Grudzień

252 21 0
                                    

31 grudnia postanowiłam skorzystać z zaproszenia moich znajomych na imprezę sylwestrową. Nie miałam zamiaru spędzać nowego roku sama w czterech ścianach pustego domu. Nauka też mogła w końcu poczekać.

Piłam już drugiego drinka siedząc przy naszym wspólnym stoliku. Znałam dobrze ten klub, co roku z Franką przychodziłyśmy tu świętować koniec starego roku i początek nowego. Tym razem jednak byłam bez niej. Nasz kontakt jeszcze jest w zawieszeniu i sama do końca nie wiem, czy byłabym w stanie z powrotem jej zaufać. Nie sądzę, że zdołałybyśmy wrócić do tego co było.

Ale to nie myśli na teraz. Chcę wejść w nowy rok z pustą kartą.

Dużo rzeczy wydarzyło się na przestrzeni dwunastu miesięcy. Chyba najlepszy rok w moim życiu. Pomimo zakończenia.

Wszystko zaczęło się w tym samym miejscu, cała machina ruszyła dzięki kilku niezobowiązującym dotykom na parkiecie przy najbardziej dennej muzyce. Potem 14 lutego, który już chyba na zawsze zmieni moje nastawienie do walentynek. Miesiąc później po raz pierwszy zatańczyłam z Drajer i już nigdy o tym nie zapomnę. Idąc do kwietnia, zwichnęłam sobie rękę i jechałam autem moich marzeń, no prawie marzeń. I najważniejszy wyjazd w moim życiu... W maju wszystko nabrało zupełnie innego tempa. W czerwcu przeżyłam coś niesamowitego, coś czego nigdy nie będę w stanie odpowiednio przedstawić. W lipcu zaczęły się nasze wspólne wakacje i cudowne wyjazdy nad jezioro. A miesiąc później świetnie bawiłam się na weselu brata Sawy. A potem... O tym lepiej nie wspominać, chociaż to i tak już przeszłość i nic tego nie zmieni. Nasze rozstanie, śmierć mojej mamy i zdrada przyjaciółki... Na pewno jeszcze przez długi czas nie będę w stanie się z tym wszystkim pogodzić, ale staram się.

I w końcu grudzień. Miesiąc, w którym wszystko dobiegnie końca. Zostały raptem dwie godziny do nowego roku, a mnie wciąż prześladuje świadomość, że jeszcze wiele może się wydarzyć, że przecież rok nadal trwa, a koniec dopiero ma nastąpić.

- Bromska.

Ocknęłam się słysząc najbardziej upierdliwy głos na tej ziemi. Spojrzałam na Oliwiera, który miał ze sobą dwa drinki. Podał mi jednego, z którego niemal od razu skorzystałam.

- Zapijasz smutki? – cicho się zaśmiał, ale o dziwo zabrakło w tym zwyczajowej kpiny.

- A ty jednak umiesz mówić ludzkim głosem? – odbąknęłam kąśliwie, patrząc na niego.

- Czasami się przydaje – rzucił siadając obok.

Przewróciłam teatralnie oczami, biorąc łyk wódki z colą.

- Zostały dwie godziny tego roku – oznajmił po chwili.

- I?

- I... – zaczął przeciągle. – Może...

- Nie ku#wa, nie zakopię topora wojennego – syknęłam przerywając mu wpół zdania.

- Błagam, nigdy bym tego nie zaproponował – wypalił, lecz znów bez tej typowej dla siebie głupiej miny.

- To? Co chciałeś powiedzieć?

- Żebyśmy przez dwie godziny poudawali, że nie darzymy się nienawiścią – odparł od razu.

- Słucham?

- Potem wszystko wróci do normy.

- No chyba cię po...

- Ku#wa, Bromska – uciął ostro. – Jeden taniec – dodał wstając z kanapy.

Spojrzałam na niego jak na największy okaz zjebusa pospolitego, ale on wciąż trwał z wyciągniętą w moją stronę dłonią.

Twelve monthsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz