Jedno nie całkiem zepsute serce
Kiedy Flora stanęła na chodniku przed wejściem do budynku z narzuconą na ramiona nieco za dużą krótką z czarnego dżinsu, po raz pierwszy pomyślała o tym, że nigdy wcześniej nie była na żadnej imprezie. Nie licząc balu halloweenowego w przedszkolu, kiedy to przebrała się w niezbyt straszną księżniczkę Disneya, aby po zaledwie godzinie wrócić do domu z płaczem, bo Ted Herleys ze starszej klasy pociągnął ją za włosy.
W liceum, choć nie lubiła się do tego przyznawać, była typem kujonki z nosem wiecznie utkwionym w książkach, podręcznikiem w dłoni i wieczorami spędzonymi w towarzystwie notatek, definicji i zagadnień. Nie miała zbyt wielu znajomych, ale samotność nigdy nie stanowiła dla niej problemu.
Dlaczego więc tym razem zrezygnowała ze spokojnego wieczoru z serialem i czymś niezdrowym do jedzenia? Bo wiedziała, że jej mama miała rację. Mogła tkwić na kanapie i użalać się nad sobą albo wykorzystać ten czas i sprawić, że po raz pierwszy, od kiedy zjawiła się w Nowym Jorku, nie będzie niczym się zamartwiać.
Na jej widok Edwin zdjął z głowy czapkę i skinął na znak powitania.
– Pracuje pan tutaj dwadzieścia cztery na dobę? – zapytała. – Gdy wychodziłam rano na uczelnię, też pan tutaj był.
Mężczyzna z powrotem umieścił czapkę na swojej głowie.
– Nie, panienko. Wziąłem dodatkową zmianę, bo zbieram na skrzypce dla wnuka. Wyrósł już z poprzednich, a rodzice uważają to za niepotrzebny wydatek. Chyba nie dostrzegają, jak wielki ma talent.
Choć na twarzy Flory zagościł uśmiech, w jej sercu zatlił się ból. Nie mogła zrozumieć, jak rodzice byli w stanie odwrócić się od własnego dziecka i nie pomóc mu spełniać marzeń. W takich chwilach uświadamiała sobie, jak wielkie tak naprawdę miała szczęście. Zawsze mogła liczyć na swoich rodziców.
– Pana wnuk ma szczęście, że jest pan jego dziadkiem – odpowiedziała, sprawiając, że Edwin uśmiechnął się z wdzięcznością.
Przy chodniku zatrzymał się stary, zielony range rover. Przednia szyba opadła, ukazując uśmiechniętą twarz Jocelyn.
– Muszę już iść. – Zwróciła się do mężczyzny.
– Udanego wieczoru, panienko Sharman.
– Wzajemnie, panie... – zamilkła, uświadamiając sobie, że nigdy dotąd nie poznała jego nazwiska.
– Mów mi po prostu Edwin – powiedział.
– Wzajemnie, Edwinie.
Flora wsiadła do samochodu i niemal natychmiast została wciśnięta pomiędzy dwie niezwykle podobne do siebie istoty – te same jasne włosy, niebieskie oczy, pełne usta i identyczne sukienki, z tą jednak drobną różnicą, że jedna była czerwona, a druga granatowa.
Obie dziewczyny w tej samej chwili pochyliły się w stronę Flory, unosząc kosmyki jej długich włosów.
– Wcale nie wygląda na wariatkę, no nie? – zapytała jedna.
– Ani trochę – odpowiedziała druga.
Jocelyn zerknęła na brunetkę zza kierownicy.
– To bliźniaczki Olsen, tylko w nieco uboższej wersji. Zwykle nie są aż tak bezpośrednie. Po prostu bardzo chciały cię poznać, gdy usłyszały, że to ty w poniedziałek...
CZYTASZ
Dream A Little Dream Of Me [W SPRZEDAŻY]
Teen Fictionbut in your dreams, whatever they be dream a little dream of me