Jedna z nich to Scott. Z zamarłym na ustach krzykiem, płaczliwym wzrokiem patrzy na właściciela dłoni, które palą mu gardło. Jego oprawcą jest postać w czerwonej pelerynie. Jest nią cały okryty, prócz twarzy, która w świetle ulicznych lamp wydaje się rozmazana.
Patrzę na scenę powolnego umierania chłopaka, nie wiedząc, na co dokładnie zwracać uwagę. Jak działają jego dłonie? Czemu go palą? Czy powinny go palić?
Wyczuwam, że chłopak jednak nie umiera. Jego ciało na chwilę traci siły, by po chwili serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Czarne dłonie opuszczają jego szyję, a Scott upada na kolana, ciężko oddychając.
- Podążysz do swych twórców – nakazuje zniekształcony głos.
Moje zainteresowanie tą niecodzienną sceną przerywają głośne kroki za mną. Po chwili czuję mocne pociągnięcie do tyłu.
- Nie rób mi takich numerów! – Josh chwyta mnie za lewy bark.
Dopiero po chwili dostrzega całą scenerię. Cofa się niepewnie, nadal nie opuszczając ręki. Postać w pelerynie również wyczuwa naszą obecność. Nie widzę ani nie słyszę jego kroków, jednak przybliża się do nas.
- Cholera – słyszę Josha.
Czuję od niego strach. Jego mięśnie zesztywniały, gdy czarna ręka wysunęła się naprzód.
- Nie powinieneś coś zrobić? – pytam, kładąc swoją dłoń na jego.
Dopiero wtedy jego wzrok przestaje być zamglony i widzę, jak zaczyna prawidłowo reagować. Pociąga mnie za sobą z powrotem na przód budynku. Po drodze prawie się przewraca, by ciągnąć mniej jak najszybciej w stronę oświetlonych miejsc.
Przed barem nic się nie zmieniło. Przy drzwiach stoją te same osoby, lampa po prawej stronie nadal miga, a rozmowy ze środka słychać jeszcze głośniej. Tylko Josh wydaje się całkowicie nie pasować do całej sytuacji.
- Czy to był...? - podnoszę dłonie, nie wiedząc właściwie, co chcę pokazać.
- Ohjaus — przytakuje, rozglądając się dookoła.
- Dziwnie się zachowujesz. To dobrze? - zastanawam się na głos.
- Nie – odpowiada spięty. – Ponieważ jest jeszcze gorzej, niż myślałem – przeczesał dłońmi włosy, po czym wskazuje na mnie. – Teraz nie możesz tu zostać. Musimy wyjechać. Jeszcze dziś. A najlepiej teraz.
- Ok – akceptuję jego słowa. – spakuje się tylko i powiem Any, że za jakiś czas wrócę. – mówię, powoli idąc w kierunku domu.
- O nie, nie. Nigdzie nie idziesz – zagradza mi sobą drogę. – Nie możesz mi już nigdzie uciekać, ok? Za moment będzie tu Mark, zabierze nas w bezpieczne miejsce.
- Czyli gdzie konkretnie? – obserwuje jak wyciąga telefon i szybko stuka w klawiaturę.
- Zobaczysz – rozgląda się pospiesznie. – Wiesz co, to był za facet? Ten... no wiesz – mówi, wskazują na budynek.
- Scott, ten, o którego pytała Kate – odpowiadam.
- Zna Cię? – słyszę, jak jego serce zaczyna szybciej bić.
- Widziałem go tylko raz – stwierdzam. – Wczoraj. Nie zwracałem na niego zbyt wielkiej uwagi.
- Ale on mógł zwracać uwagę na ciebie. Należy teraz do nich – wzdycha. – Może im powiedzieć o tobie, co tylko chcą.
- Mną się nikt nie interesuje – mówię stanowczo. – Ludzie wiedzą o mnie tylko tyle, co im powiem, a nie mówię zbyt często.
- Nie doceniasz ich potęgi.
CZYTASZ
Purpura
FantasyTrudno wiedzieć czego się oczekuje od świata, jeśli Twoje wspomnienia ciągle uciekają - taki jest właśnie Tyler. Postrzega świat inaczej i stara się być dla niego neutralny. Jednak inni bardzo chcą to zmienić Inspirowane światem Demy Twenty One Pi...