1.

141 10 58
                                    

Catra

W życiu człowieka jest tak, że przychodzi się na świat bez absolutnej świadomości tego, jaki ogrom wydarzeń nas czeka. Nigdy nie jesteśmy w stanie spojrzeć na własne życie, jak na coś wielkiego, czy to dobrego, czy przeklętego. Spoglądamy na nie przez pryzmat mijających dni, które dopiero składając się w całość tworzą ogrom.

Nigdy bym nie powiedziała, że mała, tętniąca życiem dziewczynka, która miała wielkie ambicje oraz spore oczekiwania wobec świata i siebie samej, stanie się kimś tak... marnym. Marność. Dobre słowo. Ten świat jest marny. Z początku wypełniony miłością, szczęściem, marzeniami i możliwościami, a kiedy osiąga się pewien wiek, czar pryska. Porażki, nędza, znudzenie, rozczarowania.

Rozczarowania...

Nigdy nie było mi dane poznać bliżej moich rodziców. Wychowałam się w domu dziecka, do którego trafiłam zaraz po śmierci moich rodziców. W sierocińcu, szczególną więź nawiązałam z Shadow Weaver, która tam pracowała. Kobieta w podeszłym wieku z początku była niczym autorytet. Ułożona, pracowita, ale jednocześnie pomocna i wyrozumiała. Czas pokazał kim była naprawdę. Bezduszna, zgorzkniała, złośliwa wiedźma. Może to był tylko efekt różowych okularów, którego doświadcza każde dziecko i nie zdaje sobie sprawy z bólu jakiego doświadcza. Z bólu, który pozostawi piętno na psychice i w przyszłości przerodzi się w obłęd.

Gdy zaczynałam dorastać do blatów i nie musiałam korzystać ze stołków, by dosięgnąć do zlewu, zaczynałam rozumieć. Jednak nie był to moment kulminacyjny. Nadszedł on natomiast w wieku nastoletnim, kiedy to miałam 17 lat. Wtedy wszystko w pełni zrozumiałam.

Ciągle to poznawałam nowe dzieciaki, które do nas trafiały. Niestety za mną również pełno pożegnań. Gdy tylko zaczynałam się z kimś dogadywać i odnalazłam w nim wsparcie, pojawiał się ktoś chętny do adopcji. To tylko jedna z wielu przykrych rzeczy, które mnie tam spotkały. Gnojenie i pomiatanie dzieciakami było normą, o przemocy psychicznej w tym manipulacjach, czy wzbudzaniu wyrzutów nie wspominając.

Brzydziłam się całym tym miejscem. To było piekło. I prawda jest taka, że ludzie udają, że coś ich to obchodzi, iż młodzi ludzie- przyszłość tego świata jest traktowana jak najgorsze ścierwo. Każda osoba kontrolująca stan pieczy zastępczej, jak i samej placówki, wkładane miała do głowy, że wszystko sprawuje się idealnie.
Doskonale wiedzieli, że jest inaczej, ale nie chcieli nic z tym zrobić, bo tak im było wygodniej.
Co z oczu, to z serca. No bo przecież, niczego nie widzieli, to w czym problem?

Gdy ukończyłam osiemnaście lat i uwolniłam się od tego piekła, wróciłam do przepisanego mi mieszkania po rodzicach. Wytrwało kilkanaście lat, kiedy to ja przebywałam w domu dziecka. Z racji tej, nie nadążało ono za obecną modą oraz technologią. Totalnie odbiegało od innych.

Z początku, gdy miałam 18 lat, władały mną chęci zaczęcia od nowa. Dostałam trochę należnych mi pieniędzy. Po jakimś czasie zatrudniłam się w lokalnej restauracji, która nie świeciła ani to luksusem, przepychem, ani chociażby wizytami sanepidu. Klientów rzadko co sprowadzało w te strony, ale jak na sam początek ta fucha mi wystarczała. Praca na zmywaku... czemu nie? Zależało mi na pracy, która nie wymagałaby ode mnie dojazdu. 10 minut spacerem i byłam na miejscu.

Przez rok szło mi całkiem nieźle. Zarobiłam i odłożyłam pierwsze porządniejsze pieniądze oraz zaczęłam kupować brakujące sprzęty do mieszkania, jednocześnie wymieniając stare na nowe.

Jak się okazało, przez ten cały miniony czas, niegdyś spokojna okolica, stała się szemrana. Sporo ludzi się wyniosło, a niewiele wprowadziło.
Jedyną znajomą mi twarzą była starsza pani, której mąż zmarł, gdy byłam jeszcze mała. Pamiętam, jak moi rodzice z nią rozmawiali, zaraz po tym, gdy to się stało. Okropnie płakała. Nie wiedziałam wtedy co się działo, miałam  4 lata, ale pamiętam, że podeszłam do niej i ją mocno przytuliłam.

Spontaneous-CatradoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz