Rozdział siedemnasy. „ Błagam, nie zabijaj mnie"

42 3 0
                                    



   — Jesteś takim idiotą, Alexandrze Crossie. — Westchnęłam, patrząc na niego z góry.

  — Chyba pierwszy raz nazwałaś mnie pełnym imieniem. Podoba mi się to. — mrugnął do mnie, na co zmarszczyłam brwi. Czy on właśnie puścił mi oczko?

  — Ach tak? A to dlaczego?

  — Bo wszystko, co tylko powiesz uwielbiam.

Czy ja mam omamy?!

Patrzyłam na niego zauroczona.

  — Długo mam czekać na tak? Zaraz mi kolano odpadnie. — westchnął sfrustrowany.

Czar prysł.

  — Tak szybko potrafisz zepsuć klimat. — Odburknęłam, kręcąc zażenowana głową. — A na zgodę, to sobie poczekasz, cepie. — Pstryknęłam go w czoło bordowym, przedłużonym paznokciem.

  — Czyli następnym razem się zgodzisz? — Uniósł brwi i wstał z klęczków.

  — A będzie następny raz? — Prychnęłam, gdy już mnie dogonił.

  — Oczywiście, że będzie. Ale wtedy uczynię cię panią Cross. — Odparł, a ja spojrzałam w jego oczy, doszukując się oznaki, że kłamie. Nic takiego nie znalazłam. Przełknęłam ślinę.

Gdzie się podziało moje serce, do cholery?

  — Za marzenia nie karzą, Alex. — uśmiechnęłam się promiennie i wystawiłam w jego stronę środkowego palca, na co on sprawnie wsunął pierścionek, który trzymał w dłoni i uniósł kącik ust.

Boże, tak bardzo go nienawidziłam.

  — Kiedyś to nie będą tylko marzenia. — szepnął, zapewne z nadzieją, że tego nie usłyszę. — Oczywiście, że nie. — Powiedział dużo głośniej i wyraźniej.

  — Czy ty uważasz, że jestem głucha? — Uniosłam brew, zakładając ręce na piersi. Chłopak spojrzał na mnie niezrozumiale, dlatego tylko westchnęłam. — Słyszałam pierwszą część twojego zdania, głupku.

Uniosłam brwi, widząc, jak powstrzymuje śmiech. Długo nie wytrzymał, bo wybuchnął śmiechem, plując mnie przy tym.

  — Jesteś obrzydliwy. — burknęłam pod nosem, wycierając twarz dłonią.

  — A ty zabawna, kiedy robisz takie miny. — Drgnął mu kącik ust, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że dawno nie śmiał się w moim towarzystwie. Nie ma to znaczenia, że ze mnie. Śmiał się szczerze. Zarzucił rękę na moje ramiona, kiedy tylko wyszliśmy ze sklepu.

  — No dobra, może trochę myślałem, że nie usłyszysz. Ostatnio jak próbowałem cię obudzić, to ani rusz. — Pokiwał głową na boki, jakby był z tego powodu załamany.

  — Ale ty je...Chwila! Jak to próbowałeś mnie obudzić?! — Uniosłam głos, robiąc cudzysłów w powietrzu. — Kiedy niby?

  — Kilka dni temu przyszedłem po ciebie, bo..chciałem cię gdzieś zabrać, ale spałaś. — Przełknął ślinę. — Wiec zacząłem cię budzić, ale to na nic, bo jeszcze głośniej zaczęłaś chrapać.

  — Ja nie chrapię! — Zaprzeczyłam donośnie, na co spojrzał na mnie z politowaniem. — Czemu nie zapytałeś mojej mamy, czy może mnie obudzić?

  — Po pierwsze wszedłem przez okno, a po drugie..to był środek nocy, kobieto!

Wybałuszyłam na niego oczy.
Czy on był normalny?

  — O tej godzinie ludzie śpią, a nie jeżdżą na nocne tripy, idioto!

Poczułam ogarniające mnie zimno, gdy zabrał rękę z moich ramion, aby otworzyć mi drzwi od strony pasażera.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 14 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

He is my everything Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz