Epilog

218 26 4
                                    

- Dobra, dobra, możesz otworzyć! – roześmiałam się odsuwając dłonie od oczu Sawy.

Kobieta nie mogła powstrzymać uśmiechu i rozdziawienia ust widząc, że stoimy na samym środku drewnianego mostu w samym sercu ogrodu Japońskiego.

- Obiecałaś, że tu ze mną wrócisz – odezwałam się po chwili.

- Mogę tu z tobą wracać co roku – wyznała półszeptem, rozglądając się wokoło. – Jak tu pięknie...

Podeszłam do niej ujmując delikatną dłoń, a w odpowiedzi doczekałam się rozczulającego uśmiechu przeznaczonego tylko dla mnie.

Sawa powoli uchyliła usta chcąc jakoś skomentować zaistniałą sytuację, ale zrezygnowała najwyraźniej dochodząc do wniosku, że jakiekolwiek słowa będą zbędne.

Podeszłyśmy do barierki upajając się tym cudownym widokiem, który mogłyśmy mieć już tyle razy na wyciągnięcie ręki. Za każdym jednak coś stawało nam na drodze... Teraz wyszło idealnie.

Tak jak miało być od samego początku.

Obejrzałam się za siebie podziwiając piękny staw i mieszczący się w oddali Mostek japoński. Gdy wróciłam spojrzeniem przed siebie poczułam na sobie wzrok Sawy. Zerknęłam na nią i od razu uśmiech zawitał na moją twarz. Objęłam ją ramieniem i przyciągnęłam do siebie, a ona od razu skorzystała opierając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

Słowo daję, mogłabym w tym momencie odmeldować się z tego świata i nigdy więcej do niego nie wracać.

Chwilę nam zajęło podziwianie stawu z wysokości punktu widokowego, ale myślę, że każdy kto tu był, jest w stanie nas zrozumieć.

- Nina – wypadło z ust nauczycielki.

- Wyczuwam ckliwą gadkę szmatkę – rzuciłam unosząc zabawnie brwi.

- I szlag ją właśnie trafił – wypaliła uroczo się podśmiechując.

Przez chwilę wgapiałyśmy się sobie w oczy z szerokimi uśmiechami, aż w końcu atmosfera nabrała powagi, a nasze spojrzenia dały sobie jasno do zrozumienia, że czas na żarty właśnie dobiegł końca.

Obie w jednej chwili uchyliłyśmy usta chcąc zacząć, ale to było wręcz niemożliwe.

- Czasami mam wrażenie, że słowa nigdy nie będą w stanie oddać tego co czuję – powiedziałam mimo to.

- Dlatego one są najmniej istotne – dopowiedziała ujmując mnie za dłoń.

Kiwnęłam lekko głową wpatrując się w błękitne oczy nauczycielki.

Niedorzeczność... Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę w związku z moją nauczycielką historii, to pierwsza oskarżyłabym go o chorobę psychiczną. Tymczasem nasz związek trwa i zapowiada się, że będzie trwał do końca świata i jeden dzień dłużej.

Co za tandetne ckliwe pieprzenie... Że też nawet w myślach muszę sięgać po takie oklepane teksty.

- I co się szczerzysz – spytała, wyrywając mnie z myśli.

Momentalnie poczułam, że już bezpardonowo suszę zęby jak głupi do sera, a Sawa ma z tego niezły ubaw nie mając pojęcia co tak naprawdę siedzi mi w głowie.

- Bromska – rzuciła sięgając do kieszeni płaszcza.

Zmrużyłam niepewnie brwi, a uśmiech momentalnie znikł mi z twarzy ustępując miejsca przerażeniu.

Co ona... Nie, błagam, bo się potnę.

Chciałam coś powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mi gdzieś głęboko w gardle.

Odsunęła się nieznacznie, a mnie wcięło, gdy z kieszeni wyjęła podłużne pudełeczko.

Chryste. Żołądek podszedł mi do gardła, a z głowy odpłynęła cała krew.

Kobieta ciężko westchnęła unosząc na mnie błękitne oczy.

- Zakończmy to raz na zawsze – oznajmiła.

Właśnie przechodzę największy rollercoaster emocjonalny w życiu, proszę nie oceniać.

Przed chwilą tworzyłam w głowie marzycielskie scenariusze, a teraz mam myśleć o końcu!?

Drajer przez chwilę obracała pudełko w dłoniach spuszczając na nie swój wzrok. Po chwili uniosła przedmiot, a moim oczom ukazało się...

- Koniec z paleniem – powiedziała rozrywając fabrycznie zamkniętą paczkę.

Do chuja złamanego... Przeginka!

Przymknęłam roztrzęsiona powieki i wypuściłam mocno powietrze nosem, co spowodowało zatroskaną minę Sawy.

- Wiedziałam, że jesteś uzależniona – odparła próbując powstrzymać parsknięcie śmiechem. – Ale nie sądziłam, że aż tak – dodała, po czym nie wytrzymała i cicho się roześmiała. – Gdybyś widziała swoją minę!

Zachowałam pełną powagę, jedynie ironicznie się uśmiechając. Sawa w odpowiedzi zbliżyła się do mnie, ułożyła dłonie na policzkach i wyszeptała:

- Jesteś warta nawet dwóch paczek fajek, zołzo.

A po tych słowach nasze usta się spotkały, a oddechy zrównały rozpoczynając naszą podróż po meandrach tego co jeszcze nieodkryte.

***
Koniec

Twelve monthsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz