Rozdział szesnasty. Więc gdzie pierścionek?

114 12 1
                                    



Po szesnastej siedziałam w swoim pokoju na beżowym fotelu i czytałam Duma i uprzedzenie Jane Austen. Nie miałam siły wstać, aby zejść na dół i coś zjeść, choć byłam cholernie głodna. Moje myśli zaprzątała jedna myśl.

Nie jedz, bo będziesz gruba.

Nie chciałam tej pieprzonej myśli. Miałam to przecież za sobą. Miałam normalnie jeść i być normalna.

Normalna. Kurwa, bądź normalna Stella.

Moje myśli zakłócił dziwny hałas. Skierowałam wzrok na okno i omal nie dostałam zawału, kiedy zauważyłam bruneta, pukającego do szyby. Przeklnęłam szpetnie w myślach i wstałam, zostawiając ciekawą książkę na siedzeniu. Bez namysłu otworzyłam szeroko okno, wciąż zdezorientowana.

— Co tu robisz, idioto? — To było pierwsze pytanie, gry chłopak przeskoczył przez parapet i stanął w moim pokoju.

— Możemy porozmawiać? — spojrzał na mnie prosząco swoimi jasnymi oczami, a mi mimowolnie zmiękły kolana. Czemu on tak na mnie działał?

— Zależy o czym. — Odparłam niemiło, aby nie zauważył, że i tak bym się zgodziła.

Zawsze się zgadzałam.

— Jak się czujesz? — zagadnął Alex, a ja wywróciłam oczami. Z pewnością go to obchodziło.

— Przyszedłeś zapytać o moje samopoczucie? — Prychnęłam, a on posłał mi zdziwione spojrzenie.

— W sumie to tak.

— i dlatego zakradłeś się przez okno? — zapytałam, dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.

— Alice chyba mnie nie lubi. — powiedział, na co prychnęłam pod nosem, a on posłał mi mordercze spojrzenie.

— Och, u nas to chyba rodzinne. — Zażartowałam, siadając na łóżku. Ponownie przypomniała mi się wczorajsza sytuacja.

— Z pewnością. — Przewrócił oczami, patrząc na mnie z góry.

— A tak odchodząc od tematu. Mówiłeś, że chcesz być mój. — Mruknęłam, nie będąc pewna czy mnie usłyszał.

Upewnił mnie w tym, kiwając głową.

— A ty moja.

— Więc gdzie pierścionek? — uniosłam brew, ukazując mu moje dłonie, na których znajdowały się trzy srebrne pierścionki. Dwa na środkowym palcu prawej ręki i jeden na wskazującym lewej ręki, ale brak zaręczynowego.

Jego oczy rozbłysły i wystawił w moją stronę dłoń.

— Chodź ze mną.

— Gdzie? — Uniosłam brwi, patrząc na niego zdezorientowana.

— Zaufaj mi, słońce. — puścił mi oczko, co skwitowałam krótkim westchnieniem.

— W twoich snach, słońce. —Ostatnie słowo wymówiłam z kpiną, a chłopak zmarszczył delikatnie brwi, patrząc na mnie intensywnie.

Spojrzałam na wciąż wystawioną dłoń w moją stronę i bez namysłu ją chwyciłam.

— Czekaj. Muszę się przebrać. — Powiedziałam i gdy chciałam puścić jego dłoń, aby przebrać się w coś lepszego niż szare dresy i czarny, przylegający top, on pociągnął mnie w swoją stronę i szepnął mi do ucha:

— Wyglądasz ślicznie. Zawsze.

Byłam niemal pewna, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Wywróciłam oczami, aby zatuszować zafascynowanie tym chłopakiem.

He is my everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz