Dom Taco był właściwie willą. Znajdował się na zamkniętym osiedlu na obrzeżach Warszawy. Onieśmielało mnie bogactwo pana Hemingwaya. Szłam za nim ze spuszczoną głową. Drzwi otworzył nam lokaj. Zabrał ode mnie kurtkę i ją powiesił do szafy. Jakiś inny mężczyzna niósł moją walizkę. Zza rogu wyszła jakaś pani w średnim wieku.
- Panie Szczęśniak, kolacja będzie gotowa za 20 minut. - powiedziała, a mi zaburczało w brzuchu. Nie jadłam od kilku godzin. Byłam bardzo głodna. Kobieta uśmiechnęła się w moją stronę i odeszła.
- Gabrielu, zaprowadź pannę Klimek do jej pokoju - powiedział Taco do lokaja, po czym zwrócił się do mnie - Odśwież się i zejdź do mnie.
Pokornie powędrowałam za Gabrielem. Rezydencja pana Hemingwaya była ogromna. Aż biło mi mocniej serce po wejściu po tylu schodach. Ale wreszcie dotarliśmy do najwyraźniej mojego pokoju. Lokaj otworzył mi drzwi.
- Pokój panienki. - zdziwiło nazwanie mnie w ten sposób, ale nie zamierzałam protestować.
Rozejrzałam się po pokoju. Był ogromny, urządzony w jasnych kolorach. Na przeciwko podwójnego łóżka wisiał wielki telewizor, a pod nim kominek. Z tyłu widziałam dwie pary drzwi. Jedne zapewne do łazienki, a drugie do garderoby. Obok łóżka stała moja walizka. Wzięłam głęboki oddech. Ten pokój był 300 razy lepszy niż mój poprzedni.
- Niech panienka się odświeży, a ja przyjdę po panienkę jak kolacja będzie gotowa.
Wyszedł, a ja stanęłam zmieszana na środku pomieszczenia. Ten dzień był tak długi, że jedyne co chciałam to wpełznąć pod kołdrę i płakać. Jednakże byłam głodna, więc musiałam zejść na dół. Nie chciałam też denerwować pana Hemingwaya. Nie wiedziałam jak się może zachować, gdy zrobię coś wbrew jego woli. Nie byłam jego współlokatorką, ani dziewczyną. Byłam jego własnością. Myślałam, że prędzej Playboi Carti zostanie niewolnikiem z naszej dwójki, ale jednak padło na mnie.
Poszłam sprawdzić co się znajdowało za drzwiami. Tak jak przypuszczałam - za jednymi była łazienka, a za drugimi garderoba. Co mnie zdziwiło to, że była zapełniona. I to ubraniami opium. Od razu zaczęłam je przeglądać z nagłym podekscytowaniem. Wybrałam zajebisty ficik i poszłam z nim do łazienki. Wzięłam szybciutki prysznic na odświeżenie, po czym ubrałam się. Gdy czesałam włosy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Panienko, kolacja gotowa. - usłyszałam głos Gabriela.
- Chwilę! - krzyknęłam, po czym szybko dokończyłam czesanie.
Wyszłam z łazienki, a Gabriel zerknął na mnie z zaciekawieniem. Zaczęłam się zastanawiać, czy wyglądam jakoś dziwnie, ale nie. Wyglądałam jak dziewczyny z pinteresta, więc chyba dobrze.
- Wygląda panienka bardzo opium. - powiedział nieśmiało lokaj, a mnie rozśmieszył kontrast między wiekowym mężczyzną, a takimi słowami.
- Czyli cel został osiągnięty.
Gabriel zaprowadził mnie do jadalni, gdzie czekał już Taco. Przysiadłam się do stołu, na przeciwko mężczyzny. Kelnerki przyniosły nam posiłek. Jakiś makaron. Nie wiedziałam trochę jak się zachować. Poczekałam aż pan Hemingway zacznie jeść i też rozpoczęłam spożycie posiłku.
- Możesz się rozluźnić. - usłyszałam, na co jeszcze bardziej się spięłam. - Naprawdę, jestem człowiekiem tak samo jak ty, nie musisz się mnie obawiać. Mów mi nawet po imieniu, jesteśmy praktycznie w tym samym wieku.
- Jesteś rówieśnikiem mojej matki oraz 2 razy starszy ode mnie. - wypaliłam bez zastanowienia.
- Jednak masz charakterek. Aczkolwiek czułbym się lepiej jakbyś mówiła na mnie po prostu per Filip.
- W takim razie miło mi, Natalia.
- Przecież wiem, kupiłem cię.
Na te słowa zaschło mi w gardle. To tak paskudnie brzmiało, jakbym była rzeczą, którą można handlować. Znaczy najwyraźniej można. Czułam się jakbym była na spotkaniu fundacji patriarchat.
- Powinniśmy omówić zasady. - zmienił swój ton na surowszy.
- O-okej.
- Możesz na co dzień robić co chcesz. Byle z ochroniarzem, którego ci rano przydzielę. Zero randkowania. Chłopaków, dziewczyn, nieważne. Zero, jesteś moja. Tu masz swoją kartę płatniczą. Na start sto tysięcy na miesiąc. W zależności od twojego zachowania może się ta kwota zwiększyć. Zrozumiano?
- Tak. - powiedziałam i schowałam kartę do kieszeni. - Co będziesz robić jutro?
- Jadę do wytwórni nagrać nutę z Okim. A chciałaś coś ze mną porobić? - zapytał unosząc brew do góry.
- Znaczy...j-ja... - jąkałam się zakłopotana. - Ja chcę być użyteczna. Chcę pojechać z tobą i nie wiem...posprzątać ci biuro? Umyć okna? Nie wiem, nie chcę tylko leżeć i pachnieć.
Taco odchylił się na krześle i zaczął się cicho śmiać. Ja się za to potężnie zarumieniłam. Nie wiem czy powiedziałam coś śmiesznego. Chciałam tylko być użyteczna. Patrzyłam wyczekująco na pana Hemingwaya aż przestanie się ze mnie nabijać.
- Nie ma takiej potrzeby, mam sprzątaczkę.
- To daj jej wolne i pozwól mi pomóc. Dałeś mi tak dużo pieniędzy, nie mogę tak po prostu ich przyjąć.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się chwilę.
- Okej, możesz pojechać ze mną.
YOU ARE READING
Sold
FanfictionŻycie szesnastoletniej Natalii zamieniło się w koszmar. Miała szczęśliwą rodzinę: ojców i brata, dobrze radziła sobie w szkole i miała wspaniałego przyjaciela. Wszystko zmieniło się tego jednego dnia po powrocie ze szkoły, gdy w swoim salonie zastał...