od razu poleciałam do łazienki. Nie lubię być spóźniona a impreza miała się rozpocząć o osiemnastej. Szybko się umyłam a gdy się wycierałam poinformowałam tatę, że idę na tą imprezę. Uczesałam się i zrobiłam nowy makijaż w ekspresowymi tempie. Ubrałam kolczyki, nie starałam się co do ubioru bo to tylko szkolna impreza. I wybiegłam z domu. Oczywiście żeby się nie spocić szłam powoli. Kiedy byłam pod szkołą usłyszałam głośną muzykę. Weszłam do budynku i od razu dojrzałam kolorowe światła z ogromnego holu, ze sceną od razu przy wejściu. Czy to naprawdę była szkolna impreza? Weszłam przez szklane rozsuwane drzwi do pomieszczenia. Dostrzegłam tłum ludzi, wielki stuł z jedzeniem i porozstawiane głośniki. Niektórzy ludzie tańczyli bądź po prostu stali i rozmawiali. Musiałam się oswoić z dźwiękiem i światłem za nim do kogo kolwiek poszłam. Byłam też strasznie głodna bo praktycznie nic nie jadłam. Więc postanowiłam tam się udać. Wyjęłam telefon z torebki by odpisać John'owi. Gdy wysłałam wiadomość w coś walnęłam. Podniosłam głowę by spojrzeć w co, a raczej w kogo. Zamurowało mnie, porządnie zbudowany, wysoki chłopak stał przede mną mokry, od jakiegoś soku pomarańczowego. Cholera. Podniosłam głowę i powitał mnie zdenerwowany wzrok.
-Przepraszam! - pisnęłam.
Nie odpowiedział, a ja zrozumiałam że to jest jakiś maturzysta. Brawo Cloe super zawierasz nowe znajomości.
-Pójdę po papier! - powiedziałam jeszcze bardziej zestresowana niż wcześniej.
Odwróciłam się już by pójść do łazienki gdy, dość duża męska dłoń mnie złapała.
-Nie musisz iść. - powiedział.
Spojrzałam na niego i bardzo szybko mrugałam. Gdy mnie puścił jeszcze raz go przeprosiłam. Jak już wcześniej mówiłam, chłopak był wysoki, dobrze zbudowany, miał też ciemniejszą karnacje i ciemne oczy. W jego tonie głosu dalej mogłam usłyszeć zdenerwowanie, a oczy wydawały się teraz obojętne. Schowałam telefon, do torebki i kosmyk włosów dałam z odruchu za ucho. Patrzyłam na niego i czekałam aż powie co kolwiek. Chłopak spojrzał na swoją białą, elegancką koszulę. Po samym jego ubiorze mogę stwierdzić że, miał pieniądze. Pewnie będę musiała mu oddać lub, zabrać do pralni tą koszule. Wskazał palcem na stół z jedzeniem.
-Tam są serwetki- powiedział wrednie.
Zdziwiłam się jego zachowaniem, myślałam że jak mnie zatrzymał to nie będzie mi tego kazać, znów robić. Skrzywiłam się, ale bez słowa poszłam po serwetki. Wzięłam kilka i do niego wruciłam. Teraz na jego twarzy można było zobaczyć tylko wredny uśmiech. Czułam na sobie wzrok innych ludzi, rozejrzałam się. Jakaś grupka znajomych patrzyła na całą sytuację i się śmiała. Westchnęłam, wiedząc już że jestem skończona. Zastanawiam się czy naprawdę chce mu to wycierać, na oczach innych ludzi. Podałam mu serwetki.
-Nie wytrzesz mnie?
Spojrzałam na niego, chyba z niedowierzaniem że usłyszałam takie słowa. Czyli naprawdę chcieli mieć po prostu, ze mnie ubaw. Zaśmiałam się głośno.
-Przepraszam cię. Ale bozia rączek nie dała?
Teraz odwzajemniłam jego wredny uśmiech. Nie odpowiedział tylko wyrwał z moich rąk serwetki. Odchodząc wycierał, nerwowo koszule. Od prowadziłam go wzrokiem do jego znajomych. Ten odwrócił się w moją stronę, widocznie wkurzony. Odwróciłam się i poszłam na drugi koniec sali. Wzięłam głęboki wdech. Pewnie teraz jestem skończona i będą mnie nękać. Ale wyszło by na jedno i to samo. Po cieszyłam się tym, że przynajmniej go czegoś nauczyłam. Chociaż miałam świadomość że to nie była prawda. Nadal byłam okropnie głodna. Nie chciałam go znowu napotkać więc poczekałam aż odejdą. W między czasie popisałam z John'em. Po nie długim czasie, wszyscy wyszli o dziwo z budynku. Teraz już uważają udałam się do stołu i zjadłam jakieś czekoladowe ciasto. Myślałam że na imprezach, zazwyczaj się je słone jedzenie. Ale mniejsza było dobre. Kiedy zjadłam zaczęłam szukać nowych znajomych, może kogoś z mojej klasy. Nadal się rozglądałam, oraz stresowałam że znów spotkam grupkę maturzystów. Ale znalazłam kolegów z klasy. Raczej oni mnie znaleźli i do mnie zagadali. I tylko z nimi się bardzo dobrze, bawiłam do końca imprezy. Vivian'a świetnie tańczyła i była bardzo zabawna. Miała piękne lokowanie blond włosy, które pasowały do jej niebieskich oczu. Ness raczej siedziała cicho, ale też z nią pogadałam. Był tam też Matty który do mnie pierwszy zagadał. Był ode mnie nie dużo wyższy , z lokowanymi włosami. Wszystkich bardzo polubiłam. Byłam też zaskoczona tym że mi się smutno zrobiło, przez to że impreza dobiegła końca. Kiedy wyszliśmy że szkoły to jeszcze chwile pogadałam z Matty.
-Czyli mieszkałaś w jakiejś wsi?
-Tak.
-To jakie masz wrażenie co do wielkiego miasta?
-Brudne.
Zaśmiał się i uśmiechną wrednie.
-Ta, ta u ciebie było na pewno czyściej.
-No było.
-Jak było to ja jestem wróżka zębuszka.
-O to mam farta, bo ząb mi wypadł- zaśmiałam się.
On też wybuchł śmiechem. Kiedy przyjechała jego mama, pożegnaliśmy się uściskiem. O dziwo on wystawił ręce by się przytulić. Uważam to za bardzo urocze. Wyjęłam telefon i zaczęłam pisać do swojego chłopaka, jak było na imprezie. Nie spodziewanie poczułam na sobie czyjąś, ciężką rękę. Wzdrygam się wystraszona.
-Odprowadzić cię?
𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞
Bardzo dziękuję za przeczytanie!
Proszę wybaczyć też za błędy bo nie zawsze mogę pisać na komputerze i czasami telefon mi robi psikusy.
Po za tym bardzo i to bardzo dziękuję za przeczytanie i mam nadzieję że ci się spodobało. Bo to tylko początek. Po za tym ciekawe kto złapał Cleo za ramie?
Do następnego!
𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞𒈞
CZYTASZ
A distant vow
Roman d'amourMłoda dziewczyna wyprowadza się do innego i większego miasta, przez zmianę pracy ojca. Musi zostawić przyjaciół oraz chłopaka w swoim małym miasteczku. Bardzo ciężko to przeżyła i ostatnie tygodnie spędzała tylko z chłopakiem i przyjaciółmi. Kiedy n...