ROZDZIAŁ PIĄTY

49 5 5
                                    

#authoroflovewatt 🤎

Florence

Następny tydzień minął zadziwiająco szybko. Wieczory spędzałam z Adele, a w weekend byłam w pracy. Spędzanie czasu w pracy z Troyem było przyjemnością, ponieważ przyjaciel sprawiał, że czułam się świetni.

Oczywiście nie zabrakło popołudniowego czytania na balkonie. Dorian, tak jak zawsze, wiernie mi towarzyszył, a na stoliczku jak zwykle stał kubek z kawą lub herbatą. Uwielbiałam to.

Czytanie było idealnym sposobem na oderwanie się od rzeczywistości. Zatracanie się w historii do tego stopnia, że czuło się jej częścią. Przywiązywanie się do bohaterów, rozmyślanie o nich każdego dnia, wylewanie litrów łez... to była moja rzecz. Dzięki temu czułam, że żyję.

Co do Wrena, głównie spotykaliśmy się na balkonie, jednak nie dochodziło do interakcji. Nie dochodziło do rozmów, właściwie to była cisza.. Po prostu patrzyliśmy na siebie chwilę lub dłużej, a potem wracaliśmy do swoich zajęć. Nie czułam się przez to dziwnie. Poza tym nigdzie go nie spotykałam, przez co czułam lekki zawód. Nie powinnam tak się czuć, ale nie miałam na to wpływu.

Był piątek, godzina dziesiąta. Jakieś pół godziny temu wstałam i przyszykowałam sobie kąpiel w wannie, gdzie teraz leżałam. Włosy miałam spięte, ponieważ myłam je wieczorem, a dzisiaj potrzebowałam relaksu.

Dlatego siedziałam tu już od godziny, woda powoli stawała się coraz zimniejsza, co mnie denerwowało, bo kolejną godziną bym nie pogardziła.

Usłyszałam dzwonek telefonu, więc wytarłam dłoń o ręcznik i sprawdziłam kto to. Dzwonił Troy.

— Tak, kochanie?

— Witam, gwiazdo — zaświergotał. — Wiesz, chciałem cię tylko uprzedzić, że Wren może do ciebie zadzwonić.

Słysząc jego słowa prawie wpadłam głową do wanny. Moje nogi, którymi opierałam się o jej bok, nagle się zgięły. Myślałam, że się przesłyszałam.

— Flo, wszystko okej? Nie top się! Ja pierdolę, muszę zapamiętać, żeby nie dzwonić do ciebie, jak się myjesz...

— Skąd ma mieć mój numer? — zapytałam po chwili.

— Um, bo mu go dałem — wyjaśnił, a wtedy moje oczy zrobiły się ogromne. Kurwa mać!

— Troy — jęknęłam męczeńsko.

— Nie bądź zła — powiedział również jęcząc. — Był dzisiaj w księgarni, bo myślał, że pracujesz. Widziałem po nim, że chce ten numer! Nawet nie wiesz, jak mu się oczy zaświeciły, gdy spytałem czy mam mu go dać.

Mogłam dać sobie rękę uciąć, że w tej chwili się rumieniłam. Trzeba przyznać, poczułam się naprawdę miło, gdy pomyślałam, że chłopak przyszedł specjalnie do księgarni i oprócz tego chciał się ze mną skontaktować.

— Florence, żyjesz? — usłyszałam pytanie Troya.

— Tak — odpowiedziałam po chwili. — Będę musiała kończyć, ale jeszcze dzisiaj zadzwonię. Do zobaczenia jutro!

— Masz mi na bieżąco pisać co i jak z twoim kochasiem!

Już się do niego nie odezwałam, po prostu zakończyłam połączenie. Wren nie był wcale moim "kochasiem", jak Troy go nazwał. To tylko sąsiad, z którym poznałam się troszkę bliżej i możemy mówić sobie hej na ulicy. Chociaż... skoro chłopak poprosił o mój numer, to chyba chciał więcej interakcji niż tylko głupie przywitanie na ulicy, prawda?

Author of Love  [ wolno pisane ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz